Tylko dla niegrzecznych…i po 23… – recenzja “Naughty Boxa”

Miałam nigdy nie kupować boxów. Były dla mnie za drogie i nie chciałam marnować na nie pieniędzy. Jednak gdy po raz pierwszy zobaczyłam “Naughty box” od “Magical Suitcase” od razu mnie zainteresował. Postanowiłam więc osobiście sprawdzić, o co tyle szumu wokół tych paczek.

Koszt takiego pudełka to 119 złotych, plus koszty przesyłki. Co miesiąc w każdym boxie można znaleźć inne książki oraz gadżety, które mają nam umilić czytanie.  W poprzednim, o którym czytałam, znalazły się  obie części “Sponsora”, świeczka i kulki gejszy.

Byłam ogromnie ciekawa, co znajduje się w środku (i nie tylko ja, wraz ze znajomymi obstawialiśmy, jakie gadżety będą dodane), a radość podczas odpakowywania paczki można porównać do odpakowywania prezentów Gwiazdkowych.

Widziałam już u kilku osób unboxingi, więc kartka z przedmiotami, które dostałam, została odłożona na bok. Twórczynie też położyły ją białą stroną do góry, aby nie psuć niespodzianki.

W pudełku październikowym znalazłam dwie książki: “Rysunkowego chłopaka” i “Kuszącą pomyłkę”. Dziewczyny, które wykonały paczkę w ten sposób zmotywowały mnie, abym w końcu zapoznała się z twórczością autorek wspomnianych pozycji. Od dłuższego czasu miałam takie plany, jednak zawsze wyskakiwało “coś” – czy to brak w bibliotece, czy to brak funduszy.

Oprócz wyżej wymienionych gadżetów dostałam także świeczkę sojową, która jest mieszanką zapachu czekolady i wanilii – będzie to piękna ozdoba w mojej nowej biblioteczce. Pachnie bardzo ładnie i słodko.

W środku znajdował się również olejek do masażu w czarnym opakowaniu z napisem “Kusząca pomyłka”. Miałam lekki problem z identyfikacją zapachu, za każdym razem pachniał inaczej, jednak ostatecznie obstawiłam, że to woń jagód.

I w końcu coś, co poprawiło mi humor na resztę dnia, a mianowicie dwa gadżety: klipsy na sutki, a także lina. Jak zostało napisane, wszystkie przedmioty mają wartość kolekcjonerską, więc używać ich będę jedynie do zdjęć.

Oprócz wyżej wymienionych przedmiotów otrzymałam trzy zakładki i kod rabatowy, który obniża wartość zamówienia.

Jestem bardzo zadowolona z tej paczki, a szczególnie ze świeczki i książki “Kusząca pomyłka”. Co do olejku, to jeszcze zobaczę, co z nim pocznę. Pewnie póki co też będzie w formie rekwizytu do fotografii.

Z pewnością to nie ostatni box, który zakupiłam u “Magical Suitcase”. W swojej ofercie oprócz wyżej wspomnianego, znajdują się również pudełka z uniwersum Harrego Pottera, Disneya, a nawet Marvela.

PS. Tak, wiem, że takie rzeczy powinno się rozpakowywać i komentować przed kamerą, jednak ja się nie nadaję zbytnio do tego. Sprawdzona informacja podczas warsztatów telewizyjnych na studiach.

Ujrzeć to, czego nie widać – recenzja książki “Pan Doubler zaczyna od nowa”

Większość osób posiada jakieś hobby, a jeżeli los się do nich uśmiechnie, dodatkowo mogą na swojej pasji zarabiać i uczynić z niej coś, co po sobie zostawią. Moim marzeniem było kiedyś napisanie książki, jednak obecnie zostało ono zepchnięte w głąb duszy bowiem skupiłam się na recenzowaniu. Chyba nie byłabym w stanie poświęcić całego swojego życia jednej aktywności np. na wymyślanie fabuły.

W przeciwieństwie do głównego bohatera powieści Seni Glaister pt.: “Pan Doubler zaczyna od nowa”, który poświęcił się…ziemniakom.

