Czy miłość od pierwszego wejrzenia istnieje? Ostatnio między mną, a moimi znajomymi wywiązała się taka dyskusja. Zdania na ten temat były mocno podzielone. Gdy tylko padł ten temat, od razu pomyślałam o bajce “Hotel Transylwania” i o magicznym “Zing”, które przydarza się, gdy spotka się swoją prawdziwą miłość. Osobiście uważam, że może ona istnieć, jednak do tej pory jeszcze jej nie doświadczyłam.
W przeciwieństwie do głównej bohaterki książki Karoliny Buczak pt. “Przysięgam ci miłość”. Dwudziestodwuletniej Klarze, która przyjechała na ślub starszej siostry w rodzinnym mieście, wystarczyło tylko jedno spojrzenie w zielone oczy pewnego księdza, aby od razu zrozumieć, że to właśnie ten, na którego czeka. Na początku starała się o nim nie myśleć, jednak serce jej nie słuchało. Mimo że pochodzili z dwóch różnych światów, połączyło ich głębokie uczucie. Jak to na wsi bywa, każdy zna każdego i plotki rozchodzą się w bardzo szybkim tempie. Jak więc taki związek mógłby przetrwać? Co ludzie powiedzą, gdy okaże się, że młoda dziewczyna uwiodła prawie dwa razy starszego mężczyznę i to w dodatku księdza, który poświęcił całe życie Bogu?
Klara jest najmłodszą z córek z pewnej bogatej rodziny. Od razu polubiłam ją za taką niezależność i chęć wyrwania się ze wsi, gdzie mama chciała zaplanować jej całe życie. Dziewczyna mimo tego, że nie miała w życiu łatwo, to pozostała dobrą i szczerą osobą i dzięki temu przyciągała do siebie mężczyzn. Nic dziwnego, że księdza Adama też coś do niej ciągnęło. Mimo że pełnił taką, a nie inną profesję, był materiałem na idealnego partnera. Dobry, kochający, opiekuńczy, chciał dla dziewczyny jak najlepiej. Ich miłość aż dało się realnie odczuć.
Lubię książki z taką dużą dawką emocji. Od samego początku byłam ciekawa, jak autorka wykreowała historię miłosną księdza i młodej kobiety, a także tego, w jakim tempie ta relacