Tu spoczywa mściwa s*ka – powieść na Halloween

Pozostańmy jeszcze na chwilę w klimatach Halloweenowych. Pamiętam, że kiedy po raz pierwszy zobaczyłam okładkę książki pt.: „Tu spoczywa mściwa s*ka”, to pomyślałam sobie, że będzie to idealna lektura na nadchodzące święto duchów. Po części faktycznie była, ale z drugiej strony po przeczytaniu całej historii poczułam smutek. 

Annie zamordowano, a jej ciało porzucono na górze, która wskrzesza zmarłych. Jest to, lekko mówiąc, niecodzienne przeżycie. Mimo dziur w pamięci dziewczyna pragnie zemsty. Rozpoczyna więc śledztwo – w końcu ktoś coś musi wiedzieć. Pytań jest więcej niż odpowiedzi, jednak jej determinacja jest ogromna – szczególnie w momencie, kiedy znika jej najlepsza przyjaciółka.  

Okładka książki pt.: „Tu spoczywa mściwa suka”.

Już na wstępnie autorka informuje czytelnika o występujących w powieści trigger warningach tj. śmierć bliskich, narkotyki czy wykorzystywanie nagich zdjęć do zemsty. Dlatego też ta książka jest adresowana do osób DOROSŁYCH. I w pełni się z tym zgadzam. 

„Tu spoczywa mściwa s*ka” to lektura, którą połknęłam w jeden dzień. Robiłam, jednak przy niej przerwy – na chwilę odchodziłam od książki, porobiłam coś innego i do niej wracałam. Mimo to z chęcią odkrywałam kolejne wspomnienia Annabel. Nie była święta, ale zdecydowanie nie zasłużyła na to, co ją spotkało. Muszę przyznać, że zaskoczyła mnie tożsamość osoby, która pozbawiła ją życia. 

Nie jest to horror, ale nie ukrywam, że najlepiej czytało mi się ją właśnie po zmroku. Jeżeli nie przeszkadzają Wam trudne tematy oraz wątki paranormalne, to serdecznie polecam tę książkę.

Współpraca barterowa z wydawnictwem You&Ya

Dunder albo kot z zaświatu – gra książkowa od Radka Raka

Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że od jakiegoś czasu w moim życiu króluje tylko jedna gra – mianowicie Baldur’s Gate III. Podczas każdej kampanii (a przeszłam ich już chyba z siedem, póki co) starałam się robić tak, żeby wszyscy bohaterowie mieli swój happy end. Podobnie miałam z grą książkową autorstwa Radka Raka pt.: „Dunder albo kot z zaświatów”. 

Ten tytuł można czytać na wiele sposobów – bo to właśnie czytelnik decyduje o kolejnym kroku tytułowego kota. Podczas całej wędrówki Dunder może spotkać wiele istot, tj. np. smoki, zmory, słowiańskie bóstwa…

Okładka książki pt.: „Dunder albo kot z zaświatu”.

Póki co, lekturę udało mi się „przejść” na dwa sposoby i dotrzymałam swojego postanowienia – wszyscy przeżyli. Chociaż jedno zakończenie przez przypadek sobie zaspoilerowałam i jak mam być szczera, to akurat na nie nie chcę nigdy trafić. Natomiast pozostałe z chęcią odkryję w wolnym czasie. 

Dunder jest tak bardzo charakternym i genialnym zwierzęciem (w dodatku gadającym), że mam ochotę zostać z nim jak najdłużej. Szczególnie teraz, kiedy dość wcześnie robi się już ciemno, więc klimat książki zdecydowanie będzie mi się udzielać.  

„Dunder albo kot z zaświatów” jest naprawdę ciekawą pozycją, obowiązkową w Halloween. Polecam ją Waszej uwadze, jeżeli jeszcze nie mieliście okazji się z nią zapoznać.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Muduko

Węże na ziemi, węże na niebie – koniec przygód komisarza Bondysa

Czasami są takie serie, które jednocześnie chce i nie chce się kończyć. Miałam tak na przykład z serią o komisarzu Bondysie autorstwa Hanny Szczukowskiej-Białys.  Ostatniej części trylogii, czyli: „Węże na ziemi, węże na niebie” wcale nie chciałam kończyć, ale z drugiej strony byłam ciekawa, jak potoczą się losy wszystkich postaci. 

Tym razem komisarz wraz z Beatą i Radkiem próbuje rozwikłać sprawę tajemniczej sekty, która zaczyna grasować w okolicy. Niestety, nie jest ona łatwa do rozwiązania, a tropy zaczynają się kręcić wokół węży, wężownika, tarota i tajemniczej Serpenty. Z każdą chwilą pytań jest coraz więcej, ale odpowiedzi jak nie było, tak nie ma. Jednak kiedy najbliższa przyjaciółka Bondysa jest zagrożona, mężczyzna musi jak najszybciej zamknąć całe śledztwo.

