„Za każdym razem”…?

Będę tak teraz „skakać” między powieściami obyczajowymi, poradnikami, a nawet biografiami. Dziś na pierwszy ogień pójdzie „Za każdym razem” autorstwa Agaty Czykierdy – Grabowskiej. 

O czym jest ta książka? Tak naprawdę o Kamili i Marcinie, którzy od jakiegoś czasu są w bardzo szczęśliwym i silnym związku. Niestety pewnego dnia ich ułożone życie wywraca się do góry nogami, za sprawą dwóch wiadomości – pozytywnej i negatywnej. Relacja tej dwójki zaczyna się sypać i od razu nasuwa się pytanie, czy mimo kryzysu, będą mieli swój happy end? 

Okładka książki pt.: „Za każdym razem”

Początek historii był przyjemny. Dopiero później dostajemy emocjonalny rollercoaster. Pamiętam, że przy cięższych momentach przygryzałam nerwowo wargę, a serce szybciej mi biło. Czasami główni bohaterowie irytowali mnie swoim zachowaniem, ale były to raczej pojedyncze momenty, które nie wpływały na ich ocenę. 

Jeżeli lubicie słodko – gorzkie historie i nie boicie się czytać o ciężkich tematach, to sprawdźcie, czy „Za każdym razem” Wam się spodoba.

Współpraca reklamowa z wydawnictwem Novae Res 

Co skrywają „Drzwi o trzech zamkach”?

Koniec miesiąca coraz bliżej, a o tylu wspaniałych i ciekawych książkach chciałabym Wam jeszcze opowiedzieć. Jedną z nich są „Drzwi o trzech zamkach” autorstwa Sonii Fernandez-Vidal. Akurat ta pozycja skierowana jest do młodszych czytelników, ale myślę, że starszym również może się ona spodobać. Przy okazji też dodam, że porusza ona zagadnienia związane z fizyką. 

Okładka książki pt.: „Drzwi o trzech zamkach"

Jest to historia o chłopcu imieniem Niko, który podczas drogi do szkoły widzi tajemniczy dom z trzema zamkami. Kiedy wchodzi do środka, okazuje się, że budynek to portal do innego wymiaru. Spotyka on tam elfa Eldwena, wróżkę doktorantkę Quionę oraz Mistrza Zen-O. Podczas przeżywania różnych przygód, dowiaduje się m.in tego, czym jest superpozycja, splątanie czy Bozon-Higgsa. Warto zwrócić uwagę na to, że autorka w swoim tytule umieściła Kota Schrödingera (trochę również przybliżyła teorię tego eksperymentu). Dla mnie jest on jednocześnie ciekawy, straszny i smutny. 

Język opowieści jest dostosowany do młodszego odbiorcy, dzięki czemu całą opowieść czyta się naprawdę łatwo i przyjemnie. Dodatkowo w książce można znaleźć obrazki. Myślę, że jest to wartościowa lektura i warto się z nią zapoznać. Polecam ją z całego serca.

Współpraca reklamowa z wydawnictwem Znak Emotikon

Mózg szczęśliwych ludzi. Jak pokonać lęki i czerpać radość z życia

Ostatnio czytałam poradnik dotyczący walki z lękami. Dokładniej mówiąc, zapoznałam się z książką pt.: „Mózg szczęśliwych ludzi. Jak pokonać lęki i czerpać radość z życia”. No i mam z nią lekki problem. 

Okładka książki pt.: „Mózg szczęśliwych ludzi. Jak pokonać lęki i czerpać radość z życia".

Bardzo podobało mi się z jednej strony to, że została ona napisana przez dwie osoby. Ferren Cases w tym tytule wspominał swoje napady lękowe, opowiadał, czym one się objawiały, co robił, żeby się ich pozbyć oraz jak ostatecznie się od nich uwolnił. Sara Teller z kolei tłumaczyła to, co działo się w głowie mężczyzny podczas takich epizodów. Tak tylko dodam, że kobieta jest neurobiologiem, ale omawia zagadnienia prostym językiem. Na plus było również podsumowanie wszystkich rozdziałów, zawarte na końcu książki. To taki podręczny spis najważniejszych wiadomości. 

