Żelazna księżniczka – druga część Trylogii Nieposkromionych

Za „Żelazną księżniczkę” zabrałam się zaraz po skończeniu „Bezwzględnego księcia”. Naprawdę nie mogłam się doczekać poznania tożsamości mężczyzny z pierwszej części oraz tego, co bohaterka zdecyduje się zrobić ze swoim życiem, które całkowicie stanęło na głowie. 

UWAGA! PONIŻEJ ZNAJDUJĄ SIĘ SPOILERY 

Tempe z każdą chwilą stawała się coraz bardziej zauroczona Kane’em. Jednak nie mogła wiecznie patrzeć na świat przez różowe okulary. W szczególności, jeżeli chodziło o życie jej brata. Z czasem też zaczęła odkrywać coraz to poważniejsze kłamstwa swojego mężczyzny. Czy będzie w stanie mu zaufać po tym, co od niego usłyszała?

Okładka książki pt.: „Żelazna księżniczka”.

Po zakończeniu zbierałam szczękę z podłogi. Może zaczęłam w trochę nietypowy sposób, jednak naprawdę – zakończenie dosłownie wbiło w fotel i bardzo żałowałam, że przypadkowo je sobie zaspoilerowałam. Żałowałam też tego, że nie posiadam pod ręką ostatniego tomu całej trylogii i przez najbliższy czas nie poznam finału serii. 

Cieszę się, że oprócz scen łóżkowych była fabuła, w którą czytelnik mógł się zagłębić. Została opisana w naprawdę interesujący sposób, nie dłużyła się, ciągle się coś działo, a Temple musiała podejmować coraz to nowsze decyzje, wpływające w duży sposób na jej życie. Co do Kane’a, na szczęście nie został postacią, będącą po prostu „chłopakiem głównej bohaterki”. Miał cel, zadania, sprzeczne uczucia i ciekawe backstory. 

Póki co jestem naprawdę zachwycona „Trylogią Nieposkromionych”. Liczę, że trzeci tom dotrzyma poziomu swoim dwóm poprzednikom.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Editio Red

Bezwzględny książę – poznajcie Pana Tajemniczego

Z książkami Megan March znam się nie od dziś. Miałam okazję zapoznać się z jej cyklem „Kasa i perwersje” oraz „Wspólne grzeszki”. Pierwsza seria bardzo przypadła mi do gustu natomiast ta druga niekoniecznie. Nie skreśliłam jednak autorki i nie tak dawno sięgnęłam po „Trylogię nieposkromionych”. 

Pierwsza część, czyli „Bezwzględny książę” przybliża postać Temperance Ransom, która wyrwała się z półświatka Nowego Orleanu, dzięki czemu mogła zacząć prowadzić normalne życie. Zdobyła wykształcenie, dobrą pracę, miała dach nad głową…jednak noc w pewnym ekskluzywnym i niebezpiecznym klubie wywróciła jej świat do góry nogami, a mężczyzna, którego imienia nie poznała, zaczął pojawiać się w jej życiu o wiele częściej, niż przypuszczała. 

Okładka książki pt.: „Bezwzględny książę”.

Z początku miałam wrażenie, że dostałam powtórkę ze „Wspólnych grzeszków”, ale na szczęście wartkiej akcji było o wiele więcej niż scen łóżkowych. Tempe okazała się naprawdę interesującą postacią z bardzo ciekawą historią życiową, pasjami, marzeniami. Natomiast ten mężczyzna, dodawał historii nutkę tajemnicy. Kiedy całkowicie dałam ponieść się fabule, nawet nie zauważyłam, że spędziłam na czytaniu cały wieczór. Dlatego też niezwłocznie zabrałam się za jej kontynuację. 

Ostatecznie cieszę się, że sięgnęłam po tę powieść. Mimo niepewnego początku naprawdę polubiłam się z tą historią. Muszę nawet przyznać, że jest to jedna z niewielu powieści, w których występują gangi, a która mi się podobała. 

Współpraca barterowa z wydawnictwem Editio Red

Spotkamy się we śnie – świadome sny

Podczas zapoznawania się z „Pracą z cieniem”, znalazłam tam zalecenie, aby zapisywać swoje sny. Zazwyczaj ich nie pamiętam, więc nie za wiele udało mi się ich zanotować. Jednak bohaterka „Spotkamy się we śnie”, dzięki swoim świadomym snom miałaby o wiele więcej materiału do opisania. 

