Bałtyk – przewodnik dla młodszych

Za chwilę majówka i matury, a potem czerwiec i upragnione wakacje. Póki jest jeszcze trochę czasu do zaplanowania wypoczynku, chciałabym Wam pokazać bardzo ciekawy przewodnik po naszym morzu pt.: „Bałtyk” autorstwa Jana Wilkanowskiego. 

Autor zabiera czytelników w podróż po wybrzeżu. Cała wycieczka zaczyna się w Malborku, a kończy w charakterystycznym zakątku Świnoujścia, zwanego Stawa Młyny. W książce tej m.in. zostali opisani różni mieszkańcy Bałtyku, porównano orła i bielika, a także sprawdzono, czym różnią się od siebie poszczególne gatunki mew. Oprócz tego przytoczono różnego rodzaju legendy (np. opowiadającą o tym, dlaczego morze jest słone). Dodatkowo całość zdobią piękne ilustracje autorstwa Aleksandry Krzanowskiej.

Okładka przewodnika pt.: „Bałtyk".

Kiedy byłam młodsza, często jeździłam nad morze razem z rodziną. Już nawet nie wiem, ile czasu upłynęło od mojej ostatniej wizyty i z chęcią bym się znów tam wybrała. Wróciłabym do części wymienionych w przewodniku miejsc (np. do skansenu w Klukach czy chociażby na Kaszuby) lub też zwiedziła całkiem nowe (jakoś tak się złożyło, że nigdy nie odwiedziłam Międzyzdrojów, gdzie można zobaczyć np. Aleję Gwiazd). 

„Bałtyk” to propozycja idealna dla młodszych i starszych osób. Jeżeli więc ktoś miałby w planach wyjazd nad morze wraz z dziećmi, to bardzo polecam zaopatrzyć się w ten tytuł.

Współpraca barterowa z Wydawnictwem Literackim 

 

Sami w eterze – love story Regan i Alda

Pięć miesięcy temu miałam okazję przeczytać „The Atlas Six”, czyli jedną z książek autorstwa Olivie Blake. Dziś natomiast chciałabym porozmawiać z Wami na temat innej historii tej autorki, mianowicie mam na myśli powieść pt.: „Sami w eterze”. 

Charlotte Regan choruje na zaburzenia afektywne dwubiegunowe. W dodatku w przeszłości miała epizod z fałszowaniem pieniędzy, za co została wysłana na przymusową terapię. Obecnie pracuje jako przewodnik w pewnym muzeum. Aldo Damiani to doktorant, który uczy na uniwersytecie. Cierpi na depresję kliniczną. Pewnego dnia ta dwójka wpada na siebie w zbrojowni Instytutu Sztuki w Chicago. I tak właśnie zaczyna się ich wspólna opowieść. 

 

Okładka książki pt.: „Sami w eterze"

Na początku byłam wręcz przekonana, że nie polubię się z tym tytułem, jednak po parunastu stronach coś się zmieniło. Z ciekawością zaczęłam śledzić losy Alda i Regan, a także obserwowałam rodzące się między nimi uczucie. Narracja była prowadzona nietypowo i specyficznie, ale o dziwo – podobała mi się. Co ciekawe, w powieści zostały wplecione informacje o pszczołach. Nie jest ich dużo, ale świetnie uzupełniają całą historię. 

Uważam, że książka jest naprawdę warta przeczytania. Z pewnością nie jest to szablonowa i lekka historia o miłości. Po całej lekturze warto zainteresować się tym, napisanymi przez samą autorkę podziękowaniami.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Muza 

Marcowa paczka z Bulgoczącego Kociołka + dodatki

Boxy książkowe i okołoksiążkowe już dawno nie gościły na moim blogu, tak więc najwyższa pora to zmienić. Na pierwszy ogień idzie marcowa paczka z Bulgoczącego Kociołka, a w przyszłym miesiącu pojawi się recenzja boxa kwietniowego, którego tematem są Huncwoci. 