Okładka książki pt.: „Węże na ziemi, węże na niebie”.

„Węże na ziemi, węże na niebie” to idealne zakończenie całej serii. Po tej książce widać, jak zmieniało się pióro autorki. 

O dziwo, przestałam w tej części lubić Beatę. Całkowicie straciłam do niej całą sympatię i szacunek. Emocje emocjami, ale kurczę. To, co zrobiła, było okrutne.

Przy okazji mam pytanie. Pani Haniu. Dlaczego? Radek przecież nie zasłużył na to, co go spotkało. 

Co do Bondysa, to bardzo byłam zadowolona z zakończenia jego wątku. Dodatkowo w tej części swój finał ma również historia Estery, która no może nie wbiła mnie w fotel, ale nawet zaskoczyła. 

Polecam Wam tę trylogię z całego serca.

Współpraca barterowa z wydawnictwem SQN

Kochanek z piekła rodem – czyli jak Hazel podążała za swoimi marzeniami

Mimo że ten rok zdecydowanie upływa mi pod znakiem kryminałów, to z chęcią sięgnęłam po najnowszą powieść Melissy Bel, jaką jest: „Kochanek z piekła rodem”. Muszę przyznać, że tęskniłam zarówno za piórem autorki, jak i za jej bohaterami. 

Tym razem główną protagonistką jest Hazel Brown, która woli zakładać męskie spodnie niż suknie, a zamiast szukać męża, woli szukać posady jako trener koni. Szczególnie upatrzyła sobie stajnię i zwierzęta Blake’a Coventryma. Zrobi więc wszystko, aby osiągnąć swój cel. Nawet wprosi się na przyjęcie, które mężczyzna zorganizuje. Po co to robi? A no po to, żeby się dowiedzieć o nim czegoś więcej. 

Bardzo podobało mi się to, że Hazel szła za swoimi marzeniami i przekonaniami. Jej pasja do bycia trenerem koni i to, jak zachowywała się w stosunku do tych zwierząt, to było coś wspaniałego. Co do Blake’a – to jedna scena sprawiła, że zaczęłam chichotać, ale muszę przyznać, że naprawdę świetnie wybrnął z sytuacji, w której się znalazł. Raczej nie była ona dla niego typowa, ale dzielnie dał sobie radę. 

Cała ich historia była naprawdę urocza i z chęcią się z nią zapoznawałam. Cieszyłam się też, że pojawiły się postacie z poprzednich części, a w końcówce bardzo im kibicowałam. Z tego co wiem, to nie tylko ja…

To jest ta książka, przy której naprawdę wrzuciłam na luz i udało mi się odpocząć. Nie określiłabym serii „Co za para” jakimś moim guilty plesure, ale z pewnością wrzuciłabym ją do worka z comfort books. Szczególnie polecam Wam ją teraz na jesień (nawet okładka kolorystycznie nawiązuje trochę do tej pory roku).  

Współpraca barterowa z Melisą Bel 

Popa, sowa i cicha noc – nowa przygoda kotka Popy

Pamiętam, że będąc jeszcze na studiach, gdzieś pod koniec dnia dostałam propozycję patronowania lekturze dla dzieci pt.: „Popa, jeż i drogocenna dynia”. Być może kojarzycie z mojego Instagrama, że Popa często pojawia się na zdjęciach w okolicy jesieni – właśnie wtedy, kiedy tytułowe dynie zaczynają rosnąć. A kiedy autorka napisała do mnie, że mój ulubiony książkowy kot doczekał się kontynuacji – nie zastanawiałam się ani chwili dłużej i z chęcią zapoznałam się z nowymi przygodami Popy…

Popa uciekł! I to w dodatku w Wigilijny wieczór! Przestraszony hukiem petard pognał przed siebie i zgubił się w pobliskim lesie. Na szczęście poznał Tikaticę – mieszkającą tam sowę. Mimo że leśne zwierzątko było dosyć nieśmiałe, to pomogło mu odnaleźć drogę do domu.

Okładka książki pt.: „Popa, sowa i cicha noc”.

„Popa, sowa i cicha noc” jest naprawdę krótka i szybko się ją czyta. Bardzo podoba mi się to, że autorka przemyca w swoich opowiadaniach ciekawe fakty na temat świata zwierząt. W „Popa, jeż i drogocenna dynia” Natalia pisała np. o jeżach. Teraz przybliżyła świat leśnych mieszkańców podczas zimy. Ciekawym urozmaiceniem całej historii są ilustracje, które dziecko może samodzielnie pokolorować.