Tytułowa postać była dosłownie chodząca encyklopedią. Bohater zaczął nawetpracować nad “ziemniaczanym eksperymentem”, o którym wiedziała tylko jego sprzątaczka –chyba jedyna bliska mu osoba. Jednak wszystko się zmieniło, gdy pod dom podjechała córka gosposi, po czym oznajmiła, że pani Millwood znajduje się w szpitalu. Mimo tego pan Doubler pozostał z nią w stałym kontakcie telefonicznym. Wtedy też złożył on swojej kobiecie pewną obietnicę…

Nie wiedziałam, czego się spodziewać po tej książce, tak naprawdę zainteresował mnie ziemniak widoczny na froncie okładki. Jak się okazało,to jedna z tych opowieści, które niosą za sobą przesłanie.

Tytułowy bohater bardzo interesował się ziemniakami – oprócz elementarnej wiedzy o ich hodowli, wiedział również jak je serwować, oraz jak wytwarzać z nich napoje alkoholowe. Poświęcił im całe życie – kosztem swojej rodziny. Po odejściu żony, Doubler całkowicie odizolował się od ludzi, a swoje dzieci spotykał tylko w niedzielę, gdy go odwiedzały na rodzinnym obiedzie.

Był jednak bohaterem dynamicznym, na kartach powieści obserwujemy jego zmianę i “wybudzenie” z odrętwienia, w które wpadł jakiś czas temu.

 Trochę się też z nim utożsamiałam, bo sama miałam taki epizod. Tylko ja uciekłam w książki.

Co do pani Millwood…Chciałabym, abym w jej wieku też tak aktywnie spędzała czas. Podczas czytania miałam wrażenie, że to ona jest dwudziestoletnią dziewczyną, z mnóstwem energii, a ja starszą panią.

Kobieta mimo swojej choroby wciąż była dzielna i starała się wesprzeć swojego przyjaciela. Dzwoniła do niego prawie, że codziennie i to ona wymusiła na nim złożenie obietnicy, która odmieniła jego życie.

Każda postać została dobrze wykreowana i tylko jedna nie zdobyła mojej sympatii. Nawet największego konkurenta Doublera lubiłam bardziej, niż syna głównego bohatera – Juliana. Odrzucało mnie od niego jego patrzenie na wszystkich z góry, zbyt wygórowane ego, a także jego przebiegłość. Nie cofnąłby się przed niczym. Nawet zniszczyłby rodzinę, gdyby tylko musiał. 

Spędziłam z książką naprawdę przyjemne chwilę, miałam nawet chwilową refleksję nad swoim życiem, jednak póki co, nie jestem gotowa na żadną zmianę. Jest to idealna książka na jesienny wieczór.

Za egzemplarz dziękuję

Czym skorupka za młodu… – recenzja książki “Przygotuj się na start”

Temat dręczenia w szkole przerobiłam dwa razy, chociaż to właśnie w gimnazjum wyśmiewanie mnie miało najczęściej miejsce. Powód? Nosiłam gorset ortopedyczny, którego zadanie polegało na utrzymywaniu mojej sylwetki w linii prostej i co za tym szło – nie wykręcania kręgosłupa w różne dziwne strony. Nikogo nie obchodziło, żeto dla mojego zdrowia. Byłam po prostu dziwadłem. Wtedy bardzo mnie to dotykało. Teraz jako osoba dorosła jużnie muszę tego nosić, a po skończeniu szkoły tych którzy, mnie wyśmiewali, widziałam tak naprawdę parę razy.

Podobnie w jak ja miał w życiu Patryk Tarachoń – młody chłopak, prowadzący bloga o relacjach międzyludzkich. To także autor książki pt.: “Przygotuj się na start”, w której to opowiadał o ludziach, którychspotkał kiedyśw swoim życiu (w tym również osoby, które dawniej mu dokuczały), oraz mówił o tym, jaki wpływ wywarli oni na niego. Pokazywał też, drogę, którą  przeszedł, aby być tym, kim jest dzisiaj.

W poradniku zawarto mnóstwo anegdot z życia młodego mężczyzny,poczynając od szkoły podstawowej, naosiągnieciu pełnoletności kończąc. Jedne rozdziały przemawiały do mnie bardziej niż inne, w myśl zasady, którą stosuję przy czytaniu poradników– zapamiętuję te  informacje, które są mi w danym czasie potrzebne. Jednakżetakich historii było tutaj trochę za dużo.

