Węże na ziemi, węże na niebie – koniec przygód komisarza Bondysa

Czasami są takie serie, które jednocześnie chce i nie chce się kończyć. Miałam tak na przykład z serią o komisarzu Bondysie autorstwa Hanny Szczukowskiej-Białys.  Ostatniej części trylogii, czyli: „Węże na ziemi, węże na niebie” wcale nie chciałam kończyć, ale z drugiej strony byłam ciekawa, jak potoczą się losy wszystkich postaci. 

Tym razem komisarz wraz z Beatą i Radkiem próbuje rozwikłać sprawę tajemniczej sekty, która zaczyna grasować w okolicy. Niestety, nie jest ona łatwa do rozwiązania, a tropy zaczynają się kręcić wokół węży, wężownika, tarota i tajemniczej Serpenty. Z każdą chwilą pytań jest coraz więcej, ale odpowiedzi jak nie było, tak nie ma. Jednak kiedy najbliższa przyjaciółka Bondysa jest zagrożona, mężczyzna musi jak najszybciej zamknąć całe śledztwo.

Okładka książki pt.: „Węże na ziemi, węże na niebie”.

„Węże na ziemi, węże na niebie” to idealne zakończenie całej serii. Po tej książce widać, jak zmieniało się pióro autorki. 

O dziwo, przestałam w tej części lubić Beatę. Całkowicie straciłam do niej całą sympatię i szacunek. Emocje emocjami, ale kurczę. To, co zrobiła, było okrutne.

Przy okazji mam pytanie. Pani Haniu. Dlaczego? Radek przecież nie zasłużył na to, co go spotkało. 

Co do Bondysa, to bardzo byłam zadowolona z zakończenia jego wątku. Dodatkowo w tej części swój finał ma również historia Estery, która no może nie wbiła mnie w fotel, ale nawet zaskoczyła. 

Polecam Wam tę trylogię z całego serca.

Współpraca barterowa z wydawnictwem SQN

Kochanek z piekła rodem – czyli jak Hazel podążała za swoimi marzeniami

Mimo że ten rok zdecydowanie upływa mi pod znakiem kryminałów, to z chęcią sięgnęłam po najnowszą powieść Melissy Bel, jaką jest: „Kochanek z piekła rodem”. Muszę przyznać, że tęskniłam zarówno za piórem autorki, jak i za jej bohaterami. 

Tym razem główną protagonistką jest Hazel Brown, która woli zakładać męskie spodnie niż suknie, a zamiast szukać męża, woli szukać posady jako trener koni. Szczególnie upatrzyła sobie stajnię i zwierzęta Blake’a Coventryma. Zrobi więc wszystko, aby osiągnąć swój cel. Nawet wprosi się na przyjęcie, które mężczyzna zorganizuje. Po co to robi? A no po to, żeby się dowiedzieć o nim czegoś więcej. 

Bardzo podobało mi się to, że Hazel szła za swoimi marzeniami i przekonaniami. Jej pasja do bycia trenerem koni i to, jak zachowywała się w stosunku do tych zwierząt, to było coś wspaniałego. Co do Blake’a – to jedna scena sprawiła, że zaczęłam chichotać, ale muszę przyznać, że naprawdę świetnie wybrnął z sytuacji, w której się znalazł. Raczej nie była ona dla niego typowa, ale dzielnie dał sobie radę. 

Cała ich historia była naprawdę urocza i z chęcią się z nią zapoznawałam. Cieszyłam się też, że pojawiły się postacie z poprzednich części, a w końcówce bardzo im kibicowałam. Z tego co wiem, to nie tylko ja…

To jest ta książka, przy której naprawdę wrzuciłam na luz i udało mi się odpocząć. Nie określiłabym serii „Co za para” jakimś moim guilty plesure, ale z pewnością wrzuciłabym ją do worka z comfort books. Szczególnie polecam Wam ją teraz na jesień (nawet okładka kolorystycznie nawiązuje trochę do tej pory roku).  

Współpraca barterowa z Melisą Bel 

Koci tata – Jackson Galaxy powraca z kolejną książką

Jestem prostym człowiekiem – kiedy widzę książkę o kotach, to czytam książkę o kotach. Szczególnie kiedy została napisana przez Jacksona Galaxy, którego znam z programu telewizyjnego: „Kot z piekła rodem”. Co prawda jeszcze nie czytałam „Kociego mojo” jego autorstwa, ale z ogromną chęcią zabrałam się za lekturę pt.: „Koci Tata. O tym, jak kot przewartościował mi świat i nauczył kochać życie”. 

