Recenzja książki “Karma”

Większość książek które ostatnio czytałam, pomagało mi uciec od rzeczywistości i chodź trochę się zrelaksować. Wszystko zmieniło się, kiedy zagłębiałam w powieść pt.: “Karma” autorstwa Gabrieli Gargaś. Pierwsze spotkanie z twórczością tej pisarki wywarło na mnie ogromne wrażenie. 

Gaja jest dziennikarką, piszącą artykuł o korporacji Dream Company, produkującej słodycze. Już pierwszego dnia pobytu w firmie poznaje Ryana – jednego z pracowników na wyższym szczeblu. Przez jakiś czas wszystko idzie gładko – kobieta rozmawia z innymi osobami w przedsiębiorstwie i zbiera materiały do publikacji. Jakiś czas później między Gają a Ryanem wybucha romans, który po pewnym czasie ona próbuje zakończyć. Jednak mężczyzna tak łatwo nie wypuści jej ze swoich łap… 

“Karma” była powieścią gorzką. Ukazywała to, jak jedna decyzja może zmienić życie. Nie tylko głównych bohaterów, ale także ich otoczenia. Całość historii dopełniały chociażby układy i układziki, które były w firmie na porządku dziennym (na przykład awans za romans z przełożonym, co jest dość mocną skazą na wizerunku przedsiębiorstwa). 

Po przeczytaniu książki i chwilowym “przetrawieniu” fabuły czułam smutek. Nie utożsamiałam się z żadnym z bohaterów, raczej patrzyłam, jak powoli ich życie zaczyna się sypać niczym domek z kart. Najbardziej jednak w tym wszystkim szkoda mi było męża Gai i żony Ryana. 

Jest to ciężka lektura, ale jak dla mnie warta przeczytania. Jeżeli ktoś nie boi się ciężkich tematów, to polecam się zapoznać z tą powieścią.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwo Literackie

Recenzja książki “Kroniki Pierwszego Proroctwa – Związanie Losów”

Ostatnio czytałam trzy pierwsze księgi cyklu fantasy pt.: Złamane Krainy autorstwa Dominika Kielanowicza. Po chwilowej przerwie od fantastyki, znów wróciłam do tego gatunku. Na pierwszy ogień poszła książka pt.: “Kroniki Pierwszego Proroctwa – Związanie Losów” autorstwa Patryka Jaronia. 

Jeden admirał na południu, starający się zapobiec katastrofie zagrażającej całemu kontynentowi. Trójka szpiegów na północy, badająca sprawę zaginięć osób należących do pewnej rasy. Generał z wojskiem na zachodzie starający się odnaleźć źródło agresywnego zachowania miejscowej zwierzyny, która do tej pory była łagodna. Jeden wykładowca z akademii z pamięcią absolutną. Kilka różnych postaci – jedna wspólna historia. 

Okładka książki "Kroniki Pierwszego Proroctwa - Związanie losów"

Mam mieszane uczucia co do tej powieści. Z jednej strony jest tu ciekawy pomysł na fabułę, a z drugiej za duża ilość bohaterów. Niestety muszę przyznać, że zaczęłam mieszać imiona niektórych z nich, więc starałam się zapamiętać tylko tych najważniejszych. Historia momentami mi się dłużyła, co wybijało mnie z rytmu czytania.

Najbardziej polubiłam wątki poświęcone admirałowi Reyesowi oraz generałowi Barsonowi. Czytało się je szybko i przyjemnie. Co jest dość ciekawe, postaci kobiece występują głównie gdzieś w tle. Chociaż gdybym miała wskazać taką prawie pierwszoplanową protagonistkę, powiedziałabym, że była nią Cristi. 

Z pewnością sięgnę po kolejny tom, żeby zobaczyć, jak potoczyły się losy całej głównej piątki`. Jeżeli lubicie debiuty w klimatach fantasy, to możecie sprawdzić, czy “Kroniki Pierwszego Proroctwa – Związanie Losów” przypadną Wam do gustu.

Za egzemplarz dziękuję autorowi

Recenzja książki “Vir”

Jeszcze jakiś czas temu Tik Tok był aplikacją, zajmującą mi czas kiedy np. czekałam na autobus. Mam tam polubione profile kilku wydawnictw, więc czasem w oko wpadały mi jakieś ciekawe tytuły. Tak właśnie było w przypadku powieści pt.: “Vir” autorstwa Aleksandry Tabor, którą zobaczyłam na profilu grupa_zaczytani.

