Rzuć szkołę – zostań ninja – recenzja książki “Hot love inferno”

Do angielskich powieści podchodziłam trzy razy: najpierw była to nieudana próba przeczytania “Doktora Jekylaa i Pana Hyde’a”, potem tuż przed maturą starałam się zabrać za “Kubusia Puchatka”, gdzie dotarłam do połowy. Dopiero książka pt. “Hot love inferno” autorstwa Nicky Blue była tą, którą udało mi się przeczytać w całości. I nawet nie zajęło to dużo czasu.

Głównym bohaterem tej pozycji jest prawie trzydziestoletni chłopak imieniem Barry, który jest ninją. Jego jedyną rodziną jest matka, ponieważ jego ojciec zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Jego przygoda rozpoczyna się w dniu, w którym wyszedł razem z dziewczyną, która mu się podobała do kina, gdzie zaatakowali ich wojownicy. Jo została ostatecznie porwana.

Muszę przyznać – początek dość ciężko się czytało, mimo że angielskiego uczę się już parę ładnych lat. Problemem była aplikacja, której używałam ponieważ też nie chłonęła lektur  w tym języku i musiała minąć dłuższa chwila, aż przestawiłyśmy się obie z języka polskiego na anielski. Potem  poszło już z górki.

Barry był dość ciekawą postacią, jednak utożsamienie się z nim na samym  początku, sprawiło mi trochę trudności. Spodobał mi się u niego sam fakt bycia ninją. Jak się okazało, całej tej sztuki i wszystkiego, co musiał wiedzieć, nauczył go ojciec tuż przed tym, zanim zniknął. W dodatku to, że za wszelką cenę chciał uratować Jo, nie bacząc na niebezpieczeństwa sprawiało, iż odbiór tego bohatera był przyjemniejszy.

O dziewczynie nie mam zdania. Jakoś tak zapamiętałam tylko, że pracowała w sklepie z nielegalnymi zabawkami erotycznymi i musiała brać leki, podtrzymujące ją przy życiu.

Najbardziej w pamięć zapadła mi jedna zjawa, którą chłopak przyzwał – pani Jittery Twitch. Wzmianka o niej pojawia się już na początku i według legendy była ona częścią lokalnego folkloru, a o jej postaniu krążyło mnóstwo plotek. Kobieta miała bardzo cięty język (widać to po jej wypowiedziach).

Na tle innych postaci zdecydowanie wyróżniał się gadający pies Keith, który przez pewien czas towarzyszył głównemu bohaterowi i z tego co zrozumiałam, w jakimś stopniu powiązany był właśnie z panią Twitch.

Na plus trzeba uznać przypisy na końcu każdej części, gdzie autor wyjaśniał niektóre pojęcia, w dość żartobliwy sposób, co bardzo umilało odbiór lektury.

Swoją pierwszą przeczytaną angielską książkę uważam za wartą zapoznania się z nią, można ją pochłonąć w ciągu jednego dnia i nawet parę razy się uśmiechnąć. Tak więc jakby ktoś potrzebował miłej lektury na wieczór, a przy okazji chciałby podszkolić język, to serdecznie ją polecam.

English version:

I have had three attempts to read English literature. First I was reading ‘Doctor Jakyll and Mr Hyde’ but I failed to finish it. Then just before my leaving exams I started ‘Winnie-the-Pooh’. However, I also read only a half of this book. Finally, the book ‘Hot love inferno’ by Nicky Blue was the one which I managed to complete and even it didn’t take a long time.

The main hero is Barry – a twenty-eight-year-old boy who is a ninja. He has only his mother because his father disappeared under unclear circumstances. His adventure starts on the day when he and his girlfriend go to the cinema where they are attracted by warriors. Jo gets kidnapped. I must admit that the beginning was pretty hard to read for me although I have been learning English for quite a few years. Then it became easier.

Barry is quite an interesting character. However, it wasn’t easy to identify with him at the very beginning. I like him because of the fact that he is a ninja. It turns out that his father had taught him everything he needed to know just before he disappeared. Additionally, he wanted to rescue Jo at any cost regardless of the danger. It surely makes him a positive character.

I don’t have a strong opinion about the girl. I only remember that she was working in the shop with illegal erotic toys and had to take medicine keeping her alive. The character who managed to draw my attention was Mrs Jittery Twitch – the ghost who was conjured by the boy. She is mantioned at the beginning. According to the legend, she is a part of a local tradition and there are many rumors connected with her. She is rather punchy which can be easily noticed in the way she talks.

Among all the characters, Keith is the one who particularly deserves to be mentioned. Keith is a dog who can talk and he accompanied the main hero for some time.

As I understand, Keith is also connected with Mrs Twitch.
It is also worth mentioning that the footnote at the end of each part, where some terms are explained in a funny way, makes the whole process of reading even more enjoyable.


I believe that my first book which I read in English is worth recommending. You can finish it within one day and it will certainly bring smile on your face. So if you need a pleasant book for a long evening and at the same time you want to practise your English, why don’t you choose…… “Hot love inferno”

 

Niespodziewana niespodzianka – recenzja książki “Niespodzianka”

Raz coś się kończy, raz coś się zaczyna. I mimo że tak nieoczekiwane zmiany, są na samym początku zazwyczaj bardzo nieprzyjemne, to z perspektywy czasu stają się właśnie tym, co najbardziej było nam potrzebne. Jednak aby to zrozumieć, należy do tego dorosnąć.

