Chyba po raz pierwszy zdarzyło mi się czytać książkę osadzoną w realiach I wojny światowej, do której autorka dodała elementy fantastyki. I była to całkiem niespodziewana mieszanka.
Brat Laury zniknął z pola bitwy. Został uznany za zmarłego, a jego siostrze przesłali jego rzeczy. Główna bohaterka jednak ma wrażenie, że Freddy żyje i postanawia go odnaleźć. W trakcie śledztwa słyszy o tajemniczym skrzypku, którego wino powoduje zapomnienie. Nie bierze za nie pieniędzy, ale coś o wiele cenniejszego…

Co prawda „Przekleństwo zapomnienia” pewnie dałoby się przeczytać w ciągu jednego dnia, ale dla mnie była to książka trochę ciężka w odbiorze, więc sobie ją dawkowałam. Czułam smutek głównej bohaterki oraz emocje jej przyjaciółki Pim, która straciła syna.
Co do Laury, to wydawała się taką twardą postacią, do której ciężko się zbliżyć. Z drugiej strony nie było to nic dziwnego, biorąc pod uwagę jej traumy i świat, w jakim przyszło jej żyć. Bardziej polubiłam jej brata. Już od pierwszego rozdziału z zapartym tchem śledziłam jego poczynania. Tajemniczy skrzypek występujący w powieści sprawił, że dzięki temu opowieść bardziej „ożyła”.
Jest to na pewno interesujący tytuł. Jeżeli lubicie takie przeplatane tematy, polecam zapoznać się z książką pt.: „Przekleństwo zapomnienia”.