Z serią “Czerwona królowa” autorstwa Victorii Aveyard zapoznałam się stosunkowo niedawno. Zachęciła mnie do tego okładka czwartego tomu zatytułowanego “Wojenna Burza”, która należy do serii książek “Czerwona królowa”. Jestem “sroką okładkową”, więc gdy tylko zobaczyłam koronę, to od razu wiedziałam, że chciałabym przeczytać tę książkę. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Otwartego, jakiś czas temu otrzymałam swój własny egzemplarz.
“Wojenna burza” jest czwartym tomem przygód Mare. Państwa pochłonięte są przez wojnę, wiążą się różnego rodzaju sojusze. Jeden z nich o mało co nie niszczy rebelii. Maven zrobi wszystko, aby odzyskać Mare, która to według słów jasnowidza, musi “powstać sama przeciw wszystkim”. Na dodatek jej uczucie do Cala zostaje wystawione na ciężką próbę…
Mimo że książkę przeczytałam już parę dni temu, potrzebowałam trochę czasu, żeby przemyśleć co tak naprawdę o niej myślę.
W tym tomie podobnie jak i w poprzednim widzimy wszystkie wydarzenia z perspektywy paru osób: Mare, Irys, Evangeline, Mavena i Cala. Jestem bardzo zadowolona, z faktu, że rola Cameron jako narratorki wreszcie się skończyła, bowiem strasznie mnie irytowała swoim zachowaniem.
Jej rolę jako osoby irytującej przejęła babcia Cala. Nie mogłam znieść tej kobiety. Wydawało mi się, że próbuje urobić sobie wnuka na swoje widzi mi się. Dobrze, że w ostateczności jej się to nie udało.
Najbardziej podobał mi się świat przedstawiony z perspektywy Evangeline. W “Wojennej Burzy” pokazała się ona z bardzo pozytywnej strony, kiedy to próbowała pomóc Mare i Calowi uświadomić sobie, co tak naprawdę się dla nich liczy.
Oboje unosili się dumą i nie potrafili przyznać się do błędów, które popełnili. Nastawiłam się na powstanie romansu między nimi, jednak autorka znów spłatała mi psikusa i dostałam jedynie zalążek ich miłości. Cal mimo swojego niezdecydowania, był całkiem uroczą postacią. Miałam również wrażenie, że Mare też w pewien sposób wydoroślała i nie zachowuje się jak małe dziecko.
Irys za to była nastawiona na zemstę i pomszczenie swojego ojca, który zginął w walce. Nie była złą postacią, jednak nie przekonała mnie do siebie. Mam do niej stosunek neutralny. Wykonywała po prostu rozkazy swojej matki i tak samo jak ona, dążyła do podbicia Norty.
Jestem po lekturze tego tomu i czuję lekki niedosyt. Otwarte zakończenie sprawiło, że wiele wątków nie zostało zamkniętych. Zastanawia mnie, co będzie teraz z Evangeline, czy Irys wróci i czy babcia Cala znów będzie chciała namącić wnukowi w głowie…
Sądziłam, że będzie to ostatnia część opowieści, jednak trafiłam na informację o planowanej na przyszły rok premierze kolejnej, mającej nosić tytuł “Broken Throne”. Jeżeli to będzie prawda, z niecierpliwością będę na nią oczekiwać.