Recenzja książki pt.: “Grant”

Kiedy dostałam propozycję recenzji najnowszego tomu należącego do serii o MacGregorach autorstwa Nory Roberts, byłam trochę zaskoczona. Jak się okazało, ta część opowiada o Grancie Campbellu, bracie Shelby, którą to czytelnik mógł poznać w poprzednim tomie.

Mężczyzna odciął się od wszystkich i zamieszkał w latarni morskiej, gdzie mógł w spokoju pracować nad swoim nowym komiksem. Wiódł samotne życie aż pewnej ulewnej nocy, zapukała do jego drzwi niejaka Gennie. Jak się później okazało, dziewczyna była całkiem znaną malarką… 

Okładka książki pt.: "Grant"

Niestety była to dla mnie najsłabsza część całej serii. Jak jeszcze mogłam znieść nieco gburowaty i arogancki charakter Granta, tak niestety główna bohaterka działała mi na nerwy. Jak dla mnie trochę zachowywała się jak mała dziewczynka, chociaż w niektórych momentach mężczyzna też nie zachowywał się fair. 

Na szczęście książkę szybko się czyta, a fabuła jest dość przewidywalna. Z pewnością to powieść dobra na odstresowanie się po pracy. Jeżeli ktoś lubi tytuły spod pióra tej autorki, szuka niezobowiązującej lektury na wieczór, a dodatkowo seria o MacGregorach przypadła mu do gustu, to powinien sprawdzić, czy polubi również historię Granta oraz Gennie.

Za egzemplarz dziękuję

https://www.harpercollins.pl/
https://booktime.pl/

Recenzja książki pt.: “Szanowny Panie”

Lubię czytać debiuty. Ostatnio mogłam zapoznać się chociażby z “Za kurtyną: Apogeum” Laury Savaes, a jakiś czas temu dostałam propozycję zrecenzowania pierwszej powieści Klaudii Paź pt.: “Szanowny Panie”.

Główną jej bohaterką jest Laura, posiadająca dwa marzenia: chciałaby znaleźć miłość życia, a także zostać pisarką. Swoje myśli i emocje przelewa na kartki pamiętnika, z których czytelnik może odtworzyć całą jej drogę ku spełnieniu swoich pragnień.

Okładka książki pt.: "Szanowny Panie"

Niestety między mną a Laurą nie zaiskrzyło. Na początku ją lubiłam, jednak jej zachowanie (np. narzucanie terminu spotkania autorskiego, czy też odpowiedź do redaktora, który odrzucił jej ofertę współpracy) spowodowało, że przestawałam czuć do niej sympatię, chociaż muszę przyznać, że scena z kawą podbiła moje serce i nawet się przy niej uśmiechnęłam. 

Dawno nie czytałam niczego, co zostało napisane w formie dziennika, tak więc była to dla mnie naprawdę miła odmiana. Cała powieść jest na swój sposób bardzo urocza i szybko się ją pochłania. Jeżeli więc lubicie lekkie książki obyczajowe, to zachęcam do samodzielnego wyrobienia sobie zdania o tej pozycji. Będę czekać na kolejne powieści autorki żeby przekonać się, czy i jak zmieniło się jej pióro.

Za egzemplarz dziękuję

https://www.harpercollins.pl/
https://booktime.pl/szanowny-panie,id180413.html?a=sklep.view&produkt=180413

Recenzja książki pt.: “Kto zdradził Annę Frank”

Ostatnio w kinach pojawiła się animowana opowieść nawiązująca do słynnego „Dziennika” Anne Frank. Akurat niedawno miałam okazję przeczytać “Kto zdradził Anne Frank” autorstwa Rosemary Sullivan i dziś chciałabym przedstawić Wam swoje wrażenia z tej lektury. 

“Emerytowany agent FBI Vincent Pankoke i jego niestrudzeni śledczy z ogromną pieczołowitością przestudiowali dziesiątki tysięcy stron akt, w tym nigdy wcześniej nie odkrytych. Przeprowadzili też rozmowy z wieloma potomkami ludzi, którzy znali Franków. Korzystając z metod opracowanych przez FBI, zespół skrupulatnie odtworzył wielomiesięczny tok wydarzeń poprzedzający niesławne aresztowanie – i doszedł do wstrząsającego wniosku.