Marcowa paczka z Bulgoczącego Kociołka 

Motywem przewodnim pudełka byli „Weasleyowie”. Jak widać na zdjęciu, karton z zawartością został poddany kociej inspekcji, która wypadła pozytywnie. Po całej procedurze mogłam zajrzeć w końcu do środka. 

 

Marcowy box z Bulgoczącego Kociołka

Jeżeli chodzi o mojego ulubionego rudzielca z serii o Harrym Potterze, to na spółkę wygrywają bliźniacy. Dlatego też bardzo się ucieszyłam, kiedy znalazłam przedmioty nawiązujące do tych postaci. 

W środku znalazł się m.in. plakat z Magicznych Żartów Wesleyów, reklamujący jeden z ich gadżetów, zakładka do książki z Fredem i Georgem oraz Wrzeszczące jojo. Sprawdziłam, działa bez zarzutów i całkiem ładnie się świeci, a, jako że do zakupu takich magicznych rzeczy, potrzebne są pieniądze, w paczce znalazła się również replika monet, które obowiązują w magicznym świecie. 

Marcowy box z Bulgoczącego Kociołka — zawartość
Marcowy box z Bulgoczącego Kociołka — zawartość

Nie zabrakło również nawiązań do ich rodzeństwa – Ginny, najmłodsza z tej rodziny, dostała swój własny Światłoklik, czyli naturalną świeczkę sojową o zapachu grejpfruta, goździków i żurawiny. Ma bardzo ciekawy i ładny zapach. Ron natomiast otrzymał własną kartę tarota.

Bill – najstarszy z rodzeństwa miał za to zadedykowaną „Zieloną herbatkę Billa” z „Liści, Fusów, Patronusów” (autorska seria herbat Bulgoczącego Kociołka). W jej skład wchodzi zielona Sencha, nagietek, aronia, opuncja i chaber. Parzy się ją w 75 stopniach, przez 6-8 minut. 

Pojawiło się również nawiązanie do Molly Wesley w postaci fasolek z jej ogrodu.

Marcowy box z Bulgoczącego Kociołka — zawartość
Marcowy box z Bulgoczącego Kociołka — zawartość
Marcowy box z Bulgoczącego Kociołka — zawartość

Dodatkowo w pudełku znalazłam portret ciotki Muriel. Była także koszulka i obwoluta na książkę, ale te dwa itemy pokażę Wam przy okazji innego posta. 

Zawartość boxa

Pozostałe Potterowe nawiązania 

A skoro mowa o ozdobach do ciała, to przy okazji pokażę Wam mój najnowszy nabytek – puchoński kotek na stosie książek (modelką i inspiracją była moja własna kotka). 

Tatuaż biało-czarnego kotka w czarno-żółtym szaliczku

I ostatnia Potterowa rzecz, jaką ostatnio nabyłam to otulacz na książkę od sillywords.handmade. Jak widać na załączonym obrazku, mam już dwie osłonki na lektury. Na żywo obie prezentują się jeszcze lepiej. W otulacz wszyto wstążkę, pełniąca rolę zakładki. Dzięki temu mam ją od razu pod ręką i w każdej chwili mogę zaznaczyć stronę, na której skończyłam czytać. Najczęściej używam tego z liskami, ale za niedługo zacznę nosić ze sobą biały. 

Otulacze na książki

Dajcie znać, co najbardziej Wam się podoba. 

Zaginione klejnoty – pierwszy tom cyklu Dworek nad Biebrzą

Jakiś czas temu skończyłam czytać „Zbuntowaną szlachciankę” ostatni tom serii W dolinie Narwi. Nie zdążyłam jednak stęsknić się za piórem autorki, ponieważ niedługo później otrzymałam „Zaginione klejnoty”, czyli pierwszą część nowego cyklu Urszuli Gajdowskiej pt. Dworek nad Biebrzą. 