Podczas czytania czułam się tak, jakbym spotkała się z przyjaciółką, a ona opowiadała mi, co działo się kiedy się nie widziałyśmy. Polubiłam tę książkę z tego względu, że opisuje ona problemy dnia codziennego. Bohaterka nie jest idealna. Czasem podejmuje niekorzystne decyzje, cały czas czegoś się uczy, podąża za swoimi marzeniami i też się boi. 

Okładka książki Vir

“Vir” to opowieść o pracującej i mieszkającej w Warszawie Ani, obecnie zajmującej się dość dużym projektem w korporacji. Dziewczyna stara się ze wszystkich sił sprostać obowiązkom, które zostały jej przydzielone. Ma za sobą nieudany związek. Żeby wyleczyć złamane serce i nie zwariować przez pracę, coraz częściej imprezuje i spotyka się z różnymi mężczyznami. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że szczęście być może stoi tuż za rogiem…

Muszę przyznać, że autorka wykreowała bohaterów świetnie, właśnie przez to, że nie są oni idealni. Mają swoje wady, a relacje między nimi nie są sztuczne, lecz są pełne dynamiki. Najbardziej ze wszystkich polubiłam Tomka, który był ambitny, miły i czuły wobec Ani. Co się zaś tyczy głównej postaci żeńskiej, to nie popierałam każdej podejmowanej przez nią decyzji, jednak myślę, że gdyby istniała w rzeczywistości, to mimo wszystko bym się z nią dogadała. Powieść posiada zakończenie otwarte, tak więc czytelnik sam może zinterpretować, co się stało dalej.

Mimo tego, że “Vir” ma aż prawie 500 stron, to czyta się go bardzo szybko i można się z nim zapoznać w jeden dzień. Myślę, że jest to całkiem udany debiut i będę oczekiwać kolejnych książek autorki. Polecam go wszystkim, którym nie przeszkadzają nie idealni bohaterowie

Za egzemplarz dziękuję autorce oraz wydawnictwu Novae Res

Recenzja książki “Act cool”

Dotychczas miałam okazję zapoznać się jedynie z dwiema książkami, których bohaterem była osoba transpłciowa: “Felix ever after. Na zawsze Felix” Kacen Callender oraz “Act cool” autorstwa Tobly’ego McSmitha. To właśnie o tej drugiej, chciałabym Wam dziś opowiedzieć. 

Jak to jest być osobą transpłciową w małym, konserwatywnym miasteczku? August Green dokładnie wie jak. Dlatego też bez zgody matki i ojczyma ucieka z domu, aby zamieszkać u ciotki w Nowym Jorku. Chce się również dostać do nowojorskiej Szkoły Sztuk Performatywnych, aby móc spełnić marzenie o zostaniu aktorem. Nie do końca pomysł ten podoba się jego matce jednakże po namowach w końcu zgadza się, aby się tam uczył. Jest tylko jeden warunek. Ma przestać “udawać” chłopaka i znów stać się dziewczyną. 

Zachowanie rodziców Augusta było dla mnie smutne i bardzo nie fair. Nie rozumiem, jak można nie akceptować własnego dziecka. Fakt, pochodzą z małego i konserwatywnego miasteczka i mogą się bać reakcji innych, jednak czy zdanie obcych jest ważniejsze od szczęścia Augusta? 

Z ciekawostek warto wspomnieć, że na końcu powieści został umieszczony słowniczek pojęć wykorzystanych w lekturze, oraz telefony, pod którymi osoby nie radzące sobie ze swoimi problemami mogą znaleźć pomoc. 

Książka generalnie mi się podobała i cieszę się, że na rynku pojawia się coraz więcej takich pozycji. Jeżeli ktoś lubi tego typu literaturę, w której bohaterem jest osoba LGBT+, to zachęcam do sięgnięcia po “Act cool”.

Za egzemplarz dziękuję

https://www.harpercollins.pl/
https://booktime.pl/

Recenzja książki “Kłopoty w raju”

We wrześniu zeszłego roku miałam przyjemność przeczytać i zrecenzować książkę pt.: “Słońce po burzy” autorstwa Robyn Carr. Niedawno zaś zapoznałam się z jej kontynuacją, którą jest “Kłopoty w raju”. 