Jednak informacje zawarte w tej lekturze potraktowałam jako ciekawostki dotyczące ludzkiego mózgu i bardziej skupiłam się na tym, co napisała Sara. Mimo wszystko nie oznacza to tego, że ta druga część była nudna. Naprawdę podziwiam autora za to, że udało mu się wyjść ze stanów lękowych i cieszę się, że swoją historię opowiedział innym. Być może zainspiruje ona kogoś do zmian w swoim życiu.

Współpraca reklamowa z wydawnictwem Filia. 

“Strategia komunikacji w social mediach”. Czy warto?

Mimo że studia skończyłam we wrześniu, to kiedy zobaczyłam krótką książkę pt.: „Strategia komunikacji w social mediach”, to nie mogłam się powstrzymać i postanowiłam ją przeczytać. Tak wiecie. Żeby nie stać w miejscu i cały czas rozwijać się w kierunku marketingu.

Okładka książki pt.: "Strategia komunikacji w social mediach"

Skoro zrobiłam taki wstęp, to pewnie zastanawiacie się, czy ten poradnik faktycznie coś mi pomógł zrozumieć, albo chociaż rzucił nowe światło na jakieś zagadnienie. I tak i nie. Wszystko, co zostało tam opisane z zagadnień teoretycznych, już znałam. Za to dzięki tej pozycji poznałam kilka pomocnych narzędzi (np. BuzzSumo, który jest przydatny przy analityce social mediów). Chociaż muszę przyznać, że szczególnie zainteresowały mnie te, związane z planowaniem postów.

Żeby nie było. Książka nie jest zła. Przybliża tworzenie persony czy budżetu na reklamy, ale opisuje również działanie Facebooka, Instagrama oraz Snapchata (no i pozostałych social mediów). Dla osoby, która nigdy nie miała do czynienia z takimi programami, ta lektura może okazać się ciekawym zbiorem podstawowych informacji, dotyczących promowania się w mediach społecznościowych.

Czy “Znajda” podbiła moje serce?

Nie wiem, czy też tak macie, ale ostatnio czas coś za szybko ucieka. Dopiero co niedawno było Halloween i Wszystkich Świętych, a już powoli trzeba będzie przygotowywać się do Bożego Narodzenia. Jednak zanim zacznę Wam pokazywać książki o tematyce zimowej, to chciałabym Wam jeszcze wspomnieć o powieści Katarzyny Kieleckiej pt.: „Znajda”. 

Okładka książki pt.: "Znajda"

Jedną z bohaterek tego tytułu jest Matylda, przechodząca właśnie załamanie spowodowane kryzysem małżeńskim. Podczas powrotu z sylwestrowej imprezy, na swojej drodze spotyka sympatyczną staruszkę sprzedającą rękodzieło. Zaczynają spędzać ze sobą coraz więcej czasu, nawet mogłabym powiedzieć, że się zaprzyjaźniają. Nagle pewnego dnia Matylda dostaje tajemniczą wiadomość, która może odmienić życie obu kobiet…

Książkę udało mi się przeczytać w jeden dzień. Nie wzruszyłam się na niej, ale za to jeden dość brutalny fragment zapadł mi w pamięć. Mogę Wam tylko zdradzić tyle, że dotyczył on fragmentu związanego z II Wojną Światową. Myślę, że powieść znajdzie swoich zwolenników, więc jeżeli ktoś z Was lubi tytuły, gdzie występuje dwójka narratorów, a przeszłość łączy się z teraźniejszością, to polecam sprawdzić tę lekturę. 

Współpraca reklamowa z wydawnictwem Szara Godzina. 

Wrażenia po “Nie dotykaj”

Zacznę może od ostrzeżenia. W “Nie dotykaj” są poruszone ciężkie tematy, takie jak gwałt, ubezwłasnowolnienie kobiet, przemoc czy śmierć. Przyznam, że  czytałam tę powieść na raty, bo faktycznie były takie momenty, przy których odkładałam lekturę chociaż na chwilę, żeby móc zebrać myśli. Teraz powiem Wam krótko o czym jest. 

