Recenzja książki pt.: “Za kurtyną: Apogeum”

Na premierę debiutu Laury Savaes pt.: “Za kurtyną: Apogeum” czekałam tak samo niecierpliwie, jak na “Krew i popiół” Jennifer L. Armentrout. Niestety kilka razy natrafiłam na nieoznaczone spoilery, które spowodowały, że czytając znałam już większość wydarzeń zawartych w książce. 

Historia Leny zaczyna się w momencie, kiedy razem z bratem i kilkoma innymi osobami udaje się na wycieczkę wspinaczkową. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że podczas czołgania się przez jeden z jaskiniowych tuneli, nagle znalazła się w królestwie Ardiven, które znajduje się na skraju wojny domowej. Starając się odnaleźć w nowej rzeczywistości poznała tam Eavana oraz Cedrica. 

Okładka książki pt.: "Za kurtyną: Apogeum"

Przez dłuższy czas nie mogłam się przekonać do Leny. W pewnym jednak bardzo mi zaimponowała tym, że potrafiła „pokazać pazurki”. Co do męskich postaci, to na początku nawet lubiłam Eavana, ale później miałam wrażenie, że niekiedy zarówno on jak i Cedric zachowywali się jak małe dzieci. Moim zdaniem było to dość irytujące. Plusem opowiedzianej historii z pewnością była chemia, którą dało się wyczuć między bohaterami. 

Niestety książka mi się dłużyła, ale w ostatecznym rozrachunku nie jest ona zła. Jeżeli więc lubicie poznawać debiutujących pisarzy, a także jesteście fanami fantastyki, to polecam spotkanie z tą powieścią i wyrobienie sobie o niej zdania samemu. Z pewnością sięgnę po kolejny tom, aby sprawdzić, jak potoczy się dalsza historia Leny oraz by przekonać się jak rozwinie się pióro autorki.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu You&Ya.

Recenzja książki pt.: “Siedem i pół nocy. Kochanek z Marrakeszu”

Niedawno wspominałam Wam o dwóch najnowszych książkach pochodzących spod pióra Bibi Von Braut. Wrażenia z “Trzynastu godzin. Kochanka z jej snów” przedstawiłam już w poprzednim poście. Teraz przyszła kolej na drugą, czyli “Siedem i pół nocy. Kochanek z Marrakeszu”. 

Chciałabym od razu zaznaczyć, że opowiedziane historie nie łączą się ze sobą i nie jest to seria, tak więc można je czytać w dowolnej kolejności. 

Okładka książki "Siedem i pół nocy"

Tym razem główną bohaterką jest Klara, która z dnia na dzień traci pracę. Jako kobieta kochająca luksus oraz będąca matką małej dziewczynki, nie może sobie ona pozwolić na brak zatrudnienia. Po paru nieudanych (czasem zawierających też niemoralne propozycje) rozmowach o pracę, bohaterka poznaje Maxa, który oferuje jej zagraniczną podróż w charakterze osoby towarzyszącej. Sprawy na wyjeździe się komplikują. Jak skończy się ta egzotyczna przygoda? 

Muszę przyznać, że bardzo polubiłam postać Maxa, chociażby dlatego, że gdy zaproponował wyjazd, to dał wszystkie namiary na siebie i hotel oraz powiedział, że informacje te może ona przekazać swoim najbliższym by nie martwili się o nią. W mojej opinii było to bardzo fair z jego strony. Ciekawa była scena porwania głównej bohaterki i motyw samego uprowadzenia. 

“Siedem i pół nocy. Kochanek z Marrakeszu” to kolejna niezobowiązująca lektura na wieczór. Polecam ją osobom, którym nie przeszkadzają wątki osiemnaście plus i chcą spędzić czas z lekką powieścią.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Lekkiemu

 

  

Recenzja książki pt.: “Trzynaście godzin. Kochanek z jej snów”

Znacie jakieś książki, które zostały napisane przez autorów ukrywających się pod pseudonimem literackim? Przyznam, że u mnie znalazłoby się kilka takich pozycji, a dzięki uprzejmości Wydawnictwa Lekkiego, mogłam do tego grona dodać dwie powieści pisarki, znanej jako Bibi Von Braut. Póki co mam “Trzynaście godzin. Kochanek z jej snów” oraz “Siedem i pół nocy. Kochanek z Marrakeszu” i dziś chciałabym Wam opowiedzieć o tej pierwszej pozycji. 

