Tatuaże… – recenzja książki “Teraz mogę wszystko”

Gdybyście mieli pewność, że nikt Was nie będzie oceniać, to co byście zrobili? Ja przyznam, że na razie najbardziej “wariacką” decyzją jaką podjęłam, było zrobienie tatuażu. I jak mama nie miała nic przeciwko, tak od dziadków usłyszałam: “że w sumie to ładny, ale żebym sobie więcej ich nie robiła”. Z resztą rodzicielka głównej bohaterki powieści pt.: “Teraz mogę wszystko”, na pomysł posiadania przez swoją córkę trwałych rysunków na skórze, zareagowała o wiele mniej pozytywnie…

 

Mady się rozwodzi i po tym wydarzeniu postanawia zmienić swoje życie. Jako, że bardzo chciałaby stać się “pisanką” (jak część ludzi nazywa osoby z różnego rodzaju dziarami), to właśnie to marzenie postanawia spełnić jako pierwsze. Dzięki swojej przyjaciółce trafia do ekscentrycznego tatuatora – z resztą najlepszego w całym mieście. Natomiast jakiś czas później poznaje władczego biznesmena…Który z nich zawładnie jej sercem? 

Polubiłam Mady, jednak nie popierałam jej wszystkich decyzji związanych ze sprawami sercowymi. Dodatkowo zazdrościłam jej pracy w księgarni i szybkich terminów w studio tatuażu. Co do dwóch głównych bohaterów, to zdecydowanie do gustu przypadł mi Ozy. W szczególności za swój charakter oraz za to, że potrafił tatuować. Bastian był dla mnie zbyt wyniosły i trochę nudny. 

Zdecydowanie na plus jest to, że scen seksu jest tutaj mało oraz, że w powieści występują wątki poruszające trudne tematy rodzinne. Warto też wspomnieć, że niektórym czytelnikom mogą nie spodobać się pewne określenia występujące w lekturze. 

Jest to dość ciekawa powieść, idealna na jesienne wieczory. Jeżeli macie ochotę na książkę nie będącą takim typowym erotykiem, polecam zapoznać się z powieścią “Teraz mogę wszystko”. 

Za egzemplarz dziękuję

Bez rozmów… – recenzja książki “Bezczłowiecze”

Wyobrażacie sobie rzeczywistość, w której kontakty międzyludzkie całkowicie się rozpadły? Maciej Lasota w swojej powieści “Bezczłowiecze” ukazuje, jak taki świat mógłby właśnie wyglądać. 

Maciek – na co dzień pracujący jako dziennikarz, kompletnie nie jest przyzwyczajony do “nowoczesnego” podejścia, jakie reprezentuje społeczeństwo. Marta natomiast żyje w świecie wirtualnym i wszystko, co się z tym wiąże, nie jest jej obce. Pewne zdarzenie jednak powoduje, że ścieżki tych dwóch osób się ze sobą krzyżują…

Cała historia jest opisana z perspektywy trzecioosobowej. Widzimy w niej zdarzenia, które doprowadziły do spotkania Marty i Maćka. “Bezczłowiecze” tak naprawdę ukazuje próbę odnalezienia kontaktu i nawiązania dialogu z drugą żywą istotą, a nie z profilem na którymś z mediów społecznościowych. 

Właściwie długo się zastanawiałam, co napisać o tej pozycji. Dziś technologia jest obecna niemal w każdej dziedzinie życia człowieka. Z jednej strony bardzo często okazuje się ona być niezwykle pomocna, a z drugiej strony potrafi stać się wielkim pożeraczem czasu nierzadko stanowiąc ucieczkę do lepszego życia. 

Mimo że lektura jest stosunkowo krótka, bo ma zaledwie 123 strony, to porusza bardzo ważny temat społeczny. Straszna jest ta wizja przyszłości, w której wszelkie rozmowy zanikają, a emocje zastępowane są emotkami. Autor ma rację – “uciekając” do świata cyfrowego ludzie na własne życzenie doprowadzą do takiego właśnie świata. Pamiętajmy więc, że przecież to prawdziwe, życie jest tu i teraz i mamy je tylko jedno. Nie zmarnujmy go siedząc wpatrzeni w ekrany komputerów i komórek. 