Tak też właśnie musiało się stać z  Zuza, główną bohaterką powieści pt. “Niespodzianka” autorstwa Agnieszki Niezgody.

Dziewczynę poznajemy tuż po osiągnięciu przez nią pełnoletniości, a przed tym, jak z pewnych osobistych względów uciekła ona do swojego chłopaka, który mieszka w wielkim mieście. Niestety, Marcel już na samym początku pokazuje swoją prawdziwą twarz co skłania zrozpaczoną i przestraszoną Zuzę do drugiej ucieczki. Wtedy też na jej drodze los stawia Marka, który wywraca jej życie do góry nogami…

Książka była dla mnie prawdziwą niespodzianką i mam co do niej mocno mieszane odczucia, mimo tego że dość długo czekałam, żeby móc ją przeczytać. Szczególnie chodzi tutaj o początkową kreację głównej bohaterki.

Zuza w moim odczuciu była dość dziecinna i bardzo niezdecydowana, szczególnie w życiu miłosnym. Nie potrafiłam się w niej odnaleźć, zabrakło mi tego kontaktu, który zazwyczaj łapałam przy głównych bohaterach. Jej dialogi w pierwszych rozdziałach książki na początku mnie śmieszyły, później zaczęły mnie już lekko denerwować. Lubię jednak bohaterów dynamicznych i żeby nie napisać, że Zuza denerwowała mnie przez całą powieść, muszę przyznać, że zrehabilitowała się w momencie, w którym zdecydowała się opowiedzieć o swoich uczuciach. Wtedy też zaczęłam patrzeć na nią przychylnym okiem.

Kontakt złapałam za to z Markiem – jednym z bohaterów. No cóż, przez większość opowieści było mi go zwyczajnie szkoda, bowiem nikt nie zasługuje na takie traktowanie, szczególnie przez osoby, które są uważane za dość bliskie. Nie był on świętym bohaterem i miał swoje za uszami, podobnie jak główna bohaterka, ale jednak jakoś bardziej się do niego przekonałam. Może w dużej mierze przez to, że miał on dobre serce i potrafił okazać zrozumienie w sytuacjach, kiedy ja miałam ochotę odłożyć przez nie książkę.   

Nie opuszczało mnie wrażenie, że akcja biegnie trochę za szybko. Gdyby autorka rozbudowała chociaż kilka scen, było by całkiem inaczej.

Jednak największym moim zastrzeżeniem są początkowe dialogi głównej bohaterki. Używała ona za często jednego słowa, które po pewnym czasie dość mocno zaczęło mnie drażnić.

Mimo wszystko książki nie skreśliłam, a historię w niej opisaną przeczytałam bardzo szybko. Ma ona swoje plusy i minusy ale w ogólnym rozrachunku uważam, że jest to opowieść, z którą warto się zapoznać.

Za egzemplarz dziękuję

Oczami kobiety – recenzja książki “Byłem żałosnym dupkiem, czyli jak żyć z sensem”

“Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to co, już masz w sobie.”

Jak już kiedyś wspominałam w jednej ze wcześniejszych recenzji uwielbiam ten cytat za to, że jest tak bardzo do bólu prawdziwy. Podczas czytania poradnika Johna Kima pt.: “Byłem żałosnym dupkiem, czyli jak żyć z sensem”, mimo tego, iż jest dedykowany dla mężczyzn, odnalazłam w nim kilka rzeczy, które sama mogłabym kiedyś zrobić albo co mogłabym poprawić u siebie.

Jeżeli chodzi o wszelkiego rodzaju poradniki (a już ich trochę mam na swoich półkach i udało mi się je przeczytać), to podczas czytania wyznaję jedną zasadę. Czytam całość i wyjmuję to, co aktualnie mi się przyda. Czy było tak też w tym przypadku?

Wściekły terapeuta, jak nazywa siebie sam autor omawia tam swoją drogę, jaką odbył, żeby z chłopca stać się mężczyzną. Przy okazji przekazuje swoją wiedzę, którą posiadł jako terapeuta.

Właściwie ciężko byłoby mi wziąć te wszystkie rady do serca, jednak znalazło się kilka, w moim odczuciu dość uniwersalnych i z chęcią sama bym wcieliła je w życie. Chociażby to, żeby zamiast być tylko biorcą stać się również i dawcą, robić rzeczy, dzięki którym poczuję, że żyję oraz reagować świadomie, zamiast bezmyślnie (chociaż w większości przypadków pierwsze działają zawsze emocje). To tylko kilka z przykładów, jakie były zaprezentowane w poradniku.

Oprócz złotych rad, udzielanych mężczyznom przez Kima (oczywiście panowie mogą sobie dowolnie wybierać korzystne dal nich), książka zawiera anegdoty albo przykłady, pomagające zobrazować aktualnie omawiane zagadnienia.  

Najbardziej jednak spodobały mi się cytaty, które zostały dodatkowo pogrubione, aby oddzielić je od zwykłego tekstu.

Właściwie to mam mieszane uczucia co do tej książki. Mogę na nią spojrzeć tylko i wyłącznie ze swojej perspektywy. Nie wiem, czy w czymkolwiek pomoże ona mężczyznom, musiałabym pożyczyć ją znajomym i poprosić o opinie.

Osobiście sądzę, że lektura poradnika chyba trochę pomogła mi zrozumieć myślenie płci przeciwnej, to czym tak naprawdę mężczyźni się kierują, kiedy w danym momencie robią tak, a nie inaczej. Z pewnością jednak jest to książka warta uwagi, niezależnie od płci.