Tak, dobrze czytacie. Oliwia potrafi świadomie śnić. Robi to tak świetnie, że w pewnym momencie poznaje Mirona. Co ciekawe, mężczyzna nie zachowuje się jak mara czy duchowy przewodnik. Za to wydaje się być zadziwiająco prawdziwy. Po pewnym czasie Oliwia zaczyna czuć do niego coś więcej niż zwykłą fascynację. Jednak czy można zakochać się w kimś, kto prawdopodobnie nie istnieje?

Okładka książki pt.: „Spotkamy się we śnie”.

Książka ta to taki oddech od ciężkiego tygodnia. Kiedy wpadłam w świat głównej bohaterki, nie mogłam z niego wyjść. Dodatkowo wątek świadomego śnienia i jego następstw był naprawdę świetny i z chęcią się z nim zapoznałam. Mam niestety jedno ale. Nie za bardzo podobało mi się zachowanie Oliwii, która kleiła się do kogoś innego, chociaż miała narzeczonego. Dobrze, że ją samą naszła taka refleksja, czy aby przypadkiem nie jest to zdrada. Osobiście do tej sceny mam nieco mieszane odczucia.

Ogólnie cała historia naprawdę mi się podobała. Jest trochę słodko – gorzka, ale życiowa. Mam nadzieję, że za niedługo będę mogła przeczytać kolejną powieść spod pióra Jolanty Kosowskiej oraz jej córki.

Współpraca barterowa z wydawcnictwem Novae Res

I see London – przygoda w International School

Chyba ostatnio ciążyło na mnie jakieś fatum, ponieważ niedawno czytane lektury nie za bardzo mi się podobały. Miałam nadzieję, że „I see London” przełamie złą passę i rozpocznie erę powieści, które na swój sposób mnie urzekną. 

Maggie wyjeżdża do International School w Londynie, gdzie postanawia zmienić swoje dotychczasowe plany. Już pierwszego dnia poznaje Samira – największego podrywacza w szkole. Pewnego wieczoru nawiązała natomiast znajomość ze starszym od niej Hugh’em – właścicielem jednego z klubów. Jednak chłopak poznany w placówce, w której się uczy, wciąż zaprzątał jej myśli.

Okładka książki pt.: „I see London”.

Zachowanie Maggie było dla mnie niezrozumiałe. W zasadzie odebrałam tę książkę tak, że dziewczyna kursowała przez większość fabuły między jednym a drugim mężczyzną. Dodatkowo ukrywała przed Hugh prawdę o sobie. Sama końcówka powieści zrobiła się dla mnie wręcz niekomfortowa i naprawdę nie rozumiałam, jak można w ten sposób traktować drugiego człowieka. W zasadzie zarówno główna bohaterka jak i Samir mieli swoje za uszami. 

Być może jestem już w takim wieku, że nie kręcą mnie trójkąty miłosne. Wyjątek stanowi tutaj „Dunbridge Academy. Tylko z tobą”, gdzie ten wątek jak dla mnie został wykreowany bardzo dobrze

Polecam samemu poznać tę historię, jeśli lubicie opowieści o studentach, imprezach, wyjazdach i miłości. 

Współpraca barterowa z 

Po tamtej stronie lasu – kolejna część Błękitnych Brzegów

Po dłuższej przerwie wróciłam do książek Ani Bichalskiej. Tym razem zabrałam się za kolejny tom Błękitnych Brzegów, czyli „Po tamtej stronie lasu”. I jak na razie jest to moja ulubiona część z tej serii. 

Tytuł ten opowiada historię Ewy, w której życiu panuje obecnie taki chaos, że postanawia ona wszystko rzucić i wyjechać. Nie w Bieszczady, ale do Błękitnych Brzegów. Dlaczego akurat tam? Ponieważ to właśnie w tej miejscowości natrafiła na ślad losów swojej rodziny. Tylko…czy będzie gotowa na odkrycie prawdy, którą jej babcia zabrała do grobu?

Okładka książki pt.: „Po tamtej stronie lasu”.

Wszystko rozwija się powoli, w trakcie czytania pojawia się mnóstwo pytań. Ale kiedy dostanie się na nie odpowiedzi… Powiem Wam, że w niektórych momentach byłam bardzo zaskoczona. Dlatego też lubię lektury Ani – nigdy nie wiem, co się stanie. W powieści zostały opisane dwie perspektywy – Ewy oraz Lucyny, dzięki czemu mamy spojrzenie dwóch kobiet na pewne wydarzenia. 