Blake Parrish wraca z wojska do rodzinnego miasteczka. Niestety zaszły tam pewne dość istotne zmiany. Mężczyzna próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości, a także stara się odnowić znajomość z May Hart – jego sąsiadką. Jednak to pociąga za sobą dość poważne konsekwencje. Dodatkowo na jaw wychodzą też pewne sekrety…

Okładka książki pt.: "Nie dotykaj"

Dwie sceny tak bardzo wryły mi się w głowę, że kiedy słyszę albo myślę o tym tytule, widzę tylko je. Pierwszą z nich jest opis tego, co Blake odkrył na ciele May (naprawdę miałam aż ciary, kiedy to czytałam). Druga natomiast znajduje się pod koniec książki. Do tej pory pamiętam swoją reakcję na ten fragment. Odłożyłam wtedy na chwilę powieść i po prostu patrzyłam w ścianę. A słowa, którymi kończy się lektura…One po prostu łamią mi serce.

Zdecydowanie nie jest to książka cukrowa i urocza. Jest mocna, brutalna i pozostawia po sobie ślad.z

 

“Dziennik YouTubera. Nie ma lekko”. Jak wypadł czwarty “sezon”?

Dziś na spotkaniu opowiem Wam o czwartym sezonie “Dziennika YouTubera” i niestety muszę przyznać, że jak dla mnie była to najsłabsza część tej serii. 

Davy Spencer wciąż próbuje rozkręcić swój kanał na YouTube. Raz idzie mu lepiej, raz gorzej. Teraz wpadł na pomysł, aby odtworzyć viralowy filmik swojej siostry. Przebrał się więc na kowboja i chciał urządzić sobie herbatkę ze zwierzakiem. Ale nie takim domowym. On chciał nagrać ten filmik z Pomponiarą, czyli kurą będącą maskotką jego szkoły. Plan nie wypalił, kwoka uciekła, a chłopak w ramach kary musiał pomagać dyżurnym. 

Okładka książki pt.:" Dziennik YouTubera. Nie ma lekko"

Po przeczytaniu lektury mam wrażenie, że z tej historii Davy nie wyniósł żadnej lekcji. Nie podobało mi się to, że nie wyciągnięto konsekwencji wobec “dyżurnych”, którzy obrzucili jego dom jajkami w ramach zemsty. Naprawdę? Takie osoby mają pilnować porządku na korytarzach podczas przerw? Jak dla mnie powinni pójść do natychmiastowego zwolnienia. Wiem, że to jeszcze dzieciaki, ale ich zachowanie było złe. Plusy? Kilka sytuacji nawet mnie rozśmieszyło. Przyjaciele Davy’ego również mi zaimponowali swoją lojalnością wobec niego. Takich osób tylko ze świecą szukać. 

Szkoda, bo seria naprawdę do tej pory mi się podobała, właśnie ze względu na to, że główny bohater zazwyczaj wyciągał lekcje ze swoich wpadek.

Czy wiecie jak wykurzyć Kikimorę?

Jeżeli lubicie czytać książki dla najmłodszych, z ilustracjami, z ciekawą fabułą, a także z morałem, to być może zainteresuje Was najnowszy tytuł autorstwa Natalii Hermansy

“Jak wykurzyć kikimorę?” to krótka opowieść o chłopcu imieniem Antek, mieszkającym z mamą, babcią i młodszym bratem. Po śmierci głowy rodziny nie wiodło im się za dobrze, dodatkowo w ich domu zamieszkała Kikimora. Kradła kury, plątała nici, a także budziła Wojtusia, który przez całą noc potem płakał. Pewnego dnia Antoś zdecydował się pozbyć tej kreatury. W tym celu udał się do domku Baby Jagi… 

Okładka książki pt.: "Jak wykurzyć Kikimorę?"

Historia krótka i wartościowa, przypominająca o tym, że rodzina jest najważniejsza, a także o tym, aby nie oceniać nikogo po wyglądzie. Podobało mi się to, że autorka wykorzystała postaci z mitologii słowiańskiej (na przykład Ubożę czy Leszego). Dodatkowo w książce zawarto ciekawe ilustracje. Jeżeli w swoim otoczeniu macie kogoś, komu taka opowiastka na dobranoc by się spodobała, to jak najbardziej zachęcam do sięgnięcia po nią.