Z tego co zauważyłam, to Bibi kreuje na bohaterki kobiety, lubujące się w rzeczach drogich i luksusowych (np. Prada czy Dior). Przyznam, że nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek czytała powieść, gdzie występowałyby tak ekskluzywne marki.

 

Okładka książki "Trzynaście godzin"

Historia opowiada o Agnes, która pewnego ulewnego dnia trafia do najprawdziwszego zamku. Jak się okazuje, posiadłość nie jest opuszczona, a jego właścicielem jest pewien przystojny i niebieskooki baron o imieniu Noah, zachowujący się tak, jakby oczekiwał jej przybycia. Jednak mężczyzna posiada parę sekretów…czy kobieta jest gotowa, aby je poznać? 

W pierwszej chwili pomyślałam, że Noah był duchem, na szczęście pomyliłam się co do tej kwestii bo przyznam, że czułabym się trochę dziwnie czytając o romansie ducha i człowieka. Podobała mi się stworzona przez autorkę relacja między głównymi bohaterami, a postać babci tajemniczego barona wprost uwielbiałam. Ogólnie lubię, gdy w książkach występują starsze Panie, które nie zachowują się jak typowe babcie i jeszcze potrafią korzystać z życia. 

Czytelnik natknie się tu na sceny łóżkowe, jednak nie są one bardzo gorszące (chociaż niektóre mogą być osobliwe), a całą historię można przeczytać w niecałe kilka godzin. Polecam ją osobom lubiących romanse oraz tym, które szukają niezobowiązującej lektury na wieczór.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Lekkiemu

Recenzja książki pt.: “Nikt nie widzi słoni”

Jakiś czas temu na blogu opublikowałam recenzje dwóch książek autorstwa Katarzyny Wierzbickiej. Były to “Duże troski małych zwierzątek” oraz “Tajne przez magiczne”. W dzisiejszym poście chciałabym Wam przedstawić najnowszy tytuł skierowany do rodziców i ich dzieci, jakim jest “Nikt nie widzi słoni”. 

Okładka książki "Nikt nie widzi słoni"

Książka jest stosunkowo krótka i porusza problem odrzucenia przez rówieśników z powodu choroby lub niepełnosprawności. Ma ona pomóc najmłodszym w samoakceptacji i skupieniu się na swoich mocnych stronach. Ukazuje również to, jak czują się osoby, które zostały wykluczone ze społeczeństwa. 

Historia opowiada o żyjącym wśród ludzi Słoniu, którego nikt nie zauważa – właśnie dlatego, że jest inny i nie pasuje do reszty. Mimo to pewnego dnia spotyka miłość swojego życia, jaką jest mieszkająca w zoo Słonica. Po jakimś czasie rodzi się im córeczka, która niestety jest  nieakceptowana przez pozostałe dzieci. Do czasu, aż spotyka pewną Dziewczynkę, która uświadamia jej coś ważnego… 

Bardzo lubię książki dla dzieci, napisane przez Kasię. Każda z nich zawiera w sobie życiowe przesłanie. Dodatkowo warto wspomnieć, że w “Nikt nie widzi słoni” są zawarte bardzo ładne ilustracje stworzone przez Agę Gaj. Pozycję tę polecam z całego serca rodzicom, szukającym wartościowych lektur dla swoich pociech.

Za egzemplarz dziękuję autorce

Recenzja książki pt.: “Okrutna obsesja”

Przez pewien czas na mojej liście “Niezbyt lubianych bohaterów” znajdowały się tylko dwie postaci. Niestety po przeczytaniu “Okrutnej obsesji” autorstwa J. L. Beck oraz C. Hallman, mogę dopisać tam jeszcze jedną osobę. 

