|PREMIERA| Bohater i Potwór – recenzja książki “Żywy las”

Wciąż pozostaję w świecie fantastyki. Ostatnio opublikowałam recenzję drugiej części Smoczego Dziecięcia, teraz za to chciałabym przybliżyć Wam debiut autorstwa Iwony Szul pt. “Żywy Las”, który swoją premierę ma właśnie dzisiaj. 

Bohater budzi się w lesie. W Żywym Lesie. Tak po prostu. Nie wie kim jest, ani co spowodowało, że znalazł się w tym dziwnym miejscu. Podczas wędrówki zbiera strzępki informacji o swoim życiu – ma na imię Leon, jest księciem jednego z królestw, a w dodatku Bohaterem wybranym przez istoty zwane Jaźniami. Jego przeznaczeniem jest zabicie Potwora za pomocą miecza zwanego Ljosarem. Jednak czy aby na pewno właśnie to jego przeznaczenie?

Chyba ze wszystkich bohaterów stworzonych przez autorkę, najbardziej polubiłam gadającą wronę i żałuję, że mimo wszystko nie występowała ona w książce częściej. Sama bym z chęcią taką przygarnęła, chociaż dla niektórych mogłaby być lekko irytująca. Co do samego Leona, został wykreowany na bardzo ciekawą postać. Z jednej strony miał swoje wyznaczone przez Jaźnie przeznaczenie, a z drugiej podejmował własne decyzje. Z pewnością był odważny i nie godził się na zło, które działo się na jego oczach. 

Miałam jednak problem z częścią dialogów – styl wypowiedzi niektórych postaci nie do końca pasował mi do ról, jakie odgrywały w powieści, przez co brzmiały one nienaturalnie, a czasami nawet zbyt kolokwialnie. Samo zakończenie trochę mnie nawet zaskoczyło.

Mimo lekkich niedociągnięć bawiłam się dobrze przy całej historii. Jeżeli kiedyś pojawi się kontynuacja, z pewnością ją przeczytam. 

Polecam lekturę wszystkim, którzy lubią czytać debiuty. 

Za egzemplarz dziękuję

Niemożliwe! – recenzja książki “Smocze dziecię. Niemożliwe”

Prawie dwa lata temu przedstawiłam Wam książkę pt.: “Smocze dziecię. Cisza przed burzą” autorstwa Aleksandry Ostapczuk. Dziś chciałabym trochę opowiedzieć o kontynuacji, jaką jest “Smocze dziecię. Niemożliwe.” 

Tym razem Dracko wraz ze swoim bratem wyruszyli w podróż, podczas której poznali kolejnych sojuszników, a także nieznanych, często silniejszych przeciwników. Dodatkowo chłopak dowiedział się o sobie wielu nowych rzeczy, o których nigdy by nie pomyślał. Jak poradzi sobie z taką wiedzą? Gdzie ostatecznie zakończy się ich wędrówka? 

W tej części bardzo polubiłam Sawi – młodą dziewczynę, jedną z osób rezydujących w Klasztorze Strażniczek Ognia. Miała dobre serce i udowodniła, że dla swoich bliskich jest w stanie znieść wiele rzeczy, a także Andreasa – pewnego maga, który udowodnił swoją lojalność oraz odwagę, stawiając czoła jednemu z największych zagrożeń, jakie mógł spotkać. 

Pojawił się tutaj również wątek romantyczny. Na początku nie byłam do niego przekonana, wręcz bałam się, że jego wprowadzenie bardzo wpłynie na resztę fabuły. Na szczęście się pomyliłam. Został on delikatnie wpleciony w historię, co było na plus. Kilka scen wywołało też na mojej twarzy uśmiech.  

Jedyny minus to fakt, że czasem miałam wrażenie, że niektóre postaci wypowiadały się nieadekwatnie do swojego wieku, co nierzadko brzmiało dziwnie.

Mimo wszystko książka mi się podobała i nie mogę się doczekać, kiedy pojawi się trzeci tom. Polecam ją każdemu, kto jest ciekaw przygód braci. 

