Lecząc złamane serce – recenzja książki “Przekonaj mnie”

Był czas kiedy literaturę erotyczną czytałam dosyć często. W kwietniu miałam nawet możliwość zrecenzowania erotyków Megan Hart – “Barwy pożądania”, “Otchłań pożądania” oraz “Trzy oblicza pożądania”. Niedawno zaś w moje ręce wpadła książka polskiej autorki M.F. Mosquito. Mowa tutaj o powieści pt. “Przekonaj mnie”. 

Zdjęcie książki "Przekonaj mnie"

Aleksandra – przez przyjaciół zwana Leksi – kończy z randkami przez portale internetowe. Po kolejnym katastrofalnym spotkaniu, ma zamiar spędzić wieczór sama w domu. Gosia i Hubert nie mogą zostawić dziewczyny w potrzebie i po namowach udaje się im zabrać ją do klubu. Tam też kobieta poznaje tajemniczego i przystojnego mężczyznę….

Ostatnio coraz częściej czytam powieści, w których pewne sytuacje opisane są z perspektywy dwóch bohaterów. Tak też było w przypadku “Przekonaj mnie” – wydarzenia opowiadane są w czasie teraźniejszym z perspektywy Leksi i Marcela. 

Jeżeli chodzi o kreację postaci, to bardzo polubiłam głównych bohaterów. Dziewczyna mimo pewnego negatywnego wydarzenia w swoim życiu, znalazła siłę, aby w końcu ruszyć naprzód, a ślub jej kuzynki miał być wydarzeniem, dzięki któremu ostatecznie pożegna się z przeszłością. Podziwiałam ją za to, bo sama nigdy nie zdecydowałabym się na taki krok. 

Zdjęcie książki "Przekonaj mnie"

Marcel okazał się troskliwym i kochającym mężczyzną, który za wszelką cenę chciał chronić bliską mu osobę. Szanował pewne zasady Leksi i nie naciskał na nią. Podobał mi się też jego upór w zdobywaniu dziewczyny. 

Książkę można przeczytać w ciągu jednego dnia. Jedynym minusem były wulgaryzmy występujące w powieści. Miałam wrażenie, że znalazło się ich tam trochę za dużo. Jako że jest to erotyk, są w nim również sceny seksu, ale nie ma ich dużo i nie są opisane w obsceniczny sposób. 

“Przekonaj mnie” polecam tym, którzy chcieliby spędzić czas przy niewymagającej lekturze, a także osobom, niemającym nic przeciwko opisom seksu oraz wulgaryzmom w książkach.

Na pierwszy rzut oka… – recenzja książki “Sploty”

Są książki, przy których można odpocząć w letni wieczór. Są powieści, o których zapomina się kilka godzin po ich przeczytaniu. Są również lektury, które zapadają głęboko w pamięć, a tematy w nich poruszane nie należą do najłatwiejszych. Tak właśnie było z debiutem pt.: “Sploty”, autorstwa Anety Kozińskiej. 

Rafał, Robert i Bartek – trzej zupełnie sobie obcy mężczyźni. Pewnego dnia jednak ich ścieżki się krzyżują wprowadzając do życia chaos – kłamstwa, manipulacje, niespełnione obietnice. Kto jest przyjacielem a kto wrogiem? I gdzie w tym wszystkim leży prawda? 

W książce dzieje się bardzo dużo. Akcja pędzi naprzód, odkrywając przed czytelnikiem kolejne elementy historii, a także prawdziwe twarze głównych bohaterów.

Robert był  typem takiego cwaniaka oraz kombinatora i nie lubiłam go już od samego początku. Ani przez jedną kartkę nie żywiłam do niego żadnego pozytywnego uczucia. 

Do Rafała czułam nawet sympatię, jednak przez jakiś czas miałam wrażenie, że w poszczególnych momentach powieści zachowywał się jak małe dziecko. Ostatecznie jednak nie polubiłam go, tak samo jak Roberta. 

Co do Bartka, to było mi go najbardziej szkoda z całej trójki, chociaż nie popierałam niektórych jego decyzji. Tak naprawdę mogę napisać, że to jedyna męska postać, do której czułam sympatię, a z drugiej strony współczułam mu tego, co przeszedł. 

Zdjęcie książki "Sploty" na czytniku e-booków

Jest to ciekawa lektura poruszająca trudne tematy. Autorka napisała swój debiut w taki sposób, że trudno było się od niego oderwać, a po ukończeniu naszły mnie pewne refleksje. Zapewne nie zapomnę tej historii przez dłuższy czas. 

Jeżeli odnajdujecie się w ciężkich tematach, to polecam sprawdzić, czy “Sploty” przypadną Wam do gustu. 