Izabela Wieczorek to panna na wydaniu, która nie zachowuje się tak, jak przystoi pannie z XIX wieku. I mimo tego, że adoratorów jej nie brakuje, to dziwnym zrządzeniem losu, zazwyczaj znikają oni w tajemniczych okolicznościach. Podczas konkurów wraz z jednym z kawalerów, ginie pamiątka rodowa. Baron Klemens Krzyżewski próbuje ją odnaleźć, więc rozpoczyna śledztwo. Zaczyna kręcić się w pobliżu Izabeli oraz jej wuja. Czy jednak jest gotów na to, co uda mu się odkryć? 

Okładka książki pt.: „Zaginione klejnoty”

„Zaginione klejnoty” były dla mnie lekką lekturą na jeden wieczór. Zaskoczyła mnie kreacja wicehrabiego Giełczyńskiego, ale muszę przyznać, że była świetna i bardzo do niego pasowała. Za Izabelą na początku nie przepadałam, ale ostatecznie polubiłam tę postać. Pod koniec, kiedy cała akcja dobiegała końca, wstrzymywałam oddech. Zrobiło się naprawdę interesująco i chciałam szybko poznać finał całej opowieści.  

Myślę, że ta pozycja może spodobać się osobom, które lubią czytać romanse historyczne. 

Współpraca barterowa z wydawnictwem Szara Godzina

„This Wicked Fate. Przeklęte przeznaczenie” – powrót Bri

Jeżeli chodzi o mitologię grecką, to pierwszy kontakt z nią miałam już w dzieciństwie, dzięki animowanej wersji „Herkulesa”. W późniejszych latach zapoznałam się z „Mitologią” Jana Parandowskiego i na tym zakończyła się moja przygoda z wierzeniami Greków. Po dość długiej przerwie, z ciekawości sięgnęłam po „This Poison Heart. Zatrute serce”, czyli historię dziewczyny imieniem Bri, posiadającej pewien niezwykły dar. W treści znalazło się dużo nawiązań właśnie do greckich bogów i bogiń. Natomiast 12.04.2023 roku premierę miał drugi tom tej powieści, czyli „This Wicked Fate. Przeklęte przeznaczenie”. 

UWAGA: POJAWIAJĄ SIĘ NAWIĄZANIA DO POPRZEDNIEJ CZĘŚCI SERII. MOŻLIWE SPOILERY. 

Serce Bri zostało rozdarte na milion kawałków w momencie, kiedy zmarła jej mama. Dostała ona jednak szansę na uratowanie jej życia. Hekate dała głównej bohaterce trochę czasu, na wykonanie prawie niemożliwego zadania. Mianowicie dziewczyna musiała połączyć wszystkie części serca Apsyrtosa. Byłoby to o wiele łatwiejsze, gdyby Bri i jej najbliżsi wiedzieli, gdzie szukać ostatniego fragmentu. Rozpoczął się wyścig z czasem. Kogo spotkała na swojej drodze? Ile będzie musiała poświęcić, aby uratować tych, których kocha? 

Okładka książki pt.: „This Wicked Fate”.

Miałam problem z postacią Marie. Już w pierwszej części za bardzo za nie przepadałam, a kiedy wydawało mi się, że uda jej się zdobyć moją sympatię, robiła coś, co znów mnie od niej odsuwało. Tak więc jest to bohaterka, do której mam mocno mieszane uczucia. 

W opowieści znalazło się trochę wypraw, tajemnic, a raz nawet zrobiło mi się przykro. Trochę żałuję, że nie został poruszony wątek jednego z bogów, którego imię zostało wspomniane w treści. Mogłoby to być fajne urozmaicenie całej historii. „This Wicked Fate. Przeklęte przeznaczenie” podobnie jak jej poprzedniczka daje mi vibe „Naszego magicznego Encanto”. Tym razem jakoś tak miałam wrażenie, że Persphone przypominała mi Luisę. Była to dla mnie przyjemna książka, idealna na relaks po ciężkim i męczącym dniu.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Moondrive.