Za egzemplarz dziękuję

Prawie rozwiązana zagadka – recenzja książki “Lilah”

Po prawie trzymiesięcznej przerwie, ponownie wróciłam do historii czterech sióstr Calhoun. Do tej pory udało mi się przeczytać o Catherine oraz Amandzie. Teraz przyszła pora na opowieść o trzeciej z kobiet – Lilah. 

Główna bohaterka poznaje Maksa Quartemaina w całkiem niebezpiecznych okolicznościach – wyławia go z oceanu podczas sztormu. Kiedy mężczyzna odzyskuje przytomność okazuje się, że pracował dla człowieka, który za wszelką cenę próbuje ukraść rodzinny skarb Calhonów, jakim są zaginione szmaragdy Bianki. Między Lilah a Maxem rodzi się uczucie. Jednak czy los będzie przychylny ich miłości? 

Polubiłam Lilah od samego początku. Była bardzo optymistycznie nastawiona do życia, wierzyła w przeznaczenie i jako jedyna najbardziej przypominała ich zmarłą krewną, której naszyjnika szukały. Jednak wątek romantyczny pomiędzy nią a Maxem niezbyt mnie zaskoczył – był on powieleniem schematu z poprzednich części. Co do samego mężczyzny – miał bardzo ciekawy charakter, a także w dużej mierze jego zasługą, było to że śledztwo w sprawie rodzinnego skarbu ruszyło do przodu. 

Podczas lektury najbardziej zaciekawiły mnie momenty, kiedy opowiadano o Biance, a także to, gdzie został ukryty jej naszyjnik. Przyznaję, że niecierpliwie czekam na rozwiązanie tego wątku w powieści. 

Jest to książka na jeden wieczór, lekka i przyjemna, bez gwałtownych zwrotów akcji. Polecam ją osobom, które lubią  niezbyt wymagające historie.  

Za egzemplarz dziękuję

(Nie) Zapomniana miłość – recenzja książki “Złudne nadzieje. Tom 1”

W poprzedniej recenzji przedstawiłam Wam książkę, w której poruszony został temat ochrony środowiska. Dziś chciałabym opowiedzieć wam o pozycji, gdzie występuje wątek przemocy partnerskiej – zarówno tej fizycznej jak i psychicznej. 

Główną bohaterką powieści pt. “Złudne nadzieje. Tom 1” autorstwa Adriany Rak, jest Natalia. Kobieta ta znajdowała się w bardzo toksycznym związku, w którym dochodziło do przemocy ze strony jej partnera – Adama. Dziewczyna była już na skraju wytrzymałości, jednak pewnego dnia jej życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Bohaterka postanowiła uciec od swojego oprawcy, a niespodziewaną pomoc otrzymała od…swojego byłego chłopaka. 

Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że bardzo, ale to bardzo współczułam Natalii jednocześnie kibicując, aby udało się jej wydostać z tego piekła, które zgotował dla niej Adam. 

Muszę tutaj przyznać, że nie polubiłam jego postaci. Budził on we mnie niepokój.

Z Danielem zaś miałam pewien problem. Na samym początku zaskoczył mnie tym, że dużo przeklinał (nie spodziewałam się tego zupełnie), a także gdzie pracował i co robił. Na szczęście po niedługim czasie bardzo go polubiłam. Mimo wszystko okazał się być człowiekiem opiekuńczym, który też nie miał w życiu łatwo. Pokazywał, że pomimo upływu lat, wciąż zależało mu na dziewczynie. 

Była to jedyna książka, przy której od pierwszych stron miałam ciągłe kołatania serca. Teraz nie pozostało mi nic innego, jak czekać na dalszy ciąg historii. Co do przekleństw występujących w powieści, to kompletnie mi one nie przeszkadzały, chociaż na początku byłam zaskoczona, że w ogóle w książce występują (bardzo rzadko trafiam na takie, gdzie są wulgaryzmy). 

Dodatkowo na samym końcu autorka podała kilka telefonów, z których można skorzystać w razie potrzeby. Mowa tu o niebieskiej linii dla osób dotkniętych przemocą w rodzinie czy też pogrążonych w żałobie. 

To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Adriany i muszę przyznać, że bardzo udane. Polecam tę książkę osobom, które lubią niebanalne historie.