Stara miłość nie rdzewieje – recenzja książki “Pocztówki z Portugalii”

Z czym kojarzą się Wam wakacyjne wyjazdy? Mnie głównie z goframi nad morzem i z wysyłaniem pocztówek. Kiedy byłam młodsza, często adresowałam je czy to do rodziny, czy też do kolegów. Zazwyczaj nadawałam je z Polski –  w przeciwieństwie do tytułowych “Pocztówek z Portugalii” autorstwa Jolanty Kosowskiej. 

Olga na co dzień pracowała jako dziennikarka, a po pracy hobbystycznie zajmowała się fotografią. Zdjęcia przez nią wykonane zostały docenione i zwyciężyły w międzynarodowym konkursie, dzięki czemu znalazły się na wystawie w Lizbonie. Jednak to wydarzenie nie było jedynym powodem jej wyjazdu do Portugalii. Kobieta chciała również rozwiązać zagadkę tajemniczego zniknięcia Andrzeja, który z dnia na dzień zerwał kontakt z żoną i synem. Dodatkowo w Lizbonie Olga spotyka Konrada – mężczyznę będącego kiedyś dla niej całym światem…

Historia została opisana z perspektywy dwóch osób: Konrada oraz Olgi, dzięki czemu mamy tutaj dwa spojrzenia na niektóre sytuacje. Z jednej strony rozumiałam zachowanie kobiety w stosunku do mężczyzny, z drugiej podziwiałam jego determinację w zdobyciu dziennikarki. Autorka w interesująco poprowadziła narrację oraz w naturalny sposób ukazała emocje towarzyszące bohaterom, dzięki czemu łatwiej było mi się z nimi zżyć. 

Zdjęcie książki "Pocztówki z Portugalii"

Książka wciągnęła mnie już od pierwszych stron, dzięki czemu miło spędziłam przy niej czas. Nie jest to pierwsza powieść autorki, więc z chęcią sięgnę po pozostałe lektury, które wyszły spod jej pióra. 

“Pocztówki z Portugalii” są idealną historią na wakacje – przyjemną, miejscami trochę wzruszającą, ale również pokazującą, jak silna jest prawdziwa miłość. Polecam wszystkim, którzy czytają literaturę obyczajową, a także tym lubiącym romanse. 

Remedium na poważne przypadki – recenzja książki “Zaginiona apteka”

Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam “Zaginioną aptekę”, od razu zainteresowała mnie jej okładka. Póki co uważam, że jest to jedna z wizualnie najładniejszych książek jakie mam w swojej kolekcji. Opis z tyłu powieści był kolejnym elementem, który zachęcił mnie do  sięgnięcia po lekturę Sarah Penner. Czy żałuję swojego pierwszego spotkania z autorką? Absolutnie nie. 

Wyobraźcie sobie Paryż z XVIII wieku, gdzie jedna z uliczek prowadzi do niezwykłego miejsca, o którym wiedzą tylko nieliczne kobiety. Jest nim tajemnicza apteka, gdzie można nabyć różnego rodzaju specyfiki o niezwykłych właściwościach – zarówno tych leczniczych, jak i uśmiercających. 

Mamy tutaj współczesny Paryż, gdzie swoją dziesiątą rocznicę ślubu samotnie spędza Caroline. Przypadkowo natrafia ona na ślad aptekarki sprzed prawie dwustu lat. Pytań jest więcej niż odpowiedzi, a na poznanie prawdy nie ma wiele czasu. Czy uda się jej rozwiązać zagadkę sprzed wieków? 

Cała historia została opisana z perspektywy trzech osób – Caroline, Nelli oraz Elizy. Każda z bohaterek była na swój sposób niezwykła, a podczas czytania miałam wrażenie, że stoją one przede mną i opowiadają swoje historie. Podziwiałam je przykładowo za odwagę, za odkrytą wiarę we własne siły, za odnalezienie swojego prawdziwego “ja”, jednocześnie im współczując tego, co przeszły w życiu. 

Przez całą fabułę przeszłość przeplatała się z teraźniejszością, a zakończenie opowieści bardzo mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. 

Ta książka była niesamowita. Czytałam ją z zapartym tchem, nie mogąc się doczekać, tego co odkryją przede mną kolejne strony. Dodatkowo warto wspomnieć, że na kartach omawianej lektury zawarto trzy przepisy (nie zawierające trucizn) – na napój, balsam na ukąszenia i ciasteczka. 

Z pewnością w przyszłości sięgnę po kolejne powieści autorki, a “Zaginioną aptekę” polecam wszystkim, którzy lubią opowieści z ciekawą akcją oraz odrobiną magii. 

