Kochające serce zawsze jest młode – recenzja “Nareszcie z górki”

W życiu codziennym podejmujemy mnóstwo różnych decyzji. Zaczynając od zapadających w tak błahych sprawach jak chociażby to co zjemy na śniadanie na tych, które mogą istotnie zaważyć na naszej przyszłości kończąc. Czasami okazuje się, że to o czym śniliśmy w młodości, w późniejszym czasie tak naprawdę nie było tym, czego potrzebowaliśmy i dążyliśmy do celu, którego osiągnięcie nigdy nie było nam pisane..

Marek, jeden z głównych bohaterów powieści Miry Białkowskiej pt. “Nareszcie z górki”, też zdał sobie z tego sprawę. Mimo, że koniec końców był z kobietą, która podobała mu się w młodości, to jednak ich związek okazał się nie do końca tym, o czym bohater marzył.

Podczas spotkania po latach, które właśnie zorganizował ze swoją “miłością” i odnowił kontakt z jedną z koleżanek, wszystko zaczęło się komplikować. Jednakże jak się okazuje szkolny zjazd nie utrudnił życia tylko jemu.

Na imprezie pojawiła się również Monika – bohaterka dwóch poprzednich części historii. Jak wiadomo, w każdym małżeństwie bywają gorsze chwile, pojawiają się kłótnie i właśnie ten zjazd jest jednym z powodów, które poróżniły Marka i jego wybrankę.

“Nareszcie z górki” test już trzecią książką, która wyszła spod pióra pani Miry. Tym razem jednak zamiast opowieści z perspektywy dwóch bohaterów, jak autorka przyzwyczaiła nas do tej pory, narratorów było aż czterech, przez co opowieść tą trochę ciężko się czytało.

Z jednej strony Marek z Anią, z drugiej znana już Monika ze swoim mężem.

Przyznam, że na początku ciężko było mi się połapać kto jest kim, jednak im dalej posuwała się opowieść, tym łatwiej było mi przyswoić informacje. Bohaterami powieści są osoby w średnim wieku, jednakże w ogóle się tego nie odczuwa. Czasami całkowicie o tym zapominałam i miałam wrażenie, że czytam historię młodych ludzi i ich problemów.

Monika ze Zbyszkiem dalej pozostają moją ulubioną parą i chyba już nic tego nie zmieni, aczkolwiek jeżeli chodzi o Marka i Anię…

Marek jest osobą, która popełniła kilka błędów w życiu, ale przecież kto ich nie popełnia? Uznałam go za sympatycznego mężczyznę, który nieco się pogubił i potrzebował jedynie kogoś, kto pomoże mu wrócić na właściwą drogę. Co do Ani, to była ona dla mnie taka… po prostu zwyczajna. Cicha, szara myszka, którą los kilka razy porządnie skopał. Mimo tego, ze wsparciem przyjaciół potrafiła sobie ze wszystkim poradzić.

Zmieniła się również koncepcja powieści. Nie była już taka słodka oraz urocza, jak dwie jej poprzedniczki, jednak tak jak w poprzednich dwóch książkach, autorka pokazuje, że zakochać się można w każdym wieku, a także ukazuje to, że prawdziwych przyjaciół naprawdę można poznać w biedzie.

Uważam, że wszystkie książki są warte przeczytania i gdyby ktoś nie miał pomysłu, co zabrać ze sobą na majówkę, to serdecznie polecam tę serię.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Literackiemu Białe Pióro

I ślubuję Ci… – recenzja patronacka “Przysięgam ci miłość”

Czy miłość od pierwszego wejrzenia istnieje? Ostatnio między mną, a moimi znajomymi wywiązała się taka dyskusja. Zdania na ten temat były mocno podzielone. Gdy tylko padł ten temat, od razu pomyślałam o bajce “Hotel Transylwania” i o magicznym “Zing”, które przydarza się, gdy spotka się swoją prawdziwą miłość. Osobiście uważam, że może ona istnieć, jednak do tej pory jeszcze jej nie doświadczyłam.

W przeciwieństwie do głównej bohaterki książki Karoliny Buczak pt. “Przysięgam ci miłość”. Dwudziestodwuletniej Klarze, która przyjechała na ślub starszej siostry w rodzinnym mieście, wystarczyło tylko jedno spojrzenie w zielone oczy pewnego księdza, aby od razu zrozumieć, że to właśnie ten, na którego czeka. Na początku starała się o nim nie myśleć, jednak serce jej nie słuchało. Mimo że pochodzili z dwóch różnych światów, połączyło ich głębokie uczucie. Jak to na wsi bywa, każdy zna każdego i plotki rozchodzą się w bardzo szybkim tempie. Jak więc taki związek mógłby przetrwać? Co ludzie powiedzą, gdy okaże się, że młoda dziewczyna uwiodła prawie dwa razy starszego mężczyznę i to w dodatku księdza, który poświęcił całe życie Bogu?

Klara jest najmłodszą z córek z pewnej bogatej rodziny. Od razu polubiłam ją za taką niezależność i chęć wyrwania się ze wsi, gdzie mama chciała zaplanować jej całe życie. Dziewczyna mimo tego, że nie miała w życiu łatwo, to pozostała dobrą i szczerą osobą i dzięki temu przyciągała do siebie mężczyzn. Nic dziwnego, że księdza Adama też coś do niej ciągnęło. Mimo że pełnił taką, a nie inną profesję, był materiałem na idealnego partnera. Dobry, kochający, opiekuńczy, chciał dla dziewczyny jak najlepiej. Ich miłość aż dało się realnie odczuć.

Lubię książki z taką dużą dawką emocji. Od samego początku byłam ciekawa, jak autorka wykreowała historię miłosną księdza i młodej kobiety, a także tego, w jakim tempie ta relacja się między nimi rozwinie. I oczywiście, jak się to skończy. Z tyłu okładki zawarte było pytanie, czy ich związek będzie święty czy przeklęty. Szczerze? Nie mnie to oceniać.

W historii zawarte są również domniemania, co na to wszystko Bóg. Ja od początku uważałam, że to była część jego “boskiego planu”.

Opowieść tą czytałam z zapartym tchem, widząc na czytniku, jak zmniejsza mi się liczba stron do końca. Końcówka książki złamała mi serce na milion kawałków. Zazwyczaj nie płaczę przy czytaniu, jednakże tutaj prawie uroniłam łzę. Było to dla mnie takim zaskoczeniem, że przez pierwszą chwilę nie mogłam przyswoić tego, co się tak właściwie stało. Odłożyłam lekturę, żeby na chwilę ochłonąć i następnie stwierdzić, że jednak nie będę jej kończyć. Ostatecznie przeczytałam ją do końca i pomyślałam, że chciałabym kiedykolwiek spotkać kogoś takiego jak Adam.

Książka jest na jeden dzień, a dosłownie na parę godzin. Jeżeli ktoś ma ochotę na lekturę, przy której mógłby odpocząć, to właśnie serdecznie ją polecam.  

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Literackiemu “Białe Pióro”.