Ciąg dalszy poszerzania horyzontów czytelniczych. Tym razem przyszła pora na thrillery. Ostatnio miałam okazję przeczytać “Echo mana” Sam Holland, a dzięki uprzejmości wydawnictwa Muza, w moje ręce wpadł “Ostatni dzień” Luanne Rice.
To miał być kolejny spokojny dzień w Black Hall. Niestety całym miasteczkiem wstrząsnęła okropna wiadomość – odnaleziono zwłoki Beth Lathrop wraz z jej nienarodzonym dzieckiem. Podejrzenia padają na męża kobiety, jednak ma on mocne alibi. Siostra denatki – Kate, wraz z detektywem Raidem próbują odnaleźć mordercę ale nie okazuje się to proste…
Powieść ta wciągnęła mnie bez reszty. Mimo że nie lubiłam dwóch bohaterów a gdy się pojawiali, miałam ochotę odłożyć książkę i do niej nie wracać, to jednak byłam ciekawa, kto dokonał tej zbrodni. Podczas czytania odniosłam wrażenie, że całe śledztwo zostało opisane w sposób dość ogólny, jednak wcale mi to nie przeszkadzało.
Najbardziej ze wszystkich postaci, swoim zachowaniem i całą postawą drażniła mnie Nicole. W ogóle jej nie wierzyłam, kiedy mówiła, że jest jej przykro, dodatkowo uważałam ją za osobę naiwną. Nie przepadałam też za mężem Beth, ponieważ miał paskudny charakter.
Tak jak zazwyczaj czytając thrillery nie starałam się odgadnąć, kto jest mordercą, tylko płynęłam razem z historią. Polecam zapoznać się z tym tytułem osobom, które nie czytają na co dzień tego typu literatury (chociaż dla mnie był to bardziej kryminał).
Chciałabym dać szansę tej książce.
Okładka książki wpadła mi w oko co do samej treści myślę że w wolnej chwili mogłabym się na nią zdecydować ale nie jest ro też dla mnie taki must have
Widziałam zapowiedzi tej książki i powiem szczerze, że bardzo mnie zaintrygowała. Koniecznie muszę ją zamówić.
Ja właśnie kończę czytać tę książkę i muszę przyznać, że jest sztosem. Genialna historia 🙂
Słyszałam już o tej książce i nawet mam w planie skusić się na nią i zamówić egzemplarz dla siebie.
Bardzo fajna książka. Sądzę, że jak tylko znajdę czas to się za nią wezme.