Wspomniana książka opowiada o pracującym dla mafii chłopaku imieniem Zane oraz Dove, która zajmuje się zwierzętami w schronisku. Mężczyzna ma na jej punkcie niezdrową obsesję i cały czas ją obserwuje. Wszystko dlatego, że w przeszłości już się spotkali. Gdy pewnego dnia szef każe zabić mu dawną znajomą, Zane postanawia ją uprowadzić i zmusić, aby z nim zamieszkała.

Okładka książki pt.: "Okrutna obsesja"

Niestety przez całą lekturę miałam wrażenie, że Zane próbuje przekonać czytelnika do tego, że wcale nie jest potworem. Okej, mordował ludzi, ale przecież na świecie są od niego jeszcze gorsze osoby. W dodatku ta jego obsesja na punkcie dziewczyny, ciągłe kontrolowanie jej życia i pozbywanie się każdego faceta z którym się spotykała… Dla mnie był tak toksycznym bohaterem, że naprawdę żałowałam, że Dove w samoobronie nie walnęła go lampą mocniej. 

Towarzyszyło mi też odczucie, że większość powieści opierała się na przekonaniu Dove do pokochania go, a ciekawsza część fabuły rozpoczęła się dopiero pod sam koniec książki i co gorsze została gwałtownie przerwana.

Niestety pod względem fabularnym “Okrutna obsesja” mi się nie podobała. Jeżeli ktoś mimo wszystko czuje się zainteresowany tą pozycją, to zachęcam do samodzielnego wyrobienia sobie o niej zdania.

 

Recenzja książki pt.: “Przełęcz”

Niedawno na rynku wydawniczym pojawiła się książka autorstwa Krzysztofa Domaradzkiego pt.: “Przełęcz”. Pisząc swą powieść, pisarz inspirował się prawdziwymi wydarzeniami, które miały miejsce na Przełęczy Diatłowa w roku 1959. 

Warto wspomnieć, że w lekturze tej fikcja literacka miesza się z rzeczywistością. Przykładowo, zamiast Igora Diatłowa występuje tu Wiktor Gonczar. Część miejsc oraz scen stworzono na potrzeby fabuły, jednakże są też takie, które pokrywają się z rzeczywistymi zdarzeniami z tamtego okresu. 

Historia rozpoczyna się w momencie, gdy Żenia Kowalczuk (pracujący jako prywatny detektyw), dostaje zlecenie rozwiązania zagadki sprzed prawie 60 lat. W pierwszej chwili nie jest zainteresowany, jednak po jakimś czasie zostaje zmuszony do przyjęcia zadania. Jego partnerką w tej misji jest Anna Gamowa (pseudonim Uzi). Czy uda im się rozwiązać zagadkę, pomimo tego, że komuś śledztwo to jest bardzo nie na rękę? 

Narracja jest tu prowadzona z kilku perspektyw – Żeni, Uzi oraz uczestników wyprawy. Nie utożsamiałam się z żadną z postaci i też nie starałam się odgadnąć, co tamtej nocy naprawdę zaszło nad przełęczą. Dałam się ponieść opowieści. Oczywiście to, co zostało opisane w książce nie jest oficjalnym wyjaśnieniem sprawy, ponieważ, do dziś nikt nie wie co wydarzyło się tamtej nocy. 

Książkę polecam osobom czytającym kryminały, a także tym, które interesują się zagadką Przełęczy Diatłowa, ale nie oczekują kolejnej, naukowej publikacji na ten temat.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Literackiemu.

 

Recenzja książki “Karma”

Większość książek które ostatnio czytałam, pomagało mi uciec od rzeczywistości i chodź trochę się zrelaksować. Wszystko zmieniło się, kiedy zagłębiałam w powieść pt.: “Karma” autorstwa Gabrieli Gargaś. Pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki wywarło na mnie ogromne wrażenie. 