Kto zdradził Anne Frank to pasjonująca relacja z tej misji. Rosemary Sullivan przedstawia śledczych, wyjaśnia motywy zarówno ukrywających się, jak i ich prześladowców, oraz kreśli sylwetki podejrzanych. Całość dopełnia plastycznymi obrazami Amsterdamu z czasów wojny – miejsca, w którym bez względu na zamożność, wykształcenie czy podejmowane środki ostrożności nigdy nie było wiadomo, komu można zaufać.” *

*fragment opisu pochodzi od wydawcy

Kto zdradził Annę Frank

Reportaż ten został podzielony na dwie części, w których opisano rys historyczny dotyczący mieszkańców Oficyny i ich najbliższych przyjaciół oraz tok śledztwa przeprowadzonego w obecnych czasach. Oprócz tego, czytelnik znajdzie tam również wymienionych członków zespołu dochodzeniowego wraz ze spisem archiwów i instytucji, słowniczek, bibliografię i indeks osób występujących w książce. 

Myślałam, że historia będzie opisana dokładniej, (np. kto zdradził rodzinę Franków), jednak jak się okazało, wszystko jest oparte na domysłach. Sam reportaż nie jest zły i dobrze się go czyta – chociaż bardziej zapamiętałam informacje zawarte w rysie historycznym, niż przebieg samego śledztwa. Jedynym minusem jest zawarcie przypisów na końcu książki, co jest dość niewygodne. 

Jeżeli są tutaj fani publikacji opartych na faktach, interesujący się jednocześnie historią Anne Frank, to polecam zapoznać się z tą pozycją.

Za egzemplarz dziękuję

 

https://www.harpercollins.pl/
https://booktime.pl/

Recenzja książki pt.: “Królestwo Nikczemnych”

Wydawnictwo You&Ya rozpieszcza czytelników – dzięki niemu dostaliśmy polski przekład “Krwi i popiołu” Jennifer L. Armentrout, a także tłumaczenie książki pt.: “Królestwo Nikczemnych” autorstwa Kerri Maniscalco. 

Emilia i Vittoria to czarownice mieszkające wśród normalnych ludzi. Dziewczyny muszą robić wszystko, aby nie zostać zdemaskowane. Pewnego dnia jedna z bliźniaczek znika, a druga przypadkowo odkrywa jej martwe ciało. Emilia za wszelką cenę chce znaleźć mordercę siostry i zrobi wszystko, aby się na nim zemścić. Jest w stanie przywołać nawet jednego z Nikczemnych, aby w tym jej pomógł…

Czekałam na tę książkę, zaczęłam ją pochłaniać…i coś nie zaiskrzyło. Dla sprostowania – nie była to zła historia. Są wiedźmy, demony symbolizujące siedem grzechów głównych (kilku z nich możemy poznać już w części pierwszej np. Pana Gniewu), jest wątek morderstwa i chęć odkrycia tożsamości sprawcy, a całość dobrze się czyta. Co ciekawe, samego romansu w powieści było jak dla mnie bardzo mało. 

Miałam jednak wrażenie, że “Królestwo Nikczemnych” jest wstępem do historii, która ma w dalszych tomach wgnieść czytelnika w fotel (tak mi się przynajmniej wydaje). Czy żałuję czasu spędzonego z tą powieścią? Absolutnie nie. Czy sięgnę po drugi tom? Tak, ponieważ chcę zobaczyć, jak rozwinie się relacja między bohaterami, a także jestem ciekawa, co ma w planach Emilia.

Recenzja książki pt.: “F**k it. Tylko spokój może cię uratować”

Tak jak obiecałam, to już ostatnia książka z przekleństwem w tytule. Nie przedłużając, zapraszam Was na recenzję kolejnego poradnika dotyczącego rozwoju osobistego pt.:“F**k it. Tylko spokój może cię uratować” pióra Johna C. Parkina. 

Sprawy nader rzadko mają się tak, jak powinny. Najczęściej inaczej, niż chcesz. Czasami różnica jest niewielka, niekiedy zaś urasta do rozmiarów przepaści. A to boli. Czujesz złość, frustrację, niezadowolenie. Próbujesz różnych metod, aby interesujące Cię sprawy potoczyły się tak, jak sobie życzysz. Bywa, że się udaje. Trochę. Często jednak mimo wysiłku nic nie idzie po Twojej myśli. Niepokój i niezadowolenie stają się coraz trudniejsze do wytrzymania. Odczuwasz stres i zastanawiasz się, co dalej. A co, jeśli te wszystkie sprawy nie są aż tak istotne, za jakie je uważasz?