Tym razem głównymi bohaterami wyżej wymienionej pozycji są Paige oraz John, zwany Proboszczem. Oboje trafili do miasteczka Virgin River w różnych okolicznościach. On odbył służbę w Marines i potrzebował spokoju, więc zatrudnił się u byłego dowódcy w barze, a ona wraz z dzieckiem uciekła od męża oprawcy.  Pierwsze spotkanie zmieniło ich życie na zawsze. Jednak czy ich historia znajdzie szczęśliwe zakończenie? 

Jeżeli miałabym wskazać osobę, którą polubiłam najbardziej, powiedziałabym, że to John. Mimo swojej postury i ponoć groźnego wyglądu, był człowiekiem o gołębim sercu, który nigdy nie zostawiłby nikogo w potrzebie. Chociaż jak się mu nadepnęło na odcisk, to też potrafił się zdenerwować (to delikatne określenie). 

Warto wspomnieć, że w książce również została opisana dalsza historia Mel i Jacka, a także wątek Ricka i Liz, których czytelnicy mogli poznać w części pierwszej. Jeżeli więc ktoś byłby zainteresowany tą historią, to polecam przeczytać powieści w kolejności wydania. 

“Kłopoty w raju” rekomenduję wszystkim, lubiącym serie obyczajowe. Dodam tylko, że na podstawie tego cyklu powstał serial na Netflixie. Oglądnęłam chyba ze dwa sezony i odpuściłam. Głównie przez jedną z bohaterek, która niezmiernie mnie irytowała.

Za egzemplarz dziękuję

 

Wywiad z Panią Anetą Kozińską

Natalia: Dlaczego postanowiła Pani napisać książkę?

Pani Aneta: Najprostsza odpowiedź – ponieważ chciałam zostawić coś po sobie i dołożyć ziarenko piasku w tak ogromnym świecie literackim.

Natalia: Skąd pomysł na tak trudną tematykę, którą Pani porusza w swoich powieściach?

Pani Aneta: Lubię wyzwania, a najtrudniej jest napisać o czymś, co nas otacza i w czym żyjemy. Prawda, którą większość ludzi próbuje ukryć lub podkoloryzować. Poza tym miło jest przeczytać, że treść książki jest trudna i zmusza do myślenia, oraz, że zostaje na dłużej.

Natalia: “Sploty” są książką jednotomową, czy raczej pójdzie Pani o krok dalej i uczyni z nich na przykład trylogię? 

Pani Aneta: Trylogii nie będzie, ale…, jeżeli wszystko potoczy się po mojej myśli, to może światło dzienne ujrzy zupełnie coś nowego. Czytelnicy, którzy zapoznali się ze “Splotami”, znajdą tam niespodziankę.

Natalia: Ma Pani pomysły na kolejne powieści?

Pani Aneta: Z pisaniem książek jest jak z tatuażami – napiszesz jedną, napiszesz kolejną. To wciąga, dlatego tak – mam pomysły na następne.

Natalia: Co jest najtrudniejszego w pisaniu książek?

Pani Aneta: Najtrudniejsze – chyba to, że doba jest za krótka oraz nie można przelać pomysłów na papier w sekundę, a szczególnie tych przed zaśnięciem, bo rano już się o nich nie pamięta. Chociaż przeczytałam gdzieś, że jeżeli się zapomni, to nie były ważne.

Natalia: Czy postacie w powieści są inspirowane prawdziwymi osobami?

Pani Aneta: Chyba każdy autor rozpisując postacie w swoich powieściach świadomie lub nie, przemyca pierwiastek kogoś, kogo zna. Dopiero później okazuje się, że opisał na przykład panią z warzywniaka i historię, stojąc w kolejce po ziemniaki.

Natalia: Czy trudno było znaleźć wydawcę? 

Pani Aneta: Osobom debiutującym bez tak zwanych “pleców” lub nazwiska, jest trudno. Szczególnie w wydawnictwach nastawionych tylko na zysk. Jest to przykre, ponieważ wiele dobrych tekstów trafia do kosza. Mnie się udało, chociaż nie obyło się bez łez i momentów rezygnacji.

