Są książki, dla których zarwałam noc, po czym spokojnie się położyłam i zasnęłam. Jednak są też takie, które zgniotły mnie emocjonalnie i mimo szczerych chęci nie dałam rady ich dokończyć, a w ciągu nocy zastanawiałam się jak potoczyły się dalsze losy bohaterów. Tak właśnie miałam z powieścią pt.: „Jego własność” autorstwa Ronnie V. Keller.
Życie Romy zmienia się w ciągu jednej nocy, podczas której na tyłach baru znajduje postrzelonego mężczyznę. Ten incydent sprawia, że zostaje wciągnięta w świat gangów motocyklowych gdzie toczy się wojna między dwoma klubami. Świat pełen brutalności, przemocy, wrogów…i Houstona.
Naprawdę. Kiedy Houston się odzywał czułam autentyczny strach. Nie zadziałało to jednak na mnie odpychająco, a wręcz przeciwnie – bardzo chciałam się dowiedzieć jak zakończy się cała lektura.
„Jego własność” pod względem fabularnym trochę przypominała mi „Okrutną obsesję”. Kilka wątków było podobnych, ale nie takich samych i tutaj taki MINI SPOILER do obu powyższych tytułów. Obie bohaterki – zarówno Dove jak i Romy były traktowane przez swoich mężczyzn jak własność jednak mam wrażenie, że Hudson był bardziej ludzki od Zane’a i o wiele lepiej obchodził się z Romy niż bohater „Okrutnej obsesji” ze swoją partnerką. Chociaż ja nigdy bym nie weszła w taki związek, ponieważ dla mnie byłby on za bardzo toksyczny. Natomiast pod względem emocji przeżywanych podczas czytania historii Romy bliżej było do „Nie dotykaj”.
Powieść jest naprawdę wciągająca. Cały czas coś się dzieje, fabuła nie jest nudna, jest też tam kilka takich całkiem uroczych scen. Występują również sceny 18+ więc ten tytuł zdecydowanie jest dla starszych czytelników.