Recenzja książki pt.: “Wilczy Lord”

Uwielbiam romanse historyczne. Na swoim koncie mam już m.in “Skandalistę” Nicoli Cornick, “Przebiegłą i niewinną” Shirlee Busbee oraz dwie części cyklu Niepokorni autorstwa Melisy Bel. W tegoroczne Walentynki premierę miał trzeci tom tej serii pt.: “Wilczy Lord”. Dziś zapraszam Was właśnie na jego recenzję. 

Chciałabym zaznaczyć, że książki można czytać niezależnie od siebie, jednak polecam zapoznać się z nimi w kolejności wydania, jako że niektóre postacie przewijają się w tle. 

Wilczy Lord - okładka

Tym razem główną bohaterką jest Charlotte Summer – kobieta sprawująca opiekę nad zadłużonym sierocińcem. Niestety niestabilna sytuacja przybytku zmusza ją do szukania wsparcia finansowego w postaci patrona. Pierwszą osobą, o której pomyślała był Król Rozpusty, właściciel klubu dla dżentelmenów – James Hamilton. Dziewczyna postanowiła postawić wszystko na jedną kartę i poprosiła go o pomoc. On jednak miał dla niej nieco inną propozycję… 

W książkach Melisy uwielbiam to, że pomimo też iż bohaterowie początkowo mogą sobie skakać  do oczu, to i tak od razu wyczuwalna jest między nimi chemia. Tak też było w przypadku Jamesa i Lottie. Jego kręciło to, że dziewczyna do niego nie wzdychała jak większość kobiet, a ją na początku znajomości denerwowało w nim praktycznie wszystko. W końcu kto się czubi ten się lubi.

Było parę scen, przez które się uśmiechnęłam, natomiast przy kilku serce zabiło mi mocniej. Wątek osiemnaście plus również się pojawia, ale napisany jest ze smakiem i nie gorszy czytelnika. Jeżeli znacie pióro autorki i lubicie niezobowiązujące romanse historyczne, to polecam zapoznać się z powieścią pt.: “Wilczy Lord”.

Detektyw i złodziejka – najnowsza comfort book

Od pewnego czasu na rynku można znaleźć najnowszą książkę Melisy Bel pt.: „Detektyw i złodziejka”. Kiedy tylko autorka wydaje kolejną powieść, to wiem, że będę się przy niej świetnie bawić. Stąd też nie mogłam się doczekać lektury najnowszego tytułu. Niestety przez dłuższą chorobę musiałam odłożyć go na później. 

Teraz zrobię takie małe wtrącenie dotyczące „Wilczego Lorda” więc UWAGA, MOŻLIWY LEKKI SPOILER. 

Jeżeli go czytaliście to prawdopodobnie pamiętacie, że występowała tam mała dziewczynka o twarzy niewinnego aniołka, która jednocześnie była bardzo dobrym kieszonkowcem. Miała na imię Poppy i to właśnie ona jest główną bohaterką omawianej dzisiaj książki. 

 

Okładka książki pt.: „Detektyw i złodziejka”

Kobieta chce się zrehabilitować za swoje wybryki za młodu, dlatego też udaje się do najlepszego detektywa w mieście, aby zaoferować mu współpracę. Niestety Harry nie jest zainteresowany i zdecydowanie jej odmawia. Poppy jednak nie odpuszcza i „pożycza” sobie pewien list, który jest dla mężczyzny dość istotny, co też powoduje całą lawinę ciekawych wydarzeń. 

W powieści występuje zarówno humor jak i cięższe sceny. Poppy i Harry są niczym ogień i woda jednak idealnie do siebie pasują. Iskrzy między nimi przy każdej rozmowie. Dodatkowo dziewczyna nie daje się tak łatwo stłamsić i potrafi pokazać pazurki, a dla ludzi, którzy są jej bliscy jest w stanie zrobić naprawdę dużo. Harry mimo swojego mrocznego charakteru ma bardzo dobre serducho. Sceny 18+ również występują i jak dla mnie nie są opisane zbyt wulgarnie. 