Natalia: Jakie to uczucie trzymać w rękach swój debiut? 
 
Pani Aneta: To uczucie, którego nie można porównać z niczym innym i  jest jedyne w swoim rodzaju. Duma i radość przeplatane ze łzami szczęścia.
 
Natalia: Dziękuję za rozmowę. 
 
 
 
Okładka książki pt.: "Sploty"

Koniec historii – recenzja książki “Wspólne perwersje”

“Nieprzyzwoite przyjemnostki”, które są drugim tomem serii “Kasa i perwersje” autorstwa Meghan March pozostawiły po sobie lekki niedosyt tak więc kiedy tylko przyszła do mnie paczka z książką pt.: “Wspólne perwersje”, (czyli trzecia część tego cyklu), od razu zabrałam się za czytanie.

Holly postanowiła odejść od swojego męża. Tym razem już na stałe. Mężczyzna był przekonany, że zdoła ją przy sobie zatrzymać, jednak bardzo się mylił. Nigdy nie zmusiłby jej do rezygnacji ze swoich marzeń. Po przeczytaniu listu, który mu zostawiła, mężczyzna po raz kolejny wyruszył na jej poszukiwania. Czy Holly tym razem do niego wróci, szczególnie gdy na horyzoncie pojawił się ktoś, w kim była zauroczona wcześniej?

Okładka książki pt.: "Wspólne perwersje"

Osobiście uważam, że jest to najlepszy tom ze wszystkich. Nie ma tu aż tylu scen łóżkowych, ale za to czytelnik może obserwować dynamiczną zmianę relacji między bohaterami.  Bardzo mi się podobało, że możemy się czegoś więcej dowiedzieć o Craightonie, a w szczególności o jego rodzinie. Szkoda tylko, że wątek drugoplanowej Tani – przyjaciółki Holly nie został rozbudowany. Ta postać miała naprawdę duży potencjał.

“Wspólne perwersje” były dla mnie uroczą i niezobowiązującą powieścią, przy której mogłam odpocząć po całym dniu. Więc jeżeli podobały się Wam poprzednie tomy, to polecam zapoznać się z zakończeniem historii miliardera i początkującej piosenkarki. 

Elizabeth Bennet – recenzja książki “Duma i uprzedzenie”

Jakiś czas temu udało mi się zakupić “Dumę i uprzedzenie” autorstwa Jane Austen, jednakże wówczas lektura ta wylądowała w mojej biblioteczce. Natomiast kiedy otrzymałam tłumaczenie Pani Doroty Sadowskiej postanowiłam przeczytać obie wersje książki. 

Dziś zacznę trochę inaczej, ponieważ nie skupię się na razie na fabule, a raczej na jej przełożeniach. Porównałam dwa opracowania – jedno stworzone przez Panią Dorotę Sadowską (e-book), a drugie przez Panią Annę Przedpełską – Trzeciakowską (seria z Świata Książki pt.: “Angielski ogród”). 

Dwie okładki książki "Duma i uprzedzenie"

Muszę przyznać, że oba czytało mi się tak samo dobrze. Warto wspomnieć, że nie da się nie zauważyć pomiędzy nimi pewnych różnic. W przekładzie Pani Anny, niektóre imiona zostały spolszczone (np. Elżbieta, Karolina), a także zawarto tu mniej przypisów, podczas gdy u Pani Doroty, imiona zostały w oryginale (np. Elizabeth) oraz znalazło się o wiele więcej odnośników, które wyjaśniały czytelnikowi pewne zagadnienia. Ebook czytałam dłużej niż książkę papierową, ale to raczej dlatego, że powieści w wersji elektronicznej zazwyczaj dość opornie mi idą.

Co do samej historii, to dzieje się ona na przełomie XVIII i XIX wieku. Państwo Bennet mają nie lada problem – muszą wydać córki za mąż, a na horyzoncie brak odpowiednich kandydatów. Wszystko zmienia się w momencie, kiedy w posiadłości nieopodal pojawia się pewien mężczyzna… 

Ze wszystkich bohaterów najbardziej irytowała mnie Lydia – jedna z sióstr Bennet. Dawno nie miałam do czynienia z tak próżną postacią i na miejscu rodziny zostawiłabym ją samą sobie.