Dzięki tej szczególnej książce odkryjesz całkiem wygodną i krótką drogę prowadzącą wprost do spokoju ducha. Przekonasz się, że rozdźwięk między „jak jest” a „jak być powinno” można zlikwidować nie przez samodoskonalenie, zmienianie świata czy naukę medytacji, ale przez proste „pieprzę to!” i pogodzenie się z życiem takim, jakie jest. Nie chodzi jednak o pozostawanie w bierności, a o akceptowanie życia z całą paletą jego barw i odcieni. W tym mądrym, dowcipnie napisanym poradniku znajdziesz szereg wskazówek gotowych do zastosowania w różnych momentach życia. Dzięki tym podpowiedziom odkryjesz cudowny smak wolności – wystarczy tylko odrobina cierpliwości, samoświadomości i… ta książka. *

*Opis pochodzi od wydawcy

 

Polubiłam humorystyczny styl autora, a przy niektórych podanych przez niego przykładach nawet się uśmiechnęłam. Moim zdaniem podczas czytania warto zwrócić uwagę na tzw. test mięśniowy (pojęcie to znałam akurat z “Emocje zadbane i masz wyje**ne”), który jest całkiem ciekawym doświadczeniem. Ostatecznie niby zrozumiałam, jak ten spokój ducha osiągnąć…z tym, że czy do zaakceptowania życia takim, jakim jest, naprawdę potrzeba poradnika?

Mam trochę mieszane uczucia co do tego tytułu. Czy go polecam? Jeżeli ktoś zna wcześniejsze publikacje pisarza i je lubi to jak najbardziej zachęcam do zapoznania się z pozycją “F**k it. Tylko spokój może cię uratować”.



 

Recenzja książki pt.: “Wilczy Lord”

Uwielbiam romanse historyczne. Na swoim koncie mam już m.in “Skandalistę” Nicoli Cornick, “Przebiegłą i niewinną” Shirlee Busbee oraz dwie części cyklu Niepokorni autorstwa Melisy Bel. W tegoroczne Walentynki premierę miał trzeci tom tej serii pt.: “Wilczy Lord”. Dziś zapraszam Was właśnie na jego recenzję. 

Chciałabym zaznaczyć, że książki można czytać niezależnie od siebie, jednak polecam zapoznać się z nimi w kolejności wydania, jako że niektóre postacie przewijają się w tle. 

Wilczy Lord - okładka

Tym razem główną bohaterką jest Charlotte Summer – kobieta sprawująca opiekę nad zadłużonym sierocińcem. Niestety niestabilna sytuacja przybytku zmusza ją do szukania wsparcia finansowego w postaci patrona. Pierwszą osobą, o której pomyślała był Król Rozpusty, właściciel klubu dla dżentelmenów – James Hamilton. Dziewczyna postanowiła postawić wszystko na jedną kartę i poprosiła go o pomoc. On jednak miał dla niej nieco inną propozycję… 

W książkach Melisy uwielbiam to, że pomimo też iż bohaterowie początkowo mogą sobie skakać  do oczu, to i tak od razu wyczuwalna jest między nimi chemia. Tak też było w przypadku Jamesa i Lottie. Jego kręciło to, że dziewczyna do niego nie wzdychała jak większość kobiet, a ją na początku znajomości denerwowało w nim praktycznie wszystko. W końcu kto się czubi ten się lubi.

Było parę scen, przez które się uśmiechnęłam, natomiast przy kilku serce zabiło mi mocniej. Wątek osiemnaście plus również się pojawia, ale napisany jest ze smakiem i nie gorszy czytelnika. Jeżeli znacie pióro autorki i lubicie niezobowiązujące romanse historyczne, to polecam zapoznać się z powieścią pt.: “Wilczy Lord”.

