Ostatni raz kiedy czytałam zbiór opowiadań miał miejsce jakoś we wrześniu. Następnie miałam chwilę przerwy i zagłębiałam się wówczas głównie w powieści obyczajowe. Niedawno jednak dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego Białe Pióro moja biblioteczka powiększyła się o “Zawsze jest jakiś happy end” autorstwa Anny Romejko. Było to moje pierwsze spotkanie z autorką, w dodatku bardzo udane.
“Gdy prywatny świat wali się w gruzy, nieszczęśliwe zbiegi okoliczności odbierają radość życia i zdaje się, że nie ma już nadziei na poprawę losu, trudno uwierzyć, że przed nami jeszcze jakiś happy end.” *
*opis pochodzi ze strony wydawcy.
“Zawsze jest jakiś happy end” jest zbiorem dziesięciu opowiadań, spośród których najbardziej zapadło mi w pamięć pierwsze z nich pt.: “Miłość jest silniejsza niż czas”. Początkowo końcówka tej opowieści bardzo mnie zaskoczyła i nie potrafiłam dostrzec w niej tytułowego “happy endu”. Udało mi się to dopiero po ponownym zapoznaniu się z tą historią.
Całą książkę można przeczytać w jeden wieczór, tak więc jej lektura wydaje się być idealnym pomysłem na ciekawe spędzenie wolnego czasu mając na względzie obecną porę roku. Niniejszą pozycję polecam w szczególności osobom, które lubią zbiory opowiadań i tym lubiącym lektury podnoszące na duchu.
Warto też na koniec wspomnieć, że autorka prowadzi na Facebooku profil o nazwie “Babka jakich wiele”.
Za egzemplarz dziękuję