Powiem szczerze, że dopiero z tego tytułu dowiedziałam się, że Jackson był podupadłym muzykiem rockowym, pracującym w schronisku. Znalazł się w dobrym miejscu w dobrym czasie – to właśnie tam Benny’ego przywiozła, jego poprzednia właścicielka. Zwierzak miał bliskie spotkanie z samochodem, który roztrzaskał mu miednicę. Wtedy też zaczęła się jego wielka przygoda, z tym nietypowym zwierzakiem. 

Okładka książki pt.: "Koci tata".

Oprócz swojej historii autor w książce przedstawia porady dotyczące kotów. Sama próbowałam nawet przekazać jednemu z moich ogonków komunikat „Kocham cię” jednak on w odpowiedzi, zamiast mi odmrugać, popatrzył na mnie zdziwiony, co ja właściwie robię. Na szczęście druga próba się powiodła – Wiktoria mi odmrugała, a potem przyszła się poprzytulać. Pewnie kwestia przypadku, że akurat po tym wskoczyła mi na kolana, ale nie ukrywam, że było to bardzo miłe. 

Jest to jedna z ciekawszych lektur, przeczytanych przeze mnie w tym roku. Polecam ją każdemu, kto ma w swoim domu kota.

Współpraca barterowa z wydawnictwem SQN. 

Wysadzeni z siodła – postapo ze zwierzętami w roli głównej

Ten piękny koci model na zdjęciu to Lelek – jedyny mój kot, który nie ucieka, kiedy próbuje zrobić zdjęcie. Czasem się zdarzy, że który z pozostałych ogonków mi pomaga, jednak w 90% towarzyszy mi właśnie Lelek. Czemu znów zaangażowałam go do zdjęcia? Bo w debiucie Magdy, czyli książce „Wysadzeni z siodła”, koty są istotną częścią całej fabuły.

Ale od początku. Ludzie zniknęli z powierzchni ziemi, a przetrwały jedynie zwierzęta. Porządek i prawo sprawują poruszające się na dwóch nogach konie. Jeże parają się chemią w kanałach pod miastem. Część kotów należy do organizacji terrorystycznej. Kury zaś żyją według praw zakonnych. Fajnie? Fajnie. A jakby dodać do tego wirusa, który atakuje tylko jedną rasę, a lekarstwa ani widu, ani słychu? 

Okładka książki pt.: „Wysadzeni z siodła”.

„Wysadzeni z siodła” była istną petardą. Zakochałam się zarówno w uniwersum, jak i w historii, a w szczególności w bajce, którą opowiadała jedna z postaci. Chyba Was nie zaskoczę, że moją ulubioną bohaterką została Nitka, będąca kotką? Chociaż oprócz niej, moje serce skradł również pewien mały, aczkolwiek bardzo wyszczekany jeż – chemik. 

Autorka w swoją fabułę postapo wplotła miłość, rodzinne więzi, a także zawarła w niej interesujące wyjaśnienie tego, co mogło stać za zniknięciem ludzi na całym świecie. Czy dobrze się bawiłam, czytając książkę? Tak. Czy polecam? Jak najbardziej tak. Szczególnie jeżeli lubicie takie klimaty.

Współpraca barterowa z autorką 

Męczennicy na płótnie – komisarz Bondys powraca

Co prawda pierwotny plan zakładał przepłynięcie statkiem na tle zachodzącego słońca, ale jak się okazało, pomysł ten nie wypalił. Żeby chociaż na chwilę oderwać komisarza Bondysa od sprawy, najpierw zabrałam go na latarnię morską, a następnie koło południa na wspomniany rejs statkiem.

A czym się on ostatnio zajmował, że potrzebował urlopu? No cóż. Tym razem z Brdy wyłowiono ciało staruszki. Następną ofiarą stał się nastoletni chłopiec. Nie zdradzę Wam kolejnych ofiar, ale z pewnością Bondys miał pełne ręce roboty. Dodatkowo trzeba było do tego dodać brak śladów DNA i kilka tropów prowadzących donikąd. Czas uciekał, a niewiadomych przybywało.

Powiem Wam, że z całą historią zapoznawałam się z zapartym tchem. Lubię komisarza, więc od samego początku kibicowałam mu w odnalezieniu mordercy oraz odkryciu jego motywów.

W tej części szczególnie zainteresowała mnie postać Beaty i to do tego stopnia, że nie mogę się doczekać kolejnego tomu by zobaczyć, jak wybrnie z tego, w co się wpakowała. Końcówka książki bardzo mnie zaskoczyła. Dwa razy musiałam ją przeczytać, żeby się upewnić, że dobrze wszystko zrozumiałam.

W “Męczennikach na płótnie” widać, że trochę zmienił się styl autorki, co jest zdecydowanie na plus. Naprawdę niecierpliwie czekam na trzeci tom przygód komisarza. Nie tylko po to by sprawdzić, nad czym będzie pracować, ale również dlatego żeby dowiedzieć się, jak zakończą się personalne perypetie wszystkich bohaterów powieści.

