Dom po drugiej stronie jeziora. Drugi tom cyklu „Błękitne Brzegi”

Tak jak wspominałam już przy ostatnim spotkaniu, udało mi się w końcu zdobyć początek serii pt.: „Błękitne brzegi”. „Wzgórze niezapominajek” krótko omówiłam Wam parę dni temu, a dziś przyszła pora na „Dom po drugiej stronie jeziora”, czyli drugi tom wcześniej wymienionego cyklu. 

Tym razem główną bohaterką jest Małgorzata, która wraz z małym dzieckiem przyjeżdża do Błękitnych Brzegów, aby jednej z mieszkanek – Pani Matyldzie, zlecić naprawę starej lalki. Jak się okazuje, kobieta odwiedziła już tę okolicę będąc jeszcze dzieckiem. Od słowa do słowa na jaw wychodzą pewne dość ciekawe kwestie, np. zagadkowa śmierć starszej siostry Pani Matyldy – Adeli. A jaki związek ma zmarła kobieta z Małgorzatą? Cóż, tego Wam nie mogę powiedzieć, inaczej uraczyłabym Was spoilerem. 

Okładka książki pt.: „Dom po drugiej stronie jeziora”

Historia do przeczytania w ciągu jednego dnia. Podobało mi się stopniowe budowanie opowieści. Bardzo się wczułam w rozwiązywanie zagadek wraz z bohaterką. Miejscami jest uroczo i szczęśliwie, miejscami trochę smutno, czyli tak, jak niekiedy bywa w życiu. Czytelnik poznaje bieżące wydarzenia z perspektywy Małgorzaty, które są przeplatane opowieściami z dawnych lat. One uzupełniają całą historię. No i nie sposób nie wspomnieć tutaj o kolejnej rodzinnej tajemnicy, która jest bardzo interesująca. Chociaż muszę przyznać, że podczas zapoznawania się z lekturą zaczęłam się zastanawiać nad sekretami niektórych postaci. Doszłam do wniosku, że części z nich nie potrafiłabym trzymać w tajemnicy przez tyle lat i w zasadzie nie wiem, jakbym zachowała się na ich miejscu. 

Przy tej serii warto się trzymać kolejności tytułów, ponieważ w „Domu po drugiej stronie jeziora” występują postacie ze „Wzgórza niezapominajek”. Jeżeli lubicie książki obyczajowe z niebanalną fabułą, to zachęcam do sięgnięcia po tę serię.

Współpraca barterowa z 

 

Wzgórze niezapominajek. Pierwszy tom cyklu „Błękitne Brzegi”

Jakiś czas temu miałam okazję przeczytać powieść Anny Bichalskiej pt.: „Kufer tajemnic”. Jak się jednak niedawno okazało, była to trzecia część cyklu pt.: „Błękitne Brzegi”. Na szczęście udało mi się zdobyć dwa pierwsze tomy tej serii i mogłam ją na spokojnie nadrobić. 

„Wzgórze niezapominajek”, bo tak naprawdę od tej części powinnam zacząć, opowiada historię Leny, która po zerwaniu zaręczyn na jakiś czas przenosi się do babci, żeby odpocząć i nabrać dystansu. Jednak pewnego dnia całkiem przypadkowo znajduje tajemniczą szkatułkę, zostawioną dla niej przez jej zmarłą przyjaciółkę Julię. Kobieta przygotowała dla głównej bohaterki list i wskazówki mające wyjaśnić, dlaczego zniknęła bez słowa jakiś czas temu… Przy okazji na jaw wyjdą też inne sekrety, skrywane przez lata. 

Okładka książki pt.: „Wzgórze niezapominajek”

Czasem lubię przeczytać właśnie taką obyczajówkę z motywem rodzinnej tajemnicy. We „Wzgórzu niezapominajek” narracja przedstawiona jest z dwóch perspektyw, dzięki czemu możemy poznać zarówno życie Julki, jak i aktualne wydarzenia opowiadane przez Lenę. Dużym zaskoczeniem okazały się dla mnie sekrety, które odkryła protagonistka. Muszę przyznać, że akurat takich się nie spodziewałam, więc element zaskoczenia w powieści zdecydowanie się znalazł. Te zatajone informacje były naprawdę dużego kalibru. 

Książka ta tylko potwierdziła to, że autorka ma bardzo dobre pióro, które się szybko i przyjemnie czyta. Z chęcią poznam pozostałe tytuły Pani Anny.

Współpraca barterowa z 

Wolny jak motyl – powrót do książek Kirsty Moseley

Z książkami Kirsty Moseley miałam już kilka razy do czynienia. Mimo że „Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno” nie zdobył mojego serca, to mimo wszystko dałam szansę pozostałym powieściom tej autorki. Z tego, co pamiętam, bardzo podobał mi się np. „Chłopak, który wiedział o mnie wszystko”. Kiedy więc zobaczyłam najnowszy tytuł pisarki, jakim był „Wolny jak motyl” to wiedziałam, że będę chciała go przeczytać.