Recenzja książki pt.: “Just F*cking Do It”

Po przeczytaniu “Emocje zadbane i masz wyje**ne” Katarzyny Czyż, przyszła pora na kolejny poradnik dotyczący rozwoju osobistego (a w planach mam jeszcze dwie albo nawet i trzy książki tego typu). Tak więc dziś zapraszam Was na recenzję “Just F*cking Do It” Noor Hibbert (obiecuję, że będzie jeszcze tylko jedna pozycja z wulgaryzmem w tytule). 

“Książka zabiera nas w podróż prowadzącą do zmiany życia na lepsze. Autorka wierzy, że jeśli czegoś naprawdę pragniemy, uda nam się to zdobyć dzięki zmianie negatywnych myśli na pozytywne, odsłonięciu ukrytych autodestrukcyjnych przekonań, unikaniu emocjonalnych wampirów, otaczaniu się pozytywnymi inspirującymi ludźmi, planowaniu w szczegółach, odpoczynkowi, pozwalaniu sobie na chwile ciszy i spokoju, które są kluczowe dla zachowania życiowej równowagi. 

Fundamentalne jest docieranie do swojego wnętrza, bycie z sobą uczciwym i okazywanie wdzięczności za to wszystko, co mamy. 

Dzięki praktycznym ćwiczeniom, które wymagają chwili namysłu, refleksji i zastanowienia się nad naszym tu i teraz oraz nad naszymi marzeniami, możemy poprawić swoje życie. Podczas lektury nie ma się wrażenie słuchania motywacyjnego wykładu, a raczej rozmowy z żywą osobą, z krwi i kości.”*

*opis pochodzi od wydawcy

“Just f*cking do it” złożone jest z 13 rozdziałów, a każdy z nich porusza inny temat np. jeden wyjaśnia, czym jest prawo przyciągania i jak działa, a inny pomaga “przestawić” się na pozytywne wibracje. 

Czy poradnik mi pomógł? Na pewno uświadomił parę rzeczy, ale ciężko mówić o tym, że po przeczytaniu go moje życie jakoś nagle magicznie się odmieniło. Prawdopodobnie przy stosowaniu porad z książki dłużej niż kilka dni, zauważyłabym jakąś zmianę. Jak zresztą napisała sama autorka, trzeba przede wszystkim zacząć działać. Jeżeli więc ktoś lubi czytać tego typu tytuły, to polecam zapoznać się z tą pozycją.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Muza

 

Recenzja książki pt.: “Emocje zadbane i masz wyje**ne”

Przyznaję, że “Emocje zadbane i masz wyje**ne” autorstwa Katarzyny Czyż chciałam przeczytać głównie ze względu na tytuł (podobnie zresztą jak “Just F*cking Do It” Noor Hibbert oraz “F**k it. Tylko spokój może cię uratować” Johna C. Parkina). Ostatnio “przejadły” mi się wszelkiego rodzaju romanse oraz fantastyka, tak więc z chęcią sięgnęłam po lekturę należącą do innego gatunku. 

We wspomnianym poradniku został poruszony temat emocji i tego, jak wpływają one na nasze życie. Oprócz scharakteryzowania smutku, złości, strachu, zazdrości i radości, autorka przytoczyła m.in różne koncepcje szczęścia znane z innych kultur (muszę przyznać, że najbardziej zainteresowała mnie Hygge z Danii). Co ciekawe, w tym tytule pojawił się również mój ulubiony model SMART (wspominałam o nim przy okazji innej recenzji), towarzyszący mi praktycznie od początku studiów (teraz będę go pewnie umiała wyrecytować z pamięci w nocy o północy). 

Okładka książki "Emocje zadbane i masz wyje**ne"

Oczywiście to tylko przykładowe zagadnienia zawarte w lekturze. Po prostu właśnie one najbardziej utknęły mi w pamięci. Moim zdaniem warto zwrócić swą uwagę na podrozdział dotyczący m.in różnic między strachem a lękiem. 

W książce podobało mi się min. to, że oprócz wiedzy z zakresu psychologii, zamieszczono tam także osobiste historie autorki, dzięki czemu czułam się tak, jakbym siedziała i rozmawiała z Panią Kasią twarzą w twarz. Jeżeli ktoś z Was lubi czytać poradniki i chciałby się czegoś dowiedzieć na temat emocji, to polecam zapoznać się z “Emocje zadbane i masz wyje**ne”.