Czekam na kolejną odsłonę przygód mojego ulubionego książkowego kotka. Jestem ciekawa, kogo pozna w kolejnym tomie.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Literackim Białe Pióro oraz z Autorką. 

Robaki w ścianie – pierwszy tom serii kryminałów

Ostatnio naprawdę zaczęłam doceniać kryminały i cieszę się z każdego nowego tytułu, z którym mogę się zapoznać. Na przykład po „Pokusie diabła” Adriana Bednarka sięgnęłam po książkę „Robaki w ścianie” Hanny S. Białys. 

Jest to pierwszy tom serii kryminałów, gdzie główny bohaterem jest komisarz Bondys. W tej części autorka przenosi czytelnika do Bydgoszczy z lat 90, gdzie pewna dziewczyna znajduje w lesie zwłoki mężczyzny. Kiedy Bondys przyjeżdża na miejsce, okazuje się, że morderca podpisał ofiarę, a na jego klatce piersiowej wyrył napis „HOMO”. Zaczyna się śledztwo oraz wyścig z czasem.

Okładka książki pt.: „Robaki w ścianie”.

W takich książkach nigdy nie próbuję zgadnąć, kto jest potencjalnym zabójcą. Mam też wrażenie, że tutaj nawet nie za bardzo wiedziałabym kogo typować. W szczególności, że nic nie jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka. Mam pewien niedosyt, chciałabym lepiej poznać historię pewnej pacjentki szpitala psychiatrycznego oraz przeszłość komisarza i mam nadzieję, że autorka poruszy te wątki w kolejnych częściach serii. Powiem Wam, że przy końcówce zrobiłam naprawdę wielkie oczy. Nie spodziewałam się, że akcja skręci w taką stronę. 

Mimo pewnych niedociągnięć książkę czyta się naprawdę przyjemnie. Warto wspomnieć, iż Hanna opisuje, jak wyglądało zagadnienie homofobii w tamtych czasach. „Robaki w ścianie” to debiut, więc tym bardziej czekam na kolejne tomy, aby sprawdzić, jak rozwija się pióro autorki. 

Współpraca barterowa z wydawnictwem SQN

 

Mrożek. Biografia – kim był Mrożek

Z twórczością Sławomira Mrożka miałam jedynie styczność przy okazji lektury „Tanga” w szkole średniej. Fanką jego pióra nie zostałam, a z samej powieści nie pamiętam już niczego. Mimo wszystko z ciekawości sięgnęłam po biografię autora, napisaną przez Annę Nasiłowską. 

Zacznę może od tego, że autorka włożyła w tę książkę naprawdę mnóstwo pracy. W tytule oprócz jego życiorysu zamieściła również zdjęcia Mrożka z różnych okresów jego życia, rysunki, a nawet obrazy jego żony.

Czy miał ciekawe życie? Ciężko mi to stwierdzić. Na pewno spotkało go kilka traumatycznych przeżyć, które na niego bardzo mocno wpłynęły. Dość często też zmieniał swoje miejsce zamieszkania. Były to min. Polska, potem Włochy, Francja, Meksyk… Autorka przybliżyła również historię jego małżeństwa oraz kontaktów z innymi kobietami. Niekiedy miałam jednak wrażenie, że za dużo było opisów życia jego znajomych, a za mało samego Mrożka.  

Co do głównego bohatera…nigdy nie byłam jego fanką, a po zapoznaniu się z biografią raczej bym nią nie została. Z pewnością nie polubiłabym go jako człowieka, a obecnie nie żywię do niego żadnych pozytywnych uczuć. 

Nie jest to książka dla każdego. Jest ona naprawdę obszerna – razem z przypisami to ponad 700 stron i czasem mi się  dłużyła, a nawet kilka razy zastanawiałam się, czy po prostu nie przerwać lektury i nie odłożyć jej na półkę. Udało mi się ją jednak skończyć i gdybym miała wskazać, dla kogo jest ona przeznaczona, to z pewnością były to osoby, którym jest po drodze z twórczością Mrożka.

Żelazna księżniczka – druga część Trylogii Nieposkromionych

Za „Żelazną księżniczkę” zabrałam się zaraz po skończeniu „Bezwzględnego księcia”. Naprawdę nie mogłam się doczekać poznania tożsamości mężczyzny z pierwszej części oraz tego, co bohaterka zdecyduje się zrobić ze swoim życiem, które całkowicie stanęło na głowie. 

UWAGA! PONIŻEJ ZNAJDUJĄ SIĘ SPOILERY 

Tempe z każdą chwilą stawała się coraz bardziej zauroczona Kane’em. Jednak nie mogła wiecznie patrzeć na świat przez różowe okulary. W szczególności, jeżeli chodziło o życie jej brata. Z czasem też zaczęła odkrywać coraz to poważniejsze kłamstwa swojego mężczyzny. Czy będzie w stanie mu zaufać po tym, co od niego usłyszała?