Historia opowiada o Emmie pracującej w klubie nocnym. Dziewczyna również studiuje i wychowuje swojego młodszego brata. Od dwóch lat skrywa pewien sekret, który nie powinien ujrzeć światła dziennego. Natomiast od trzech lat zakochana jest w Carsonie Matthewsie – uczestniku najbardziej prestiżowych wyścigów motocyklowych. Tę dwójkę łączy dość specyficzna relacja, co w końcu dostrzega prasa. Jednak co się stanie, gdy tajemnica dziewczyny w końcu się wyda? 

Okładka książki pt.: „Wolny jak motyl”

Początek powieści nieszczególnie mnie porwał. W dodatku dość szybko wyjaśnia się, co owym sekretem dziewczyny jest. Może to zabrzmi trochę okrutnie, ale jak dla mnie akcja nabiera tempa dopiero wtedy, gdy główni bohaterowie zaczynają się kłócić i są głównym tematem plotek w mediach. Z zainteresowaniem czytałam także o następstwach ich sprzeczki. Co do scen łóżkowych, to występują one w tym tytule, ale nie są opisane zbyt wulgarnie. 

Nie była to zła książka, chociaż chyba powoli wyrastam już z takiej tematyki i nie potrafię odnaleźć w niej tego, co kiedyś mi się podobało.

Współpraca barterowa z 

Rzeka zaklęta. Premiera, na którą czekałam

„Rzeka zaklęta” była jedną z tych premier, na które bardzo czekałam. Naprawdę cieszę się, że mogłam się z nią zapoznać i mam nadzieję, że niedługo na rynku pojawi się jej kontynuacja.

Historia rozpoczyna się w momencie, w którym po paru latach nieobecności Jack wraca na rodzinną wyspę Cadence. Jak się jednak okazało, nie został on wezwany do domu bez powodu – z wyspy zaczęły znikać małe dziewczynki. Tak więc on i Adaira – jego odwieczna rywalka muszą zrobić wszystko, aby znaleźć zagubione dzieci. Niestety na jaw zaczynają wychodzić pewne niewygodne fakty, mogące zaburzyć spokój mieszkańców…

Okładka książki pt.: „Rzeka zaklęta”

W książce tej pojawia się wątek magii, zaczarowanych przedmiotów, a także rodzinnych tajemnic mających bardzo duży wpływ na życie bohaterów. Co do wątku romantycznego, to jak dla mnie dopełnia on całą historię. Nie występuje na pierwszym planie, ale jest gdzieś w tle całej opowieści.

Tytuł ten był naprawdę interesujący, chociaż miałam wrażenie, że cała akcja rozwijała się dość powoli. Natomiast końcówka była naprawdę zaskakująca i pochłonęłam ją na raz. Musiałam się pilnować, żeby nie otworzyć ust ze zdziwienia, ponieważ akurat kończyłam tę powieść na przystanku autobusowym. Podobało mi się też przedstawienie przez autorkę duchów żywiołów.

Tak jak już wspominałam, mam nadzieję, że za niedługo pojawi się kontynuacja książki. Jestem ciekawa dalszych losów zarówno bohaterów, jak i całej wyspy.

Współpraca barterowa z wydawnictwem You&Ya

Miau. Kompletna historia kota dla każdego miłośnika kotów

Jestem totalną kociarą i właścicielką sześciu ogonków, a na wszelkiego rodzaju urodziny czy święta, zawsze znajdzie się jakiś prezent nawiązujący do tych zwierząt. Na półce mam też parę książek i posiadam kilka ulubionych filmów z kotami w roli głównej np. najnowszy „Kot w Butach. Ostatnie życzenie”. Swoją drogą na Netflixie można znaleźć ciekawy dokument pt.: „W głowie kota” opisujący umiejętności tych stworzeń. Polecam go z całego serca. 

Wracając do spotkania. Dziś opowiem Wam trochę o książce pt.: „Miau. Kompletna historia kota” autorstwa Laury A. Vocelle. Kobieta w swoim tytule opisała skąd wywodzi się kot domowy, gdzie odnotowano jego pierwsze pojawienie się i jak przemieszczał się między kontynentami. Przedstawiła też jak na przestrzeni wieków zmieniało się traktowanie tych stworzonek. 

 

Okładka książki pt.: „Miau. Kompletna historia kotów".