Zawieszeni – kiedy znika ktoś bliski…

Pamiętam, że kilka lat temu wpadłam na Soul Asylum i ich piosenkę „Runaway Train”, a także nową wersję tej piosenki nagraną przez Jamiego N Commonsa i Skylar Grey. Obie uderzyły w jakąś moją czułą stronę i przez pewien czas nie mogłam oglądać żadnych spraw o zaginięciach. Do tego tematu wróciłam za sprawą książki Szymona J. Wróbla pt.: „Zawieszeni. O zaginionych i ludziach, którzy ich szukają”.


Pozwólcie, że tym razem przytoczę kawałek opisu lektury:


„Ania wracała ze szkolnej zabawy. Bruno wyjechał na wymarzone wakacje do Indii. Joanna wybrała się w góry, a Paweł chciał spotkać się z rodziną. To, co ich łączy, to fakt, że nigdy nie dotarli do domu. Co roku w Polsce ginie ponad dziesięć tysięcy osób. Wychodzą z domu, ze szkoły czy pracy, wyjeżdżają na wakacje i znikają bez śladu – chociaż wydaje się to nieprawdopodobne”.


Całość podzielona jest na dwie części – pierwsza to wywiady z rodzinami osób zaginionych. Druga opowiada o osobach, pracujących przy sprawach zniknięć. Autor rozmawiał np. z doktorem Bogdanem Lachem – profilerem czy nadkomisarzem Rafałem Dillerem – członkiem Archiwum X.

Okładka książki pt.: „Zawieszeni".

Mimo że cały tytuł jest dosyć krótki, czytałam go dosyć długo. Praktycznie po każdej historii dotyczącej zaginięcia musiałam zrobić sobie przerwę, żeby „przetrawić” emocje, które pojawiły się podczas zapoznawania się z lekturą. Dodatkowo w książce został wspomniany serial „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie” oraz fundacja Itaka, zajmująca się wparciem rodzin osób zaginionych.


Nie jest to łatwa pozycja, jednak naprawdę ją polecam. Chociażby dlatego, że „Zawieszeni. O zaginionych i ludziach, którzy ich szukają” zawiera wskazówki co zrobić, gdy ktoś bliski nagle znika.

Współpraca barterowa z wydawnictwem SQN

Rosie Frost i Królowa Sokołów – przyjemna młodzieżówka

Czasami wydaje mi się, że jestem już „za stara” na niektóre książki młodzieżowe. A później dostaję lekturę w stylu „Rosie Frost i Królowa Sokołów” i dochodzę do wniosku, że jednak jeszcze przez jakiś czas będę mogła takie powieści czytać.

Rosie z dnia na dzień została sierotą, a jej życie wywróciło się o 180 stopni. Musiała zmienić swoją obecną szkołę, na elitarną placówkę Heverbridge, położoną w rezerwacie przyrody. Niestety zastępca Pani dyrektor no cóż… niezbyt za nią przepadał. Dodatkowo zabrał cenną dla niej pamiątkę po zmarłej mamie. Dziewczyna próbowała odnaleźć się w nowej rzeczywistości i przypadkiem odkryła, że na terenie wyspy dzieje się coś niedobrego. Razem z przyjaciółmi musiała stawić czoła nie tylko niebezpieczeństwom, które czekały na nich w głębi wyspy, ale również musieli zadbać o zwycięstwo w Igrzyskach Królowej Sokołów, organizowanych przez szkołę…

Dużym plusem było wplecenie w całą opowieść postaci historycznych, takich jak Anna Boleyn czy też Elżbieta I. Fajne zachęcenie młodego czytelnika do poznania historii tych dwóch kobiet. Bardzo mi się to przyjemnie i szybko czytało. No i za każdym razem rozczulała mnie emotka ananasa. Może nie do każdej postaci pałałam sympatią, ale nie było raczej żadnej takiej, która nadepnęłaby mi na odcisk.

Myślę, że jest to fajna pozycja dla os ob 13+.

Popa, sowa i cicha noc – nowa przygoda kotka Popy

Pamiętam, że będąc jeszcze na studiach, gdzieś pod koniec dnia dostałam propozycję patronowania lekturze dla dzieci pt.: „Popa, jeż i drogocenna dynia”. Być może kojarzycie z mojego Instagrama, że Popa często pojawia się na zdjęciach w okolicy jesieni – właśnie wtedy, kiedy tytułowe dynie zaczynają rosnąć. A kiedy autorka napisała do mnie, że mój ulubiony książkowy kot doczekał się kontynuacji – nie zastanawiałam się ani chwili dłużej i z chęcią zapoznałam się z nowymi przygodami Popy…

Popa uciekł! I to w dodatku w Wigilijny wieczór! Przestraszony hukiem petard pognał przed siebie i zgubił się w pobliskim lesie. Na szczęście poznał Tikaticę – mieszkającą tam sowę. Mimo że leśne zwierzątko było dosyć nieśmiałe, to pomogło mu odnaleźć drogę do domu.

