Czy “Robert” podbił moje serce?

Przyznam się Wam, że mam lekki problem z serią powieści o rodzinie MacGregorów. Mianowicie odnoszę wrażenie, że wszystkie te historie mają dość podobny schemat. Zmieniają się tylko bohaterowie i sposób, w jaki się oni poznają. Na sześć książek z tego cyklu, tylko dwie mi się podobały – mianowicie był to “Caine” oraz “Daniel”. “Robert” niestety nie podbił mojego serca. 

Fabuła jest naprawdę prosta. Darcy ucieka z miasta od zaborczego narzeczonego. Zaszywa się w kasynie, które po rodzicach przejął Robert. Dopisuje jej szczęście i wygrywa prawie dwa miliony dolarów. Z nadmiaru emocji mdleje w ramiona właściciela przybytku. 

Okładka książki pt.: "Robert"

Nie jest to zła książka. Muszę przyznać, że podobała mi się przemiana głównej bohaterki z szarej myszki w pewną siebie, spełniającą swoje marzenia kobietę. Po prostu nie dostarczyła ona mi zbyt wielu emocji. Żałuję, że wątek z jej narzeczonym został rozwiązany tak szybko – myślę, że mógłby on dodać historii odrobinę dynamiki. Zdradzę jeszcze tylko, że w tym tomie pojawiają się postaci z poprzednich części, tak więc radziłabym czytać serię w kolejności wydania.

Współpraca recenzencka z 

 

3 komentarze

  • Ja akurat nie za często sięgam po tego typu książki, ale siostra bardzo miło spędza czas z kolejnymi wydaniami tej zagranicznej autorki.

  • o takich przemianach fajnie się czyta lubie tez takie filmy
    szkoda jednak że ta ksiązka nie do końca wpadła Ci w oko

  • Nie czytałam jeszcze żadnej książki tej autorki, mimo że nie raz miałam w planie to zrobić. Może w końcu kiedyś to zmienię, jednak nie spieszno mi.

Dodaj komentarz