Muszę przyznać, że zaskoczyło mnie to jak bardzo nie rzadko były one torturowane przez człowieka. Kiedy czytałam o takim traktowaniu tych zwierząt to naprawdę miałam ciary na plecach. Najmniej podobało mi się średniowiecze, w którym okropnie postępowano z kotami. Na szczęście znalazły się osoby, które traktowały je z szacunkiem, troską i miłością. 

Książka ta jest ciekawym kompendium wiedzy, z którego można dowiedzieć się kilku ciekawostek. Polecam ją każdemu wielbicielowi kotów.

Współpraca z wydawnictwem Marginesy. 

 

Jego własność – czyli książka, dla której prawie zarwałam noc

Są książki, dla których zarwałam noc, po czym spokojnie się położyłam i zasnęłam. Jednak są też takie, które zgniotły mnie emocjonalnie i mimo szczerych chęci nie dałam rady ich dokończyć, a w ciągu nocy zastanawiałam się jak potoczyły się dalsze losy bohaterów. Tak właśnie miałam z powieścią pt.: „Jego własność” autorstwa Ronnie V. Keller. 

Życie Romy zmienia się w ciągu jednej nocy, podczas której na tyłach baru znajduje postrzelonego mężczyznę. Ten incydent sprawia, że zostaje wciągnięta w świat gangów motocyklowych gdzie toczy się wojna między dwoma klubami. Świat pełen brutalności, przemocy, wrogów…i Houstona. 

Okładka książki pt.: „Jego własność".

Naprawdę. Kiedy Houston się odzywał czułam autentyczny strach. Nie zadziałało to jednak na mnie odpychająco, a wręcz przeciwnie – bardzo chciałam się dowiedzieć jak zakończy się cała lektura. 

„Jego własność” pod względem fabularnym trochę przypominała mi „Okrutną obsesję”. Kilka wątków było podobnych, ale nie takich samych i tutaj taki MINI SPOILER do obu powyższych tytułów. Obie bohaterki – zarówno Dove jak i Romy były traktowane przez swoich mężczyzn jak własność jednak mam wrażenie, że Hudson był bardziej ludzki od Zane’a i o wiele lepiej obchodził się z Romy niż bohater „Okrutnej obsesji” ze swoją partnerką. Chociaż ja nigdy bym nie weszła w taki związek, ponieważ dla mnie byłby on za bardzo toksyczny. Natomiast pod względem emocji przeżywanych podczas czytania historii Romy bliżej było do „Nie dotykaj”. 

Powieść jest naprawdę wciągająca. Cały czas coś się dzieje, fabuła nie jest nudna, jest też tam kilka takich całkiem uroczych scen. Występują również sceny 18+ więc ten tytuł zdecydowanie jest dla starszych czytelników.

Współpraca reklamowa z wydawnictwem Romantycznym. 

Szczęście Mikołajka – powrót do serii z młodości

Dzisiaj dość krótko, bo chciałabym Wam opowiedzieć o niedawnej premierze jaką było „Szczęście Mikołajka”. Swoją drogą, ostatnio w kinie widziałam zwiastun najnowszej animacji o przygodach tego chłopca i powiem Wam, że z chęcią się na nią wybiorę.

„Szczęście Mikołajka” jest historią o tym jak Jean-Jacques Sempé i René Goscinny stworzyli postać tytułowego bohatera. Przemycone są w niej fakty o ich życiu, a także to skąd autorzy czerpali inspiracje do swoich opowieści. Dodatkowo przytoczono też parę historyjek o tytułowym bohaterze całego cyklu. 

 

Okładka książki pt.: „Szczęście Mikołajka”

Pod koniec powieści, kiedy to Jean Jacquese rozmawia z Mikołakiem o jego ostatnim spotkaniu z René zrobiło mi się trochę przykro. Był tam jeden cytat, który pokazuje niestety smutną prawdę o tym jak może wyglądać przyjaźń w dorosłym życiu. Jednak znalazły się też śmieszniejsze fragmenty np. te, dotyczące rozmowy taty Mikołajka ze swoją teściową. 

Miło było wrócić do świata chłopca, szczególnie że ostatni raz styczność z nim miałam w szkole podstawowej. Jeżeli lubicie jego przygody, to polecam zapoznać się z tą historią.

Współpraca z wydawnictwem Znak Emotikon. 

Detektyw i złodziejka – najnowsza comfort book

Od pewnego czasu na rynku można znaleźć najnowszą książkę Melisy Bel pt.: „Detektyw i złodziejka”. Kiedy tylko autorka wydaje kolejną powieść, to wiem, że będę się przy niej świetnie bawić. Stąd też nie mogłam się doczekać lektury najnowszego tytułu. Niestety przez dłuższą chorobę musiałam odłożyć go na później. 

Teraz zrobię takie małe wtrącenie dotyczące „Wilczego Lorda” więc UWAGA, MOŻLIWY LEKKI SPOILER. 