Historia opowiedziana w książce ogólnie była ciekawa, jednak trzeba tu powiedzieć, że nie jest ona dla każdego. Jeżeli ktoś nie czytał jeszcze „Dumy i uprzedzenia” i chciałby rozpocząć swoją przygodę z Jane Austen i lubi romanse, to polecam zapoznać się z jednym z tych wydań.

 

Trudna miłość – recenzja książki “Alter ego”

Ostatnio recenzowałam powieść z Wattpada pt.: “Dziewczyna, której nie zauważał” zagranicznej autorki – Neilani Alejandrino.  W dzisiejszym wpisie natomiast chciałabym podzielić się z Wami moimi wrażeniami po przeczytaniu książki pt.: “Alter ego” autorstwa Anny Barczyk – Mews. 

Na początku lektura powieści szła mi dość opornie i myślę, że mogło to być spowodowane dość sporą ilością przeczytanych przeze mnie w ostatnim czasie pozycji. Na szczęście wkrótce akcja wciągnęła mnie na tyle, że nie mogłam się od niej oderwać. Byłam gotowa nawet zarwać dla niej noc. 

Okładka książki Alter ego

Główna bohaterka – Ludmiła, właśnie zakończyła  swój nieudany związek i wyprowadziła się do Gdańska. Dostała tam pracę jako menadżerka jednego z barów, gdzie pewnego dnia poznała Zachara – mężczyznę, podającego się za łódzkiego biznesmena. Jednak czy aby na pewno nim był? A może coś przed nią ukrywał? Kobieta będzie musiała podjąć decyzję – dać szansę tej miłości, czy zdusić ją w zarodku?

Bohaterowie byli ciekawie skonstruowani, ale muszę jednak przyznać, że najbardziej polubiłam ojca głównej postaci. Był to kochający i troskliwy rodzic, który nie dał skrzywdzić swoich dzieci. Przy okazji miał też cięty język. W Ludce szczególnie lubiłam to, że sama potrafiła się obronić zarówno przed napaścią jak i ewentualnym włamywaczem. 

Akcja powieści prowadzona jest w sposób wartki, a zakończenie książki wbiło mnie w fotel i szczerze się go nie spodziewałam. Muszę przyznać, że po cichu liczę na kolejny tom tej historii. Jeżeli są tu osoby, które lubią powieści obyczajowe z wątkiem akcji, to polecam zapoznać się z “Alter ego”.

Kawa za pracę – recenzja książki “Dziewczyna, której nie zauważał”

W myśl zasady nowy rok – nowa ja, postanowiłam wyjść ze swojej czytelniczej strefy komfortu i zapoznać się z książkami, które zazwyczaj omijałam szerokim łukiem. Za sprawą “Krwi i popiołu” przeprosiłam się z fantastyką, więc teraz przyszła pora na zaznajomienie się z książkami z Wattpada. Na pierwszy ogień poszła “Dziewczyna, której nie zauważał” autorstwa Neilani Alejandrino. 

Dziewczyna, której nie zauważał

Jade Collins ukrywa przed światem swoje prawdziwe “ja” nosząc okulary, perukę oraz staromodne ubrania. Pracuje ona w kawiarence, dzięki czemu może zapewnić byt siostrze i matce. Wszystko się jednak zmienia, kiedy pewnego dnia poznaje Erosa Petrakisa, który polubił jej kawę na tyle, że zaproponował jej pracę u siebie. Co ukrywa przed światem Jade i czemu Eros ma nieodparte wrażenie, że już wcześniej się spotkali? 

Niestety po przeczytaniu lektury mam dość mieszane uczucia i chyba już wyrosłam z takich historii. Eros drażnił mnie od samego początku. Rozumiem kreację postaci, ale nie zmienia to faktu, że nie raz miałam ochotę nim potrząsnąć, żeby się “ogarnął”. Co do Jade, to mimo wszystko ją lubiłam i byłam bardzo ciekawa tego, dlaczego ukrywa się przed światem. 

Wątek miłości występuje w lekturze, jednak miałam wrażenie, że posuwa się trochę za szybko. Chyba niestety nie jestem już targetem, do którego skierowana jest ta książka. Jeżeli ktoś lubi powieści z Wattpada, to polecam zapoznać się “Dziewczyną, której nie zauważał”.