W tym tytule nic nie jest czarno – białe, ale podobnie jak w życiu występują tu odcienie szarości. Bohaterowie podejmują różne decyzje. Czy dobre? Każdy czytelnik oceni to już indywidualnie.

Współpraca barterowa z

Utkane z miłości. 5 opowieści na dobry wieczór – must have jesiennych wieczorów

Jesień już w pełni, więc wieczorami można zaszyć się na fotelu pod ciepłym kocykiem z herbatką. Dodatkowo przydałaby się rozgrzewająca serce książka. Można tutaj wymienić np. serię „Heartstopper” lub też „Utkane z miłości. 5 opowieści na dobry wieczór”. 

Janusz L. Wiśniewski, Katarzyna Grochola, Agnieszka Krawczyk, Natasza Socha i Magdalena Kordel przygotowali po jednym opowiadaniu, które trafiło do antologii. Każdy z autorów przypomina o tym, co w życiu jest ważne, czyli o miłości. 

Okładka książki pt.: „Utkane z miłości”.

Wszystkie historie są warte przeczytania i tak szczerze mówiąc, nie potrafiłabym wybrać swojej ulubionej. Zdecydowanie są one ciekawe, podnoszą na duchu i pomagają patrzeć z optymizmem na otaczający nas świat. Zawierają cenne lekcje, z którymi warto się zapoznać. Dodatkowo nietuzinkowi bohaterowie nie dają o sobie zapomnieć po skończeniu lektury. 

Brakowało mi takiej ciepłej powieści w ostatnim czasie, więc naprawdę się cieszę, że mogłam zapoznać się z tą książką. Must have jesiennych dni.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Literackim

Nienawidzę, że Cię kocham – nowelki od Ali Hazelwood

Książki Ali Hazelwood biorę w ciemno. Zazwyczaj dobrze mi się przy nich wypoczywa i faktycznie mogę się dzięki nim zrelaksować po całym dniu. Tym razem wieczór spędziłam z „Nienawidzę, że Cię kocham”. 

Tytuł ten jest zbiorem trzech nowelek, opowiadających historie Mary, Sadie i Hannah. Pierwsza z nich odziedzicza po swojej promotorce dom, wraz z irytującym lokatorem. Druga utyka w windzie z mężczyzną, który złamał jej serce. Trzecia natomiast wpada w lodową rozpadlinę, a na ratunek przybywa jej mężczyzna poznany pięć lat wcześniej. 

Okładka książki pt.: „Nienawidzę, że Cię kocham”.

Najbardziej podobało mi się pierwsze opowiadanie, czyli „Pod jednym dachem”. Jak dla mnie było ono najciekawsze i nie tak „schematyczne” jak dwa kolejne. Pod względem fabularnym też wypadło najlepiej. Dodatkowo ma delikatny vibe enemies to lovers. 

„Nienawidzę, że Cię kocham” to przyjemna lektura na mniej więcej trzy godziny (przynajmniej mnie tyle zajęła). Ze względu na sceny 18+, książka ta dedykowana jest osobom dorosłym.

Współpraca barterowa z wydawnictwem You&Ya

Arystokrata – pierwsze spotkanie z Penelope Ward

Już od dłuższego czasu nie chwyciłam się za żadnego SMUT-a. A szkoda, bo nieraz lubię przeczytać coś z tego gatunku. Na szczęście niedawno miałam możliwość bliższego zapoznania się z lekturą Penelope Ward pt.: „Arystokrata”. 

Felicity przez przypadek podglądnęła nowego sąsiada podczas gdy ten brał prysznic. Jako że mieszkali w małym miasteczku, prędzej czy później musieli na siebie wpaść. Ich wzajemna fascynacja rosła wraz z każdym spotkaniem. Niestety Leo za niedługo musiał wracać do Anglii, aby przejąć firmę od swojego ojca. Bohaterowie podjęli jednak próbę bycia razem. Przynajmniej do wyjazdu chłopaka… 

Okładka książki pt.: „Arystokrata”.

