Trochę o narzędziach pracy – czytnik

W obecnych czasach nie wyobrażam sobie życia bez telefonu i laptopa. Służą mi zarówno jako sprzęt do pracy, jak i do rozrywki. Ostatni czas jednak pokazał, że mogłabym się obejść bez komputera, ponieważ moja komórka bardzo dobrze go zastępuje – pod warunkiem, że uzyskam połączenie z Wi-Fi.

Jest jednak jedna kwestia, gdzie ani smartfon, ani komputer się nie sprawdzają. Chodzi o czytanie książek. Zazwyczaj, kiedy mam coś na nich przeczytać, to dość szybko się rozkojarzę, albo po chwili zaczynają mnie boleć oczy. Dlatego też wszystkie książki recenzenckie czytałam zazwyczaj na dość starym czytniku, który w zeszłym roku wyzionął ducha. Nie było rady – musiałam zaopatrzyć się w nowy.

Dość długo szukałam tego, co będzie mi odpowiadało. Tak naprawdę na początku chciałam, tylko aby działał i polowałam na najtańszy. Zapoznając się jednak z opiniami, czytając na forach i pytając na grupach, głównie się powtarzało, że dobrze by było, aby czytnik miał podświetlenie. Co do dotykowego ekranu, to kwestia gustu. Ostatecznie zdecydowałam się na InkBook Lumos, który jest o wiele mniejszy i lżejszy od swojego poprzednika.

Ma podświetlenie, ale z niego nie korzystam. Raz spróbowałam, ale przy zgaszonym świetle oraz ustawieniu podświetlenia na najmniejszy parametr, wciąż światło było dla mnie za mocne. Pewnie to kwestia przyzwyczajenia, jednak też bardzo rzadko czytam w nocy, a jeżeli mi się zdarzy – zawsze mam gdzieś włączoną lampkę.

Czytnik ma opcję połączenia z Internetem, jednak bardzo długo zajmuje mu wczytanie strony, co może być trudne, jeżeli ktoś korzysta, chociażby z Legimi. Stary system androida
w tym nie pomaga. Nie można też niczego pobrać w PDF bezpośrednio na urządzenie, tylko na komputer, a potem dopiero przesłać na InkBooka.

Długo też szukałam etui, które by do niego pasowało, ale niestety stacjonarnie kupić go nie mogłam. Wszystko oferowane było drogą wysyłkową. W końcu jednak udało mi się trafić na stoisko InBooka na Targach Książki w Krakowie, gdzie na szczęście były one dostępne.

Miałam tam możliwość zobaczenia, jak etui wygląda na urządzeniu i czy takie będzie mi odpowiadało. Przy okazji zakupu, dostałam też gratis lnianą torbę.

Mimo swoich wad czytnik ma też swoje plusy. Kiedy nie korzysta się z Internetu, bateria działa bardzo długo (tak dla przykładu, korzystałam ostatnio z czytnika, żeby dostać się do materiałów na studia, które są mi potrzebne i zamiast go wyłączyć, urządzenie znalazło się w trybie uśpienia. Prawie po 24 godzinach, które spędziło w tym trybie, bateria spadła zaledwie o sześć procent).

Można czytać zarówno polecane do czytników pliki e-pub (ja nie umiem się na nie przestawić), a także PDF (co jest dla mnie zbawienne, jako że na czytniku znajdują się materiały do pracy licencjackiej i zamiast brać całego laptopa, pokazuję promotorowi jakieś ulotki, raporty właśnie na czytniku).

Nie oczekuję od Lumosa dużo, biorąc pod uwagę fakt, że nie używam go jako narzędzia do rozrywki. Zazwyczaj korzystam z niego, kiedy potrzebuję coś na uczelnię albo kiedy dostanę recenzencki plik w wersji elektronicznej. Potem urządzenie trafia z powrotem do szafy. Ja jestem z niego zadowolona i mam nadzieję, że podziała przez kolejne parę lat. 

22 komentarze

  • Ja jestem tradycjonalistką i wolę książki w wersji papierowej. Aczkolwiek zastanawiałam się kiedyś nad takim czytnikiem. Kiedy mam książkę w pdf, wtedy korzystam z telefonu, choć nie lubię czytać za jego pośrednictwem.

    Natomiast w zaistniałej sytuacji częściej korzystam z telefonu i laptopa. Stały się moim narzędziem pracy i nauki. Wszelkie szkolenia i kursy robię właśnie w sposób on-line.

  • Uf.. jakoś do Ciebie trafiłam – szkoda ze kliknięcie na nick nie kieruje tutaj ale znalazłam 🙂

    Co do książek to ja wolę książki papierowe – ich dotyk, zapach, sturkture… moge sie skupić i rozkoszować. Czytnik nie jest dla mnie 🙂

    • O, to bardzo ciekawe. W takim razie postaram się to naprawić, żeby łatwiej było do mnie trafić 😀

  • Nie wyobrazam sobie podróży bez czytnika 🙂

  • Ja osobiście mam Kindle i nie zamieniłabym go ma żaden inny. Ma również podświetlenie i mega wytrzymałą baterię. Osobiście poleciłabym go każdemu.

  • Ja niestety z czytnikiem się nie polubiłam. Książka, szelest kartek i ten zapach to jest to!

  • Od niecałych dwóch lat mam czytnik i uwielbiam go. Mam abonament w legimi i bardzo rzadko czytam inaczej, niż na czytniku.

  • Tak się cieszę, że przed kwarantanną udało mi się kupić czynnik książek i nie martwią mnie zamknięte biblioteki 🙂

  • Ja mam PocketBooka i sobie bardzo chwalę – dużo go nie używam, bo akurat ebooki rzadko czytam, ale mam go od kilku lat i działa bez zarzutu. No i działa na nim Legimi. 🙂

  • Nigdy nie spotkałam się takim ,,gadżetem”, co jeśli już to preferuję tradycyjne książki. 😀

  • Ja mam czytnik Prestigio MultiReader jest to chyba najtańszy czytnik jaki znalazłam. Służy mi już 3 lata, chętnie bym go wymieniła na coś lepszego ale póki działa no to nie ma takiej opcji

  • Ja początkowo nie byłam przekonana do czytnika, ale przełamałam tę niechęć i muszę przyznać, że teraz nie wyobrażam sobie życia bez mojego Pocketbooka 🙂 Mam Touch Lux 3 i myślę, że prędzej czy później wybiorę jego następcę, czyli Touch Lux 4 🙂

  • Od dłuższego czasu zbieram pieniądze na czytnik, ale zawsze znajdują się ważniejsze wydatki, typu remont, nowa lodówka, czy nagła awaria auta ;). A bardzo chcę czytnik, ponieważ obecnie czytam na telefonie, a nie ukrywam, że jak dla mnie jest on za mały. Wolałabym mieć większe urządzenie 🙂 O i w czytaniu na telefonie często nie mogę się skupić, ponieważ bardzo często przychodzą różnorodne powiadomienia, czy chociażby kusi by wejść na sociale 🙂

  • Ja dostałam swój czytnik (Kindle) na urodziny już trzy lata temu i naprawdę dobrze się spisuje, powiedzieć, że jestem zadowolona, to mało. Ostatnimi czasy bardzo często zdarza mi się czytać po ciemku, więc podświetlany ekran to rzeczywiście zbawienie, poza tym bardzo doceniam łatwość czytania po angielsku i możliwość sprawdzania słówek jednym kliknięciem. 😉

Dodaj komentarz