Na jesienny wieczór – recenzja książki “Zawsze jest jakiś happy end”

Ostatni raz kiedy czytałam zbiór opowiadań miał miejsce jakoś we wrześniu. Następnie  miałam chwilę przerwy i zagłębiałam się wówczas głównie w powieści obyczajowe. Niedawno jednak dzięki uprzejmości Wydawnictwa Literackiego Białe Pióro moja biblioteczka powiększyła się o “Zawsze jest jakiś happy end” autorstwa Anny Romejko. Było to moje pierwsze spotkanie z autorką, w dodatku bardzo udane.

 

“Gdy prywatny świat wali się w gruzy, nieszczęśliwe zbiegi okoliczności odbierają radość życia i zdaje się, że nie ma już nadziei na poprawę losu, trudno uwierzyć, że przed nami jeszcze jakiś happy end.” *

*opis pochodzi ze strony wydawcy.

“Zawsze jest jakiś happy end” jest zbiorem dziesięciu opowiadań, spośród których najbardziej zapadło mi w pamięć pierwsze z nich pt.: “Miłość jest silniejsza niż czas”. Początkowo końcówka tej opowieści bardzo mnie zaskoczyła i nie potrafiłam dostrzec w niej tytułowego “happy endu”. Udało mi się to dopiero po ponownym zapoznaniu się z tą historią. 

Całą książkę można przeczytać w jeden wieczór, tak więc jej lektura wydaje się być idealnym pomysłem na ciekawe spędzenie wolnego czasu mając na względzie obecną porę roku. Niniejszą pozycję polecam w szczególności osobom, które lubią zbiory opowiadań i tym lubiącym lektury podnoszące na duchu. 

Warto też na koniec wspomnieć, że autorka prowadzi na Facebooku profil o nazwie “Babka jakich wiele”

Za egzemplarz dziękuję

|PRZEDPREMIEROWO| Kto jest winny? – recenzja książki “Fałszywy świadek”

Są pewne gatunki książek, za którymi nie przepadam – do tej grupy należą chociażby thrillery i kryminały. Oczywiście czytałam też i takie pozycje – na przykład “Chłopcy, których kochano za mocno” czy “Kręgi” naszych polskich autorów. Gdy zobaczyłam “Fałszywego świadka” autorstwa Karin Slaughter, miałam trochę mieszane uczucia. Pomimo tego postanowiłam jednak zaryzykować. Jak więc przebiegło moje pierwsze spotkanie z tą zagraniczną autorką? 

Okładka książki "Fałszywy świadek"

Główna bohaterka opowieści to Leigh – ceniona pani adwokat, która pewnego dnia dostaje do prowadzenia dość ciężką sprawę mężczyzny posądzonego o gwałt. Dodatkowo okazuje się, że oskarżony doskonale ją zna oraz wie, jakie demony męczą kobietę od dwudziestu lat. Gdy Leigh orientuje się z kim ma do czynienia, sprawa zaczyna się komplikować…podobnie jak jej życie. 

Zazwyczaj gdy do wyboru miałam książkę należącą do gatunku za którym raczej nie przepadam, a serial, to wybierałam to drugie. Tym razem jednak było inaczej. “Fałszywy świadek” pochłonął mnie bez reszty, przez co odsunęłam program Netflixa na bok.

Kreacja bohaterów była ciekawa – w szczególności postać głównego oskarżonego. Leigh miała “kilka osobowości”, między którymi przeskakiwała w zależności od roli, w jaką musiała wejść. Było to zdecydowanie na plus. 

Jestem bardzo miło zaskoczona “Fałszywym świadkiem” i na pewno w przyszłości – jeżeli będę miała taką okazję – sięgnę po pozostałe tytuły autorki. Książkę polecam w szczególności osobom, które lubią thrillery lub kryminały. 

Za egzemplarz dziękuję

https://harpercollins.pl/
https://booktime.pl/

Czy to koniec świata? – recenzja książki “Rozwód to jeszcze nie koniec świata”

Rynek książek dla dzieci jest pełen różnych interesujących pozycji. Niedawno miałam przyjemność recenzować “Duże troski małych zwierzątek” autorstwa Katarzyny Wierzbickiej. Było tam takie jedno opowiadanie o Bobrze, którego rodzice się pokłócili. Jednak co się dzieje, gdy przez ciągłe krzyki mama i tata postanawiają się rozejść? Właśnie ten trudny temat porusza książka “Rozwód to jeszcze nie koniec świata” autorstwa Agnieszki Kazały. 