Gaja jest dziennikarką, piszącą artykuł o korporacji Dream Company, produkującej słodycze. Już pierwszego dnia pobytu w firmie poznaje Ryana – jednego z pracowników na wyższym szczeblu. Przez jakiś czas wszystko idzie gładko – kobieta rozmawia z innymi osobami w przedsiębiorstwie i zbiera materiały do publikacji. Jakiś czas później między Gają a Ryanem wybucha romans, który po pewnym czasie ona próbuje zakończyć. Jednak mężczyzna tak łatwo nie wypuści jej ze swoich łap… 

“Karma” była powieścią gorzką. Ukazywała to, jak jedna decyzja może zmienić życie. Nie tylko głównych bohaterów, ale także ich otoczenia. Całość historii dopełniały chociażby układy i układziki, które były w firmie na porządku dziennym (na przykład awans za romans z przełożonym, co jest dość mocną skazą na wizerunku przedsiębiorstwa). 

Po przeczytaniu książki i chwilowym “przetrawieniu” fabuły czułam smutek. Nie utożsamiałam się z żadnym z bohaterów, raczej patrzyłam, jak powoli ich życie zaczyna się sypać niczym domek z kart. Najbardziej jednak w tym wszystkim szkoda mi było męża Gai i żony Ryana. 

Jest to ciężka lektura, ale jak dla mnie warta przeczytania. Jeżeli ktoś nie boi się ciężkich tematów, to polecam się zapoznać z tą powieścią.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwo Literackie

Recenzja książki “Kroniki Pierwszego Proroctwa – Związanie Losów”

Ostatnio czytałam trzy pierwsze księgi cyklu fantasy pt.: Złamane Krainy autorstwa Dominika Kielanowicza. Po chwilowej przerwie od fantastyki, znów wróciłam do tego gatunku. Na pierwszy ogień poszła książka pt.: “Kroniki Pierwszego Proroctwa – Związanie Losów” autorstwa Patryka Jaronia. 

Jeden admirał na południu, starający się zapobiec katastrofie zagrażającej całemu kontynentowi. Trójka szpiegów na północy, badająca sprawę zaginięć osób należących do pewnej rasy. Generał z wojskiem na zachodzie starający się odnaleźć źródło agresywnego zachowania miejscowej zwierzyny, która do tej pory była łagodna. Jeden wykładowca z akademii z pamięcią absolutną. Kilka różnych postaci – jedna wspólna historia. 

Okładka książki "Kroniki Pierwszego Proroctwa - Związanie losów"

Mam mieszane uczucia co do tej powieści. Z jednej strony jest tu ciekawy pomysł na fabułę, a z drugiej za duża ilość bohaterów. Niestety muszę przyznać, że zaczęłam mieszać imiona niektórych z nich, więc starałam się zapamiętać tylko tych najważniejszych. Historia momentami mi się dłużyła, co wybijało mnie z rytmu czytania.

Najbardziej polubiłam wątki poświęcone admirałowi Reyesowi oraz generałowi Barsonowi. Czytało się je szybko i przyjemnie. Co jest dość ciekawe, postaci kobiece występują głównie gdzieś w tle. Chociaż gdybym miała wskazać taką prawie pierwszoplanową protagonistkę, powiedziałabym, że była nią Cristi. 

Z pewnością sięgnę po kolejny tom, żeby zobaczyć, jak potoczyły się losy całej głównej piątki`. Jeżeli lubicie debiuty w klimatach fantasy, to możecie sprawdzić, czy “Kroniki Pierwszego Proroctwa – Związanie Losów” przypadną Wam do gustu.

Za egzemplarz dziękuję autorowi

Recenzja książki “Vir”

Jeszcze jakiś czas temu Tik Tok był aplikacją, zajmującą mi czas kiedy np. czekałam na autobus. Mam tam polubione profile kilku wydawnictw, więc czasem w oko wpadały mi jakieś ciekawe tytuły. Tak właśnie było w przypadku powieści pt.: “Vir” autorstwa Aleksandry Tabor, którą zobaczyłam na profilu grupa_zaczytani.