Jeżeli go czytaliście to prawdopodobnie pamiętacie, że występowała tam mała dziewczynka o twarzy niewinnego aniołka, która jednocześnie była bardzo dobrym kieszonkowcem. Miała na imię Poppy i to właśnie ona jest główną bohaterką omawianej dzisiaj książki. 

 

Okładka książki pt.: „Detektyw i złodziejka”

Kobieta chce się zrehabilitować za swoje wybryki za młodu, dlatego też udaje się do najlepszego detektywa w mieście, aby zaoferować mu współpracę. Niestety Harry nie jest zainteresowany i zdecydowanie jej odmawia. Poppy jednak nie odpuszcza i „pożycza” sobie pewien list, który jest dla mężczyzny dość istotny, co też powoduje całą lawinę ciekawych wydarzeń. 

W powieści występuje zarówno humor jak i cięższe sceny. Poppy i Harry są niczym ogień i woda jednak idealnie do siebie pasują. Iskrzy między nimi przy każdej rozmowie. Dodatkowo dziewczyna nie daje się tak łatwo stłamsić i potrafi pokazać pazurki, a dla ludzi, którzy są jej bliscy jest w stanie zrobić naprawdę dużo. Harry mimo swojego mrocznego charakteru ma bardzo dobre serducho. Sceny 18+ również występują i jak dla mnie nie są opisane zbyt wulgarnie. 

Świetnie się bawiłam przy tym tytule. Naprawdę, podczas czytania przez większość czasu uśmiechałam się pod nosem i miałam same pozytywne odczucia. Stąd też ta książka trafiła do moich comfort books. Polecam ją przede wszystkim osobom, które lubią romanse historyczne, a także tym, którzy lubią wątek różnicy wieku między bohaterami.

Współpraca reklamowa z Melisą Bel. 

Jak myśleć o sobie lepiej – czy książka zachęciła mnie do zmian?

Jak wiecie, w zeszłym roku czytałam dużo poradników. Szczególnie w tych ostatnich miesiącach. Dzisiaj też chciałabym Wam opowiedzieć o jednej książce z tego gatunku, mianowicie o „Jak myśleć o sobie lepiej” Brianny Wiest. 

 

Okładka książki pt.: „Jak myśleć o sobie lepiej”.

Niestety ta pozycja nie przypadła mi do gustu. Było trochę w niej o tym, jak działa autosabotaż, jak uwolnić się od przeszłości, jak zadbać o swoje wewnętrzne dziecko… Miałam jednak wrażenie, że już o tym gdzieś kiedyś czytałam. Nie poczułam się też zachęcona do tego, aby porady tam zawarte wprowadzić w swoje życie. Chociaż muszę przyznać, że zaciekawił mnie tzw. efekt reflektora, który został krótko scharakteryzowany w poradniku. 

Polecam samemu się przekonać, czy „Jak myśleć o sobie lepiej” przypadłoby Wam do gustu. Może ktoś z Was lubi poradniki, a ten tytuł w czymś mu pomoże.

Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Filia



Wiatrołomy – książka, która przekonała mnie do kryminałów

Mamy to moi kochani. Rok 2022 był rokiem, który przekonał mnie do czytania kryminałów. Znaczy, zapoznawałam się z lekturami z tego gatunku już wcześniej, ale jakoś tak wciąż byłam na nie. Pokochałam kryminały za sprawą książki pt.: „Wiatrołomy” autorstwa Roberta Małeckiego. 

Maria Herman i Olgierd Borewicz, pracujący w bydgoskim archiwum X zajmują się nierozwiązaną sprawą sprzed lat. Dotyczy ona porwania dwumiesięcznego Filipa, który został uprowadzony w latach 90 XX wieku. Jak się okazuje, jego ojciec wciąż poszukuje swojego pierworodnego. W toku śledztwa na jaw wychodzą pewne niepokojące sekrety… 

Okładka książki pt.: „Wiatrołomy”.

Szczerze, to z chęcią zobaczyłabym serial na podstawie tej powieści. Bohaterowie są wyraziści, mają swoje za uszami, ale jeżeli przychodzi co do czego, to stoją za sobą murem. Co do samego śledztwa, to było ono interesujące. Przy kilku momentach mocniej ściskałam książkę – tak bardzo chciałam dowiedzieć się, co stało się dalej. Jeżeli już uczestniczyliście w spotkaniu, na którym opowiadałam Wam o jakimś kryminale czy thrillerze, to pewnie wiecie, że nigdy nie próbuję odgadnąć, kto jest winny. 

Jeżeli szukacie jakiegoś interesującego tytułu, to naprawdę polecam zapoznać się z lekturą pt.: „Wiatrołomy”.

Współpraca recenzencka z Wydawnictwem Literackim.