 

Darkfever – pierwszy tom Kroniki Mac O’Connor

Ostatnio coraz częściej zdarza mi się czytać książki, które zawierają ostrzeżenia dotyczące trudnych tematów poruszanych przez autorów. „Darkfever” jest kolejnym przykładem takiej właśnie powieści. Pojawia się w nim m.in. śmierć, trauma, przemoc seksualna i psychiczna. Lektura ta przeznaczona jest dla czytelników 18+. 

Mac straciła siostrę. Kto to zrobił? Dlaczego akurat musiała to być ona? To nie jedyne pytania, na jakie główna bohaterka chciałaby uzyskać odpowiedzi. Okazało się, że przed śmiercią, Alina zostawiła na jej skrzynce głosowej tajemnicze wiadomości. Mac postanawia wyruszyć do Dublina, aby odkryć tajemnicę śmierci siostry. Jednak pytań zaczyna pojawiać się coraz więcej, a część może wyjaśnić tajemniczy Jericho Barrons…

Okładka książki pt.:  „Darkfever”

W zasadzie Mac oraz Emilia mogą sobie podać ręce. Obie straciły swoje rodzeństwo w dość dziwnych i zagadkowych okolicznościach. Chociaż jak mam być szczera, to nie wiem dlaczego, ale cały czas gdzieś z tyłu głowy miałam na uwadze fakt, że cała powieść trochę przypominała mi „Alicję w Krainie Zombie”. Obie główne bohaterki były blondynkami, straciły swoje siostry oraz widziały to, czego nie zauważyłby normalny człowiek. Jednak na tym ich podobieństwo się kończyło. 

Szczerze, to sama nie wiem, co myśleć o tej książce. Miałam wrażenie, że bohaterka jak na swój wiek zachowuje się trochę infantylnie. Za to Jericho – złośliwy i arogancki partner Mac, pomagający jej w śledztwie, na swój sposób mnie zaintrygował. Znalazło się też kilka scen, przy których się uśmiechnęłam, natomiast jak dla mnie było tu też trochę zbędnych opisów.  

„Darkfever” potraktuję jak wstęp do całej historii. Nie była to zła lektura, ale zabrakło mi emocji, które wgniotłyby mnie w fotel. Poczekam na kolejne tomy i zobaczę, czy coś się w tej kwestii zmieniło.

Współpraca barterowa z wydawnictwem You&Ya

Królewska guwernantka – historia Marion Crawford

Nie jestem jakąś wielką fanką rodziny królewskiej. Coś o niej wiem, ale nie jest to mój główny kierunek zainteresowań. Czasem jednak zdarza się, że mam możliwość zapoznania się z powieścią, która opowiada o tej najsławniejszej angielskiej rodzinie. Stąd też w moich książkowych zbiorach znalazła się „Królewska guwernantka” – historia Marion Crawford. 

Główna bohaterka królewską guwernantką została w roku 1933. Początkowo wzbraniała się przed tym, ponieważ bardzo chciała zostać nauczycielką w slumsach. Starała się pokazać Elżbiecie oraz jej siostrze Małgorzacie prawdziwy świat poza murami ich domu. Kobieta spędziła u rodziny królewskiej siedemnaście lat, aż pewnego dnia zrobiła coś, za co została praktycznie wymazana z kart historii. 

Okładka książki pt.: „Królewska guwernantka”.

Tak szczerze? Mam mieszane uczucia względem bohaterki – albo była mi obojętna, albo nie rozumiałam jej postępowania. Czasem też nie wiem, skąd wnikała jej frustracja względem pewnych sytuacji. Na plus z pewnością jest to, że Marion dostała swoją własną opowieść, dzięki czemu być może więcej osób dowie się, że w ogóle istniała. Nie powiem – końcówka jednak trochę chwyciła mnie za serducho. Tę książkę poleciłabym gównie osobom, które interesują się rodziną królewską.

