Niekiedy mam tak, że biorę jakąś książkę, czytam parę kartek i odkładam ją na jakiś czas. Kiedy wracam do niej po pewnym okresie, nagle odkrywam, że bardzo, ale to bardzo mi się ona podoba. Tak właśnie miałam z „Kiecką i tiurniurą” autorstwa Aleksandry Katarzyny Maludy.
Właściwie fabuła była dosyć prosta, ponieważ Agata musiała zanieść lekarstwo choremu na gruźlicę Gustawowi Lutomierskiemu. W zasadzie nic trudnego prawda? Jednak był pewien problem – główna bohaterka żyła w XXI wieku, natomiast mężczyzna pochodził z XIX. Podróż w czasie mogła odbyć tylko za pomocą magicznej toaletki.
Chyba najbardziej w tej opowieści urzekło mnie to, że autorka wprowadziła do niej gwarę góralską, którą posługuje się jedna z postaci. Fajnie to urozmaiciło książkę. Było trochę perypetii związanych z przeniesieniem się Agaty w dawne czasy, pojawiło się również kilka nawiązań do legend, chociażby tej o śpiących rycerzach. A w końcówkę wprost nie mogłam uwierzyć. Niemniej naprawdę książka mi się podobała.
Tylko wspomnę, że „Kiecka i tiurniura” jest kontynuacją „Kiecki i krynoliny”. Pierwszego tomu jeszcze nie czytałam, ale mam nadzieję, że wkrótce go nadrobię. Natomiast gorąco polecam Wam “Kieckę i tiurniurę”. Uważam, że jest ona warta zapoznania się z nią.
Mam zamiar zacząć czytać tę książkę już na początku przyszłego roku.
Lubię czytać książki po kolei 😉
wolę czytać pokolei ksiązki, a z tego co zrozumiałam to nie miałaś okazji czytać tomu pierwszego?
Brzmi całkiem… Zabawnie. 😉 Ja muszę czytać cykle po kolei, inaczej gubię się jak dziecko 😀
Powiem szczerze, że ta gwara góralska może być faktycznie ciekawym elementem.
Zapowiada się ciekawie, zwłaszcza biorąc pod uwagę góralską gwarę, która z pewnością ubarwia tę historię 🙂
Zapowiada się ciekawa książka. Takiej z gwara góralska jeszcze nie czytałam i chętnie to zmienię.