 

Okładka książki "Rozwód to jeszcze nie koniec świata"

Głównym bohaterem powieści jest Lwiątko, którego rodzina pewnego dnia się rozpada. Lew i lwica przestali się między sobą dogadywać, przez co postanowili się w końcu rozwieść. Temat ten spowodował bardzo duże poruszenie w “klasie” lewka i pociągnął za sobą kilka bardzo niemiłych słów skierowanych w jego stronę. Na szczęście Pani Zebra – ich nauczycielka uciszyła zwierzątka oraz dała im bardzo ważną lekcję.

Książeczka jest dosyć krótka lecz mimo to dzieci mogą się z niej dowiedzieć np. czym są alimenty oraz co oznacza adopcja, a także wyjaśnia, dlaczego na niektóre rodziny mówi się “rodzina patchworkowa”. Przekazuje ona też ważną prawdę mówiącą o tym, że mimo tego, iż mama i tata przestają się kochać, to wciąż kochają swojego syna czy córeczkę. 

Bardzo podobała mi się ta lektura, a kilka rzeczy nawet mnie zaskoczyło (chociażby co się stało z mamą małej antylopki). Żałuję, że nie przeczytałam jej kilkanaście lat wcześniej – może choć trochę pomogła by mi się oswoić z podobna sytuacją, której sama doświadczyłam. 

Warto też dodać, że w “Rozwód to jeszcze nie koniec świata”, został zaprezentowany bardzo optymistyczny scenariusz. Niestety zdarzają się też takie przypadki, gdzie jeden z rodziców nie interesuje się dzieckiem, lub też nie umie nawiązać z nim kontaktu przez dość długi okres czasu. Później takie relacje bardzo jest już ciężko naprawić. 

Książeczkę polecam przede wszystkim osobom, które chciałyby wytłumaczyć dziecku, dlaczego niektórzy z kolegów mają inną sytuację w rodzinie niż oni. 

Za egzemplarz dziękuję

https://ksiegarnia.wydawnictwobialepioro.pl/

|PREMIERA| Tajemnica tajemnicę pogania – recenzja książki “Kufer tajemnic”

Ostatni tydzień upłynął mi pod znakiem różnych wyjazdów – głównie z powodu Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie. Kiedy jednak w końcu wróciłam do domu, czekała tam na mnie niespodzianka, w postaci powieści autorstwa Anny Bichalskiej pt.: “Kufer tajemnic”, który swoją premierę ma 20.10.2021 roku. 

Magda – główna bohaterka, znajduje na strychu stary kufer, należący do tajemniczej dziewczyny imieniem Stefania, która pewnego dnia  zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Kobieta postanawia odkryć co się z nią stało i kim ona tak naprawdę była. Tak się składa, że wraz z córką wyjeżdżają do miejscowości, w której być może znajdzie kolejne ślady obecności dziewczyny. Jednak czy aby na pewno jest gotowa, by poznać prawdę? I co łączyło Stefanię z jej rodziną?

Postaci występujących w książce było ponad dziesięć. Mimo że większość z nich to kreacje drugoplanowe, to niestety trochę się pogubiłam w ich powiązaniach rodzinnych, przez co skupiłam się tylko i wyłącznie na najbliższych bohaterki. 

Narracja w lekturze prowadzona jest z perspektywy pierwszo oraz trzecioosobowej, a akcja rozgrywa się w przeszłości i w teraźniejszości. Takie przeskoki czasowe, od razu skojarzyły mi się z inną książką, napisaną przez zagraniczną autorkę Sarah Penner. Mam na myśli tutaj “Zaginioną aptekę”. W obu występuje motyw tajemnicy i na tym podobieństwa się kończą. 

Było to moje pierwsze spotkanie z Panią Anną, które okazało się naprawdę udane. “Kufer tajemnic” czytałam z zapartym tchem, niecierpliwie czekając na rozwiązanie tajemnicy Stefanii i jej skrzynki. Przyznam, że przy tej lekturze starałam się odgadnąć, jak to wszystko się skończy, jednak niezbyt mi się to udało. Pomimo tego, że podczas jednej ze scen poczułam lekki niedosyt, to nie wpłynęło to za bardzo na moją opinię dotyczącą książki. Polecam ją szczególnie tym osobom, które lubią powieści obyczajowe z wątkiem tajemnicy. 