Współpraca barterowa z 

Sarah Bernhardt. Niezrównana aktorka – książka dla fanów teatru

Z książką C.W. Gortnera po raz pierwszy miałam do czynienia około cztery lata temu. Czytałam wtedy powieść pt.: „Maria Fiodorowna. Pamiętnik carycy”. Natomiast niedawno miałam okazję zapoznać się z innym tytułem tego autora mianowicie mowa tutaj o „Sarah Bernhardt. Niezrównana aktorka”. 

Sarah była niechcianą córką kurtyzany, która pewnego dnia posłała ją do szkoły prowadzonej przez zakonnice. Główna bohaterka odnalazła tam swoje powołanie – teatr. Aby uniknąć losu swojej matki i ciotki, starała się zdobyć uznanie na scenie. Życie kobiety pełne było skandali, jednak dzięki talentowi oraz odważnym interpretacjom postaci, w które się wcielała, udało się jej zdobyć uznanie świata. 

Okładka książki pt.: „Sarah Bernhardt. Niezrównana aktorka".

Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej postaci, tak więc naprawdę cieszę się, że mogłam zapoznać się z tą pozycją. Życie Sarah z pewnością nie było łatwe, jednak przezwyciężała kolejne przeciwności losu, dzięki czemu spełniała swoje marzenia. Samotnie wychowywała syna (ojciec dziecka nie poczuwał się do odpowiedzialności) oraz opiekowała się młodszą siostrą. Oparcie znalazła jedynie w starszej sąsiadce oraz dawnej przyjaciółce ze szkoły. Poznała wiele postaci tj. np. Oskara Wilde czy też Wiktora Hugo. W pewnych sytuacjach potrafiła pokazać swój charakter, nie licząc się z ewentualnymi konsekwencjami. 

Była to interesująca lektura. Autor „oddał” głos głównej bohaterce, która opowiedziała czytelnikom swoją historię. Jeżeli ktoś jest fanem pióra tego pisarza, to być może ta powieść mu się spodoba.

Współpraca barterowa z 

Twoje spokojne dziecko. 50 ćwiczeń, które pomogą dzieciom opanować złość – książka dla najmłodszych

Co robicie, kiedy poczujecie gniew? Ja najczęściej biorę się za sprzątanie (głównie szafy, składanie ubrań mnie relaksuje), a czasem wychodzę na spacer. Nie zadałam tego pytania bez powodu, ponieważ dziś chciałabym Wam przedstawić książkę pt.: „Twoje spokojne dziecko. 50 ćwiczeń, które pomogą dzieciom opanować złość”. 

Najmłodszym jest o wiele trudniej okiełznać swoje emocje, więc nic dziwnego, że potrzebują pomocy w zrozumieniu swoich uczuć. Dlatego też Samantha Snowden, Ma stworzyła ten krótki, ale bardzo praktyczny zestaw ćwiczeń. Dzięki niemu dziecko zrozumie, czym jest złość, skąd się ona bierze, uświadomi sobie, czym się objawia, ale również nauczy się mówić o swoich potrzebach. 

Okładka książki pt.: „Twoje spokojne dziecko. 50 ćwiczeń, które pomogą dzieciom opanować złość”

Całość podzielona jest na trzy części. W każdym rozdziale poruszone są zagadnienia związane ze zdenerwowaniem. Autorka w bardzo prosty sposób sformułowała polecenia do zadań i łatwym językiem objaśniła, czym jest np. kora przedczołowa czy ciało migdałowate. Wyjaśniła także to, co dzieje się w ciele i mózgu, kiedy człowiek się złości. 

Ćwiczenia opisane w książce są interesujące. Pociecha może wykonywać je samodzielnie lub też z pomocą kogoś dorosłego. Chociaż muszę przyznać, że najbardziej zainteresowało mnie to, noszące nazwę „Słoik z brokatem”. Myślę, że jest to przydatna książka, która być może pomoże jakiemuś maluchowi w nauce kontroli nad swoimi emocjami.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Sensus