Podczas czytania czułam się tak, jakbym spotkała się z przyjaciółką, a ona opowiadała mi, co działo się kiedy się nie widziałyśmy. Polubiłam tę książkę z tego względu, że opisuje ona problemy dnia codziennego. Bohaterka nie jest idealna. Czasem podejmuje niekorzystne decyzje, cały czas czegoś się uczy, podąża za swoimi marzeniami i też się boi. 

Okładka książki Vir

“Vir” to opowieść o pracującej i mieszkającej w Warszawie Ani, obecnie zajmującej się dość dużym projektem w korporacji. Dziewczyna stara się ze wszystkich sił sprostać obowiązkom, które zostały jej przydzielone. Ma za sobą nieudany związek. Żeby wyleczyć złamane serce i nie zwariować przez pracę, coraz częściej imprezuje i spotyka się z różnymi mężczyznami. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że szczęście być może stoi tuż za rogiem…

Muszę przyznać, że autorka wykreowała bohaterów świetnie, właśnie przez to, że nie są oni idealni. Mają swoje wady, a relacje między nimi nie są sztuczne, lecz są pełne dynamiki. Najbardziej ze wszystkich polubiłam Tomka, który był ambitny, miły i czuły wobec Ani. Co się zaś tyczy głównej postaci żeńskiej, to nie popierałam każdej podejmowanej przez nią decyzji, jednak myślę, że gdyby istniała w rzeczywistości, to mimo wszystko bym się z nią dogadała. Powieść posiada zakończenie otwarte, tak więc czytelnik sam może zinterpretować, co się stało dalej.

Mimo tego, że “Vir” ma aż prawie 500 stron, to czyta się go bardzo szybko i można się z nim zapoznać w jeden dzień. Myślę, że jest to całkiem udany debiut i będę oczekiwać kolejnych książek autorki. Polecam go wszystkim, którym nie przeszkadzają nie idealni bohaterowie

Za egzemplarz dziękuję autorce oraz wydawnictwu Novae Res

Recenzja książki “Act cool”

Dotychczas miałam okazję zapoznać się jedynie z dwiema książkami, których bohaterem była osoba transpłciowa: “Felix ever after. Na zawsze Felix” Kacen Callender oraz “Act cool” autorstwa Tobly’ego McSmitha. To właśnie o tej drugiej, chciałabym Wam dziś opowiedzieć. 

Jak to jest być osobą transpłciową w małym, konserwatywnym miasteczku? August Green dokładnie wie jak. Dlatego też bez zgody matki i ojczyma ucieka z domu, aby zamieszkać u ciotki w Nowym Jorku. Chce się również dostać do nowojorskiej Szkoły Sztuk Performatywnych, aby móc spełnić marzenie o zostaniu aktorem. Nie do końca pomysł ten podoba się jego matce jednakże po namowach w końcu zgadza się, aby się tam uczył. Jest tylko jeden warunek. Ma przestać “udawać” chłopaka i znów stać się dziewczyną. 

Zachowanie rodziców Augusta było dla mnie smutne i bardzo nie fair. Nie rozumiem, jak można nie akceptować własnego dziecka. Fakt, pochodzą z małego i konserwatywnego miasteczka i mogą się bać reakcji innych, jednak czy zdanie obcych jest ważniejsze od szczęścia Augusta? 

Z ciekawostek warto wspomnieć, że na końcu powieści został umieszczony słowniczek pojęć wykorzystanych w lekturze, oraz telefony, pod którymi osoby nie radzące sobie ze swoimi problemami mogą znaleźć pomoc. 

Książka generalnie mi się podobała i cieszę się, że na rynku pojawia się coraz więcej takich pozycji. Jeżeli ktoś lubi tego typu literaturę, w której bohaterem jest osoba LGBT+, to zachęcam do sięgnięcia po “Act cool”.

Za egzemplarz dziękuję

https://www.harpercollins.pl/
https://booktime.pl/