Za egzemplarz dziękuję

 

https://harpercollins.pl/
https://booktime.pl/

Kolejne perypetie… – recenzja książki “Moja przyjaciółka Perypetia 2”

1 października 2021 roku, miały swoje premiery najnowsze dzieła Miry Białkowskiej. Wrażenia z “Mojej przyjaciółki Perypetii 1” możecie przeczytać we wpisie, który już jakiś czas temu pojawił się na blogu. Teraz nadeszła pora, aby przybliżyć Wam jej kontynuację, zatytułowaną “Moja przyjaciółka Perypetia 2”. Warto od razu wspomnieć, że książki te należy czytać według kolejności wydania, ponieważ obie części są ze sobą ściśle połączone.

Historia opisana w lekturze dzieje się już jakiś czas po wydarzeniach z poprzedniego tomu. Magda, czyli główna bohaterka przechodzi właśnie kryzys spowodowany ostatnimi wydarzeniami. Na szczęście wciąż ma przy sobie osoby, na które zawsze może liczyć. Aby pomóc kobiecie wyrwać się z letargu, Pela – jedna z jej przyjaciółek, postanawia “porwać” ją oraz pozostałe koleżanki na krótki urlop poza granice kraju. Natomiast po ich powrocie, Ula znajduje dla Magdy pewnego kawalera…

W książce pojawiają się postaci znane z “Mojej przyjaciółki Perypetii 1”. Dodatkowo poznajemy jeszcze jednego bohatera, z perspektywy którego możemy spojrzeć na kilka wydarzeń. Żadna z osób występujących w powieści mnie nie irytowała, jednakże cieszę się, że do części z nich wróciła przysłowiowa “karma”. 

Z pewnością mogę stwierdzić, iż moje serce podbiła scena z Julianem i Bogdanem, którzy wpadli na pewien genialny pomysł, a który jednak nie do końca im wypalił. Dzięki temu wydarzeniu uśmiechnęłam się podczas czytania.  

“Moja przyjaciółka Perypetia 2” jest lekturą, którą bardzo szybko się czyta. Podobnie jak jej poprzedniczka jest idealna na odstresowanie się w jesienny wieczór. Polecam ją wszystkim lubiącym lekkie powieści obyczajowe. 

Za egzemplarz dziękuję

 

W prawniczym kręgu – recenzja książki “Caine”

Ostatnio coraz częściej sięgam po książki Nory Roberts. Jakiś czas temu miałam przyjemność recenzować opowieści o siostrach Calhoun. Czytałam także pierwszą część innej serii autorki, opowiadającej o szkockim rodzie MacGregorów – “Serenę”. Teraz przyszła pora na kolejny tom tej historii, którym jest “Caine”.

W drugiej części powieści poznajemy jednego z braci Sereny – tytułowego Caine’a, obracającego się w kręgu prawników. Większość kobiet była nim oczarowana – przystojny, z dobrej rodziny… Jednak nie Diana, którą poznał przy okazji odbierania jej z lotniska. Jak się później okazało, oboje studiowali na tej samej uczelni, po której o mężczyźnie krążyły różne historie…Czy jest to możliwe, aby ta dwójka się dogadała?

Zarówno Caine jak i Diana mieli podobne ambicje i charaktery, co zdecydowanie było na plus. Kobieta czasem irytowała mnie swoim zachowaniem, jednak w ostatecznym rozrachunku nie żywię do niej żadnych negatywnych odczuć. Co do Caine’a…z pewnością podobało mi się w nim to, że traktował swoją pracę bardzo poważnie.

Warto też wspomnieć, że jakiś czas temu powieść ta ukazała się pod innym tytułem. Być może niektórzy będą ją kojarzyć jako “Kodeks uczuć” natomiast wcześniejszy tom – jako “Zagraj ze mną”.

Książki Nory Roberts nie są wymagające. Ot takie luźne poczytajki na wieczór, aby odstresować się po pracy i zapełnić sobie czas. Polecam ją przede wszystkim czytelnikom lubiącym niewymagające lektury.