Okładka książki pt.: „Popa, sowa i cicha noc”.

„Popa, sowa i cicha noc” jest naprawdę krótka i szybko się ją czyta. Bardzo podoba mi się to, że autorka przemyca w swoich opowiadaniach ciekawe fakty na temat świata zwierząt. W „Popa, jeż i drogocenna dynia” Natalia pisała np. o jeżach. Teraz przybliżyła świat leśnych mieszkańców podczas zimy. Ciekawym urozmaiceniem całej historii są ilustracje, które dziecko może samodzielnie pokolorować.

Czekam na kolejną odsłonę przygód mojego ulubionego książkowego kotka. Jestem ciekawa, kogo pozna w kolejnym tomie.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Literackim Białe Pióro oraz z Autorką. 

Robaki w ścianie – pierwszy tom serii kryminałów

Ostatnio naprawdę zaczęłam doceniać kryminały i cieszę się z każdego nowego tytułu, z którym mogę się zapoznać. Na przykład po „Pokusie diabła” Adriana Bednarka sięgnęłam po książkę „Robaki w ścianie” Hanny S. Białys. 

Jest to pierwszy tom serii kryminałów, gdzie główny bohaterem jest komisarz Bondys. W tej części autorka przenosi czytelnika do Bydgoszczy z lat 90, gdzie pewna dziewczyna znajduje w lesie zwłoki mężczyzny. Kiedy Bondys przyjeżdża na miejsce, okazuje się, że morderca podpisał ofiarę, a na jego klatce piersiowej wyrył napis „HOMO”. Zaczyna się śledztwo oraz wyścig z czasem.

Okładka książki pt.: „Robaki w ścianie”.

W takich książkach nigdy nie próbuję zgadnąć, kto jest potencjalnym zabójcą. Mam też wrażenie, że tutaj nawet nie za bardzo wiedziałabym kogo typować. W szczególności, że nic nie jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka. Mam pewien niedosyt, chciałabym lepiej poznać historię pewnej pacjentki szpitala psychiatrycznego oraz przeszłość komisarza i mam nadzieję, że autorka poruszy te wątki w kolejnych częściach serii. Powiem Wam, że przy końcówce zrobiłam naprawdę wielkie oczy. Nie spodziewałam się, że akcja skręci w taką stronę. 

Mimo pewnych niedociągnięć książkę czyta się naprawdę przyjemnie. Warto wspomnieć, iż Hanna opisuje, jak wyglądało zagadnienie homofobii w tamtych czasach. „Robaki w ścianie” to debiut, więc tym bardziej czekam na kolejne tomy, aby sprawdzić, jak rozwija się pióro autorki. 

Współpraca barterowa z wydawnictwem SQN

 

Mrożek. Biografia – kim był Mrożek

Z twórczością Sławomira Mrożka miałam jedynie styczność przy okazji lektury „Tanga” w szkole średniej. Fanką jego pióra nie zostałam, a z samej powieści nie pamiętam już niczego. Mimo wszystko z ciekawości sięgnęłam po biografię autora, napisaną przez Annę Nasiłowską. 

Zacznę może od tego, że autorka włożyła w tę książkę naprawdę mnóstwo pracy. W tytule oprócz jego życiorysu zamieściła również zdjęcia Mrożka z różnych okresów jego życia, rysunki, a nawet obrazy jego żony.

Czy miał ciekawe życie? Ciężko mi to stwierdzić. Na pewno spotkało go kilka traumatycznych przeżyć, które na niego bardzo mocno wpłynęły. Dość często też zmieniał swoje miejsce zamieszkania. Były to min. Polska, potem Włochy, Francja, Meksyk… Autorka przybliżyła również historię jego małżeństwa oraz kontaktów z innymi kobietami. Niekiedy miałam jednak wrażenie, że za dużo było opisów życia jego znajomych, a za mało samego Mrożka.  

Co do głównego bohatera…nigdy nie byłam jego fanką, a po zapoznaniu się z biografią raczej bym nią nie została. Z pewnością nie polubiłabym go jako człowieka, a obecnie nie żywię do niego żadnych pozytywnych uczuć. 

Nie jest to książka dla każdego. Jest ona naprawdę obszerna – razem z przypisami to ponad 700 stron i czasem mi się  dłużyła, a nawet kilka razy zastanawiałam się, czy po prostu nie przerwać lektury i nie odłożyć jej na półkę. Udało mi się ją jednak skończyć i gdybym miała wskazać, dla kogo jest ona przeznaczona, to z pewnością były to osoby, którym jest po drodze z twórczością Mrożka.