Uwagę swą zwróciłam szczególnie na zawarte w książce wywiady z różnymi autorami blogów oraz porady, których udzielali. Z miłą chęcią czytałam też opowieści osób, które zgodziły się przedstawić jak były traktowane w szkole.

Oprócz “Przygotuj się na start” dostałam od Pana Patryka krótki zeszyt ćwiczeń: “Jak poradzić sobie z poniżeniem i kompleksami”. Ta krótka książeczka zawiera w sobie różne ćwiczenia, a także definicje np: agresji słownej czy fizycznej, a także kilka wskazówek, mających pomóc czytelnikowi uświadomić sobie oraz zrozumieć parę rzeczy. Być może pomogło by mi to, gdybym miała dwanaście lat. W momencie gdy skończyłam dwadzieścia jeden, mogę sobie gdybać, jakbym zareagowała na taką pozycję w tamtym czasie.

Za ebooki bardzo serdecznie dziękuję autorowi.

Nowy rodzaj wampira – recenzja książki “Naznaczony”

Wampiry energetyczne to dość powszechna nazwa na osoby, które “wysysają” z ludzi dobry nastrój. Na szczęście nie miałam nigdy spotkania z takim człowiekiem, ale znam ludzi, które miały w swoim otoczeniu takiego “wampira” i szybko zakończyły takie znajomości.

Co by jednak było, gdyby osoby zamiast wysysania energii, potrafiły się “karmić” tylko tymi negatywnymi, przez co rośliby w siłę i byli w stanie nawet zabić, żeby upajać się bólem?

Agnieszka Antosik, autorka książki “Naznaczony”, znalazła nazwę na takie indywidua. Są oni Antyistnieniami – kreaturami, pragnącymi wymordować całą ludzkość. Należy do nich główny bohater całej historii – Dylan, które całe swoje dzieciństwo spędził w domu dziecka i czuł, że nie jest jak inni. Nie był radosnym chłopakiem, raczej dystansował się od wszystkich, a uśmiechał się w momencie, kiedy ktoś cierpiał. Jednak Sophia rozbudza w nim coś więcej niż chwilową fascynację. Ale czy ich związek nie będzie destrukcyjny dla kogoś, kto nie rozumie ludzkich uczuć? I co oznaczają dziwne dane na ręce chłopaka, które czasem znikają lub też się zmieniają?

Z Dylanem miałam taki problem, że jego postać jest idealnie wykreowana na osobę bez uczuć. Ton jego wypowiedzi jest zawsze zimny, dokładnie wie, co i jak powiedzieć, żeby zmanipulować człowiekiem. Jednak nie potrafiłam go polubić, ze względu właśnie na jego takie oschłe zachowanie i ten brak uczuć.

Chyba z całej trójki głównych protagonistów moją sympatię zdobył przyjaciel Dylana – Jake, który mimo że jest bohaterem dynamicznym, wciąż daje się lubić, mimo podejmowanych przez niego decyzji. Jake to idealny przykład,  jak bardzo Dylan miał duży wpływ na ludzi.

Co do samej Sophie, nie za bardzo przepadałam za jej postacią i czasem się zastanawiałam, dlaczego podjęła taką, a nie inną decyzję. Myślałam też w pewnej chwili, że cierpi na syndrom Sztokholmski. Dopiero jednak pod koniec opowieści pokazała pazurki i przestała być taką miłą i zawsze ułożoną

Przyznam, że na początku książki, gdy poznałam głównego bohatera myślałam, iż nie dotrwam do końca i odłożę ją mniej więcej w połowie. Ta jego oziębłość wybitnie działała mi na nerwy. Jednak na szczęście tego nie zrobiłam. W końcu przywykłam do jego charakteru i wciągnęłam się w całą historię.

Bałam się też, że romans między Dylanem a Sophie zepsuje fabułę, ale na szczęście nie wpłynął bardzo na nią i był tylko interesującym dodatkiem.

Za egzemplarz książki dziękuję