Nie warto się troskać – recenzja książki “Duże troski małych zwierzątek”

Tak jak już wspominałam, seria Educzytajki od wydawnictwa Skrzat składa się z dwóch  książek. Ostatnio przybliżyłam Wam “Niedźwiedzi świat Olmisi” autorstwa Bożeny Bobrzyk – Stokłosy. Dziś przyszła pora na “Duże troski małych zwierzątek” autorstwa Katarzyny Wierzbickiej, którą możecie znać z bloga Madka Roku (na Instagramie oraz Facebooku prowadzi profile o tej samej nazwie). 

Okładka książki "Duże troski małych zwierzątek"

“Duże troski małych zwierzątek” to zbiór pięciu opowieści, w których występuje pięcioro bohaterów. Są to Zajączek, Wiewiórka, Bóbr, Niedźwiadek oraz Pajączek. Każdy z nich mierzy się z różnymi sytuacjami w życiu codziennym – na przykład lękiem przed ciemnością czy z problemem dotyczącym porównywania się z innymi. 

Podobnie jak w poprzedniej pozycji, tutaj również rodzice zwierzątek tłumaczą im pewne rzeczy, dzięki czemu maluchy mogą zrozumieć otaczający ich świat. 

Jeżeli miałabym wybrać jedną bajkę, która najbardziej mi się podobała, wybrałabym pierwszą leśną bajkę, pomagającą oswoić się z ciemnością. Sama przez długi czas bałam się ciemności kiedy byłam dzieckiem, więc w zupełności rozumiałam lęk Zajączka. 

 

Ilustracje do “Dużych trosk małych zwierzątek” również zostały przygotowane przez Magdalenę Babińską. Historie zawarte w książce skierowane są do dzieci  w wieku powyżej trzech lat. Polecam zapoznać się z nią wszystkim, którzy szukają wartościowych książek dla swoich dzieci. 

Dobrze być misią – recenzja książki “Niedźwiedzi świat Olmisi”

Znacie książki, w których głównymi bohaterami są zwierzęta? Przyznam, że jeżeli ktoś zadałby mi takie pytanie, to moim pierwszym wyborem byłyby dwie lektury z serii Educzytajki, wydane przez wydawnictwo Skrzat. Mam na myśli “Niedźwiedzi świat Olmisi” oraz “Duże troski małych zwierzątek”. Dzisiaj chciałabym przybliżyć Wam pierwszą pozycję. 

Okładka książki "Niedźwiedzi świat Olmisi"

Główną bohaterką wspomnianej opowieści jest tytułowa Olmisia. Styka się ona z takimi problemami jak na przykład zakup pierwszych okularów czy choćby przegrana w grę. Na szczęście są przy niej najbliżsi, którzy wytłumaczą pewne sprawy i przegonią wszelkie zaprzątające jej główkę troski. 

Książka składa się z siedmiu opowiadań traktujących o różnych sytuacjach, z jakimi dziecko może się zetknąć np. w przedszkolu czy w szeroko pojętym życiu codziennym. Na przykład jedna z bajek uczy, że nieładnie jest się wyśmiewać z innych oraz także pokazuje, że niepowodzenia przytrafiają się każdemu. 

 

Chociaż jak mam być szczera, to najbardziej spodobała mi się opowieść pt.: “Nowe okulary starej Olmisi”, która porusza temat lęku przed brakiem akceptacji przez grupę. Dlaczego akurat ta? Ponieważ kiedy chodziłam do szkoły podstawowej, sama nosiłam okulary i pewnego razu jeden z kolegów nazwał mnie okularnicą. Skończyło się na tym, że nie chciałam więcej w nich chodzić. Na szczęście wada na jakiś czas ustąpiła, a do okularów wróciłam dopiero w gimnazjum. 

“Niedźwiedzi świat Olmisi” autorstwa Bożeny Bobrzyk – Stokłosy jest niepozbawiony morałów i został cudownie zilustrowany przez Magdalenę Babińską. Książka przeznaczona jest dla dzieci, które mają powyżej 4 lat. Polecam zapoznać się z nią rodzicom, szukającym wartościowych opowieści dla swoich maluchów. 

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Skrzat.