Myślę, że Felicity mogłaby sobie podać rękę z Piper znanej z powieści „Zdarzyło się pewnego lata”. Obie miały dość „przypałowe” wydarzenia w swoim życiu, więc myślę, że spokojnie mogłyby się zaprzyjaźnić. 

Cała historia jest dość prosta i lekka, jest w niej trochę scen łóżkowych. Czasem przeszkadzał mi kuzyn Leo, ale koniec końców go polubiłam. Bardzo podobał mi się wątek listu, który główny bohater napisał do Felicity. „Arystokrata” idealnie nadaje się na letnie, leniwe popołudnie z książką albo też na deszczowy dzień.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Editio Red

Zdarzyło się pewnego lata – lekki romans na wakacje

Powoli zbliżają się wakacje, tak więc pora poszukać idealnych lektur na nadchodzące upalne dni. Od siebie mogę polecić „Zdarzyło się pewnego lata”, o którym co nieco Wam teraz opowiem. 

Piper mogłaby napisać poradnik o tym, czego NIE ROBIĆ po rozstaniu z chłopakiem. Przykładowo nie powinno się włamywać na prywatny basen, a w konsekwencji – lądować w areszcie. Ten wybryk kosztuje ją utratę luksusu, w jakim do tej pory żyła i funduje wyjazd do małej wioski rybackiej, w której mieszkała jako dziecko. Już pierwszego dnia poznaje tam Brendana – kapitana jednego z kutrów rybackich. Ta dwójka jest jak ogień i woda. Ale w końcu…przeciwieństwa się przyciągają, prawda?

Okładka książki pt.: „Zdarzyło się pewnego lata”

Patrząc na okładkę, liczyłam na lekki, wakacyjny romans. Owszem, romans z spicy scenami dostałam. ale oprócz tego była jeszcze bohaterka, która próbowała dowieść swojej wartości zarówno ojczymowi, jak i kapitanowi, oraz pokazać, że potrafi coś więcej, niż tylko idealnie pomalować paznokcie. Do tego autorka zaprezentowała świetną, siostrzaną relację (gdzie jedna za drugą wskoczyłaby w ogień) oraz dodała kilka śmiesznych sytuacji (jak np. scena z gotowaniem). 

„Zdarzyło się pewnego lata” jest lekkie, przyjemne, przypominające o tym, że nie należy oceniać książki po okładce. Teraz tylko pozostaje mi czekać na kolejny tom, opowiadający o siostrze Piper.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Muza

Love on the Brain – lekki romans z NASA w tle

Nie ukrywam, że odkąd przeczytałam „The Love Hipothesis”, to nie mogłam doczekać się kolejnych powieści Ali Hazelwood. Kiedy więc wydawnictwo You&Ya ogłosiło premierę „Love on the Brain”, naprawdę bardzo się ucieszyłam. 

Bee Königswasser została przydzielona do współprowadzenia projektu NASA. Było to dla niej spełnienie najskrytszych marzeń. Niestety okazało się, będzie musiała działać wspólnie ze swoim starym znajomym ze studiów, a on delikatnie mówiąc, za nią nie przepadał. Przynajmniej Bee odnosiła takie wrażenie. Dziewczyna jednak próbowała robić dobrą minę do złej gry. Niestety już na samym początku pojawiły się problemy, np. anulowano zamówienie sprzętu albo maile do niej nie dochodziły… Zbieg okoliczności czy celowe działanie? 

Okładka książki pt.: „Love on the brain".

Niestety nie potrafiłam zżyć się z żadnym z bohaterów. Próbowałam kilkukrotnie ich polubić, jednak jakoś nie potrafiłam. Sama fabuła była dość prosta, a ciekawie zrobiło się dopiero pod sam koniec, kiedy pewne wątki zaczęły się wyjaśniać. Sceny łóżkowe również występują, dlatego też lektura ta skierowana jest do czytelników 18+. Dodam jeszcze tylko, że autorka często nawiązywała do życia Marii Skłodowskiej-Curie. 

Książka nie była zła i całkiem przyjemnie spędziłam z nią czas. Zachęcam do samodzielnego wyrobienia sobie zdania o tej powieści. Jest to lekki romans, z zaawansowanymi technicznymi wynalazkami w tle. Nie skreślam autorki i z chęcią sięgnę po kolejne jej tytuły w przyszłości. Być może któryś z nich uda się w końcu strącić „The Love Hipothesis” z piedestału.

Współpraca barterowa z wydawnictwem You&Ya