Świetnie się bawiłam przy tym tytule. Naprawdę, podczas czytania przez większość czasu uśmiechałam się pod nosem i miałam same pozytywne odczucia. Stąd też ta książka trafiła do moich comfort books. Polecam ją przede wszystkim osobom, które lubią romanse historyczne, a także tym, którzy lubią wątek różnicy wieku między bohaterami.

Współpraca reklamowa z Melisą Bel. 

Książkowa Agencja Podróżnicza – przystanek XIII. Wyprawa Kapitana Rossa

Dobrze proszę Państwa. Jesteśmy już na miejscu. Tam w oddali jest Melisa Bel, dzięki której możemy popłynąć w rejs z Kapitanem Rossem. Mężczyzna jest bardzo zabiegany i gonią go terminy…Co to za hałasy? Przepraszam na chwilę, chyba na pokładzie pojawił się niespodziewany gość… 

Sytuacja została opanowana. Dama, próbująca właśnie wygarnąć Rossowi co o nim myśli, to nie żadna porzucona przez niego kurtyzana, a lady Helen Williams. Doszło do pewnego nieporozumienia, które nasz żeglarz musi jak najszybciej wyjaśnić, tak więc proszę wrócić do swoich zajęć i widzimy się wieczorem. 

Okładka książki pt.: "Kapitan Ross"

Swoją drogą, co Państwo myślą o naszym kapitanie? Osobiście muszę przyznać, że jest to mój ulubiony dżentelmen. Tak, znam jego przyjaciół, dlatego też mam porównanie. Oczywiście każdy z nich jest interesujący na swój sposób, ale do marynarza mi najbliżej. Bardzo podoba mi się w nim to, że nie lubi być “wrzucany” w sztywne ramy, w jakie chce go upchnąć społeczeństwo i to, że przede wszystkim ceni sobie wolność. Co do Helen, to rozmawiałam z nią zaledwie parę razy i póki co nie mam wyrobionego zdania. Kobieta próbuje zachowywać się jak dama, ale ma też charakterek i nie pozwoli, aby ktokolwiek zarzucił jej, że czegoś nie potrafi. 

Widzę, że ta dwójka ma się ku sobie i życzę im jak najlepiej. Jeżeli ktoś chciałby poznać całą wersję historii, to Melisa szepcze, że spisze ich opowieść, aby jak najwięcej osób zaznajomiło się z bohaterstwem Rossa oraz przygodą Helen. 

 

Recenzja książki pt.: “Zakochana hrabina”

Jak wiecie, uwielbiam romanse historyczne, a dzięki uprzejmości wydawnictwa Szara Godzina, mogłam zapoznać się z “Zakochaną hrabiną” autorstwa Urszuli Gajdowskiej. Warto wspomnieć, że jest to trzecia część serii “W dolinie Narwii”, więc polecam rozpocząć ten cykl od początku, czyli od “Zadziornej baronówny”. 

Czytelnik poznaje Aurelię Plater, która po śmierci męża wraca w rodzinne strony jako majętna wdowa, przez co przyciąga do siebie wielu adoratorów. Jednak pewnego dnia życie bohaterki staje do góry nogami – otóż zostaje ona wrobiona w próbę morderstwa. Kobieta szuka pomocy i trafia na Edmunda Berezę – swoje jedyne wybawienie. Niestety początki ich znajomości nie były zbyt udane i Aurelia za nim nie przepada.

Okładka książki pt.: "Zakochana hrabina"

W powieści szczególnie podobała mi się scena, w której wdowa musiała pomóc załatwić Edmundowi pewną…sprawę. Podczas czytania tego fragmentu ciągle się uśmiechałam pod nosem. Co do bohaterów, to nie przypominam sobie, żeby ktoś z nich jakoś bardzo mnie irytował i nie lubiłabym go z całego serca. 

Cała książka generalnie mi się podobała. Jest trochę śmiechu, trochę tajemnicy, wątek miłosny i wszystko to zostało spięte w opowieść, którą szybko się pochłania. Jeżeli więc jesteście fanami pióra autorki lub też lubicie romanse historyczne, to zachęcam do sięgnięcia po “Zakochaną hrabinę”. Z pewnością przeczytam pozostałe powieści Pani Urszuli.