Jakiś czas temu zapoznałam się z serią książek autorstwa Nory Roberts, opowiadających o siostrach Calhoun. Później wzięłam się za kolejny cykl autorki, tym razem o rodzeństwie MacGregorów. Historię Sereny oraz Caine’a już opisywałam, a więc teraz przyszła pora, aby podzielić się wrażeniami z powieści pt.: “Alan”.

Tytułowy bohater podczas pewnego przyjęcia spotyka kobietę swojego życia. W Shelby Campbell zakochał się już od pierwszego wejrzenia. Niestety dziewczyna przez pewien czas opierała się jego urokowi. Kiedy w końcu udało mu się ją w sobie rozkochać i poprosić o rękę – odmówiła. Skąd taka decyzja? I co ma wspólnego z tym jej zmarły ojciec?
Bardzo lubiłam Shelby. Jest bohaterką, która jak kocha, to całym sercem, a w pewnych sytuacjach potrafi pokazać pazurki. Warto wspomnieć, że zajmuje się wyrobem glinianych naczyń. U Alana podobało mi się w jaki sposób starał się zdobyć dziewczynę, pomimo jej uporczywej odmowy.
“Alan” jest najobszerniejszą pozycją z całego cyklu o MacGregorach i niestety trochę mi się dłużył podczas czytania. Mimo wszystko bardzo się cieszę, że mogłam się z nim zapoznać.
Całą serię powinno się czytać w kolejności powstania, żeby nie umknęły pewne wydarzenia. Lekturę tą polecam osobom, które chciałyby czasem zagłębić się w niewymagającej historii, oraz wszystkim fanom Nory Roberts.
Za egzemplarz dziękuję