Zaborcza Bestia

“Zaborcza Bestia” to po prostu cudowna książka. Jest w niej motyw fake datingu, różnicy wieku między bohaterami, przemiany szarej myszki w pewną siebie kobietę, a także sekretów rodzinnych – czyli to, co ostatnio uwielbiam w lekturach. A już myślałam, że autorka mnie niczym nie zaskoczy. Zdecydowanie teraz mogę powiedzieć, że cykl “Niepokorni” zajmuje specjalne miejsce w moim sercu i staje się jedną z moich ulubionych comfort series. 

Okładka książki pt.: "Zaborcza Bestia"

Ale wracając do samego tytułu. Tym razem główną bohaterką była dwudziestojednoletnia Annabel Brooke, czyli dziewczyna zahukana i stłamszona przez matkę. W sensie wiecie – nosiła nijakie sukienki, bo tak KAZAŁA jej matka, dodatkowo nie miała prawa mieć własnego zdania, najlepiej aby była skromna, posłuszna i miała męża, który nad nią zapanuje. I prawie jej rodzicielka do tego doprowadziła, ponieważ chciała ją wyswatać z dalekim kuzynem, piastującym urząd pastora. Wtedy jednak po raz pierwszy dziewczyna się zbuntowała i jako swojego narzeczonego przedstawiła słynną i nieposkromioną Bestię, właściciela Royal Theatre – czyli Jonathana Hawkinsa. 

Całą książkę dosłownie połknęłam na raz. Było trochę śmiesznych momentów, przez kilka fragmentów miałam wypieki na twarzy, a jedna scena z główną parą postaci aż zaparła mi dech w piersiach. Do tej pory nie mogę uwierzyć w to, co przeczytałam. A wiecie co było najlepsze w tej opowieści? Obserwowanie, jak Annabel w końcu rozwija skrzydła. Cieszę się, że to właśnie Hawkins pomógł dziewczynie wyjść ze swojej skorupy. Może i miał trudny charakter, ale zdecydowanie zyskiwał przy bliższym poznaniu. Jeżeli jeszcze nie znacie “Zaborczej Bestii”, to naprawdę polecam się z nią zapoznać.

Współpraca barterowa z Melisą Bel. 

The Atlas Six. Wiedza zabija.

Powiem Wam, że nie lubię takich sytuacji, kiedy podoba mi się opis i okładka jakiejś książki, natomiast treść wzbudza we mnie mieszane uczucia. Tak właśnie miałam z “The Atlas Six” autorstwa Olivie Blake. 

Pomysł na opowieść był jak dla mnie świetny. Sześć osób otrzymało szansę, aby ubiegać się o wtajemniczenie do Towarzystwa Aleksandryjskiego: Libby, Nico, Reina, Parisa, Tristan i Callum. Każdy z nich posiadał pewną magiczną umiejętność – jedni znali się na fizyce, ktoś potrafił przenikać do podświadomości, a jeszcze inny widział różnego rodzaju iluzje, niedostępne dla pozostałych. Mieli rok aby udowodnić swoją wartość. Haczyk? Oczywiście, że się znalazł. Do Towarzystwa mogło dostać się tylko pięć osób. 

Okładka książki pt.: "The Atlas Six"

Niestety nie potrafiłam się “wbić” w powieść, przez co trochę mi się ona dłużyła. Jednak końcówka już pochłonęła mnie całkowicie. Co do bohaterów, to jeżeli miałabym ułożyć ich w jakiejś hierarchii, to powiedziałabym, że najbardziej lubiłam Libby i Nicka (dziewczyna była mi bliższa charakterem, za to u niego podobało mi się oddanie przyjacielowi). Za Tristanem generalnie przepadałam, chociaż czasem miałam ochotę go poszturchać, żeby się ogarnął. O Reinie często zapominałam podczas czytania, natomiast Calluma i Parisy nie znosiłam. Ona mnie irytowała swoim zachowaniem i podejmowanymi decyzjami. Co do chłopaka, to miałam wrażenie, że jest taki śliski i niegodny zaufania. W rzeczywistości raczej unikałabym go jak ognia. 

Jak widać tytuł ten ma swoje plusy i minusy. Jeżeli lubicie lektury new adult, gdzie występuje magia, tunele czasoprzestrzenne, rywalizacja i klimaty dark academia, to zachęcam do wyrobienia sobie własnego zdania o “The Atlas Six”.

Współpraca z wydawnictwem You&Ya.