Za egzemplarz dziękuję

Odnalezione szczęście – recenzja książki “Pomyślne wiatry”

Catherine”, “Amanda”, “Lilah” i “Suzanna” przedstawiały historię czterech sióstr. Między wątkami miłosnymi, przewijała się opowieść o zaginionym naszyjniku Bianki, która to była ich prababką. Mimo że ta historia dobiegła końca, w Towers wciąż dużo się działo.  “Pomyślne wiatry” są ostatnią książką z serii, a tym razem główną bohaterką została Megan O’Riley- siostra męża Amandy. 

Kobieta przyjeżdża do Towers, gdzie ma zająć się finansami rodziny Calhounów. Wraz z nią przeprowadza się tam dziewięcioletni Kevin – jej syn z poprzedniego związku. Póki co nie chce rozpoczynać nowej relacji i nie jest zainteresowana spotkaniami, czego nie można powiedzieć o pewnym mężczyźnie, który zwrócił na nią swoją uwagę…

Megan pojawiła się już w poprzednich tomach, jednak to właśnie tę powieść autorka postanowiła poświęcić kobiecie (i trochę cioci Coco). Przeszłość dla Megan wciąż nie odeszła, stąd też miała problemy z zaufaniem do mężczyzn. Jest bardzo pracowita i wszystko co robi, musi być zrobione porządnie. Kevin jest dla niej całym światem i widać, że bardzo go kocha, co przejawia się w jej zachowaniu. 

Nate był typem flirciarza, a gdy darzył kogoś wielką sympatią, przyjacielsko mu dogryzał. Bardzo go polubiłam, jednak wolałabym mieć go za przyjaciela, niż za potencjalnego partnera, mimo że w powieści było widać, że dla bliskich jest w stanie zrobić bardzo wiele. Czasem też na pewne sytuacje działał zbyt impulsywnie, jednakże nie zmieniło to mojego stosunku do jego osoby. 

Żałuję, że wątek Baxtera został potraktowany trochę po macoszemu i pojawia się on tylko przez chwilę. 

“Pomyślne wiatry” to kolejna propozycja dla osób, które po pełnym wrażeń dniu potrzebują wyciszenia, oraz dla tych, których zainteresowały poprzednie części serii. 

Za egzemplarz dziękuję

Zaginiony naszyjnik – recenzja książki “Suzanna”

Seria “Zamek Calhounów” czy też inaczej zwana “Siostry Calhoun” podbiła moje serce już jakiś czas temu. Niedawno znów miałam okazję wrócić do Towers, gdzie wciąż trwały poszukiwania zaginionych klejnotów Bianki. Poprzednim razem trzecia z sióstr – Lilah, uratowała Maxa, który nieświadomie związany był z człowiekiem, pragnącym zdobyć pamiątkę rodową Calhounów

Czwarta część opowiada historię Suzanny. Kobieta musi porozmawiać z Holtem Bradfordem – mężczyzną, którego dziadek był niegdyś zakochany w jej prababci. Główni bohaterowie początkowo nie darzą się sympatią, jednak po jakimś czasie się to zmienia. Czy będą mieli swoje szczęśliwe zakończenie? Czy klejnoty w końcu zostaną odnalezione? 

Suzanna występowała już w pozostałych częściach serii, jednak dopiero teraz mogłam ją lepiej poznać. Jako jedyna z sióstr posiadała dzieci, które to pochodziły z jej nieudanego małżeństwa. Była ona uparta, charakterna, a za swoją rodziną mogłaby wskoczyć w przysłowiowy ogień. Starała się być również jak najlepszą matką dla Jenny i Alexa. 

Holt natomiast był typem osoby tajemniczej i skrytej, do której na początku ciężko jest się zbliżyć. Mimo swojego czasem ciężkiego charakteru, łatwo nawiązał nić porozumienia z dziećmi kobiety, a także potrafił stanąć w obronie osób, które były mu w jakiś sposób bliskie.

W tej części poznajemy zwieńczenie historii Bianki oraz jej tajemniczego naszyjnika, którego intensywne poszukiwania są opisane w poprzednich tomach powieści. Tak naprawdę to właśnie na rozwiązanie tego wątku czekałam najbardziej. Muszę przyznać, że podobało mi się zamknięcie tej opowieści, pomimo tego, że domyślałam się zakończenia. 

Książka ta ma bardzo podobny schemat do poprzednich, jednakże mimo wszystko przyjemnie spędziłam przy niej czas. Jest to idealna opowieść na cieplejsze popołudnia i polecam ją każdemu, kto szuka niezobowiązującej i lekkiej lektury. 

Za egzemplarz dziękuję