Za kurtyną: Perygeum

Zanim przejdziemy do omawiania “Za kurtyną: Perygeum”, krótko przypomnę losy Leny z poprzedniej części, czyli “Za kurtyną: Apogeum”. Jakiś czas temu dziewczyna wraz z przyjaciółmi poszła na wycieczkę w góry. Przechodząc przez jeden z jaskiniowych tuneli, znalazła się w królestwie Ardiven. Tam o jej serce rywalizowało dwóch kuzynów – Eavan oraz Cedrik. Kiedy już wydawało się, że Lena będzie szczęśliwa u boku jednego z nich, wybuchła wojna. To tak w bardzo wielkim skrócie. Jeżeli jesteście ciekawi całości historii, to zachęcam do sięgnięcia po debiut Laury Savaes. 

Okładka książki pt.: "Za kurtyną: Perygeum"

A co się działo w “Za kurtyną: Perygeum”? Cóż. Opowieść zaczęła się dokładnie w momencie, w którym zakończyła się poprzednia. Znajdziemy tutaj coraz intensywniejsze walki o terytoria, trochę informacji na temat Kurtyny i tego, jak można się dostać do Ardiven, rozterki sercowe Leny oraz dojrzalszego Cedrika. Dalej jest skłócony ze swoim kuzynem, jednak w trakcie lektury miałam wrażenie, że nie zachowywał się już jak małe dziecko. 

Książkę czyta się naprawdę szybko. Spojrzałam raz, byłam na stronie dwudziestej, spojrzałam po raz drugi i pyk – nagle byłam na sześćdziesiątej czwartej. Tak jak wspominałam, jest trochę akcji, trochę rozterek miłosnych. Były też momenty, które mi się dłużyły, ale również były i takie, przy których zaciskałam nerwowo palce.

Współpraca reklamowa z wydawnictwem You&Ya. 

4 komentarze

  • To raczej nie jest książka dla mnie.

  • Niestety, to nie moje klimaty czytelnicze – nie za bardzo się lubię z fantastyką dla młodzieży 😉

  • nie jestem fanką tego typu książek ale jak mówisz że tak szybko się ją czyta to mogłabym spróbować 🙂

  • W swoim otoczeniu mam osobę, której może się ta książka spodobać. Osobiście nie sięgam po ten gatunek.

Dodaj komentarz