Okładka książki pt.: „Żelazna księżniczka”.

Po zakończeniu zbierałam szczękę z podłogi. Może zaczęłam w trochę nietypowy sposób, jednak naprawdę – zakończenie dosłownie wbiło w fotel i bardzo żałowałam, że przypadkowo je sobie zaspoilerowałam. Żałowałam też tego, że nie posiadam pod ręką ostatniego tomu całej trylogii i przez najbliższy czas nie poznam finału serii. 

Cieszę się, że oprócz scen łóżkowych była fabuła, w którą czytelnik mógł się zagłębić. Została opisana w naprawdę interesujący sposób, nie dłużyła się, ciągle się coś działo, a Temple musiała podejmować coraz to nowsze decyzje, wpływające w duży sposób na jej życie. Co do Kane’a, na szczęście nie został postacią, będącą po prostu „chłopakiem głównej bohaterki”. Miał cel, zadania, sprzeczne uczucia i ciekawe backstory. 

Póki co jestem naprawdę zachwycona „Trylogią Nieposkromionych”. Liczę, że trzeci tom dotrzyma poziomu swoim dwóm poprzednikom.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Editio Red

Bezwzględny książę – poznajcie Pana Tajemniczego

Z książkami Megan March znam się nie od dziś. Miałam okazję zapoznać się z jej cyklem „Kasa i perwersje” oraz „Wspólne grzeszki”. Pierwsza seria bardzo przypadła mi do gustu natomiast ta druga niekoniecznie. Nie skreśliłam jednak autorki i nie tak dawno sięgnęłam po „Trylogię nieposkromionych”. 

Pierwsza część, czyli „Bezwzględny książę” przybliża postać Temperance Ransom, która wyrwała się z półświatka Nowego Orleanu, dzięki czemu mogła zacząć prowadzić normalne życie. Zdobyła wykształcenie, dobrą pracę, miała dach nad głową…jednak noc w pewnym ekskluzywnym i niebezpiecznym klubie wywróciła jej świat do góry nogami, a mężczyzna, którego imienia nie poznała, zaczął pojawiać się w jej życiu o wiele częściej, niż przypuszczała. 

Okładka książki pt.: „Bezwzględny książę”.

Z początku miałam wrażenie, że dostałam powtórkę ze „Wspólnych grzeszków”, ale na szczęście wartkiej akcji było o wiele więcej niż scen łóżkowych. Tempe okazała się naprawdę interesującą postacią z bardzo ciekawą historią życiową, pasjami, marzeniami. Natomiast ten mężczyzna, dodawał historii nutkę tajemnicy. Kiedy całkowicie dałam ponieść się fabule, nawet nie zauważyłam, że spędziłam na czytaniu cały wieczór. Dlatego też niezwłocznie zabrałam się za jej kontynuację. 

Ostatecznie cieszę się, że sięgnęłam po tę powieść. Mimo niepewnego początku naprawdę polubiłam się z tą historią. Muszę nawet przyznać, że jest to jedna z niewielu powieści, w których występują gangi, a która mi się podobała. 

Współpraca barterowa z wydawnictwem Editio Red

Lider 2.0 – być przywódcą

Od dłuższego czasu nie czytałam poradników specjalistycznych. Zazwyczaj skupiałam swoją uwagę na tych poświęconych coachingu i zarządzaniu stresem. Teraz jednak zapoznałam się z ciekawą lekturą pt.: „Lider 2.0”. 

Całość została podzielona na pięć głównych rozdziałów i liczne podrozdziały. Mnie najbardziej zainteresowały te, opisujące jak powinien zachować się lider w czasie kryzysu oraz te przedstawiające sylwetkę przywódcy obsesyjnego i hipomaniakalnego. 

Na plus zdecydowanie można zaliczyć język, jakim został napisany poradnik. Autor pisał prosto, nie operował trudnymi zwrotami, a każdą postawę liderską scharakteryzował (czasem nawet bardzo krótko). Dodatkowym urozmaiceniem były anegdotki obrazujące dany temat, a także takie małe Q&A, które znalazły się na końcu wybranych rozdziałów. Po całej lekturze czytelnika czekał mały test. 

Na obecnym etapie życia potraktowałam tę pozycję jako zbiór ciekawostek, jednak nie wykluczam, że w przyszłości wrócę do tego tytułu, aby trochę „podszkolić” się w byciu liderem, a także po to, żeby przypomnieć sobie, czego powinnam jako przywódczyni unikać. 

Okładka książki pt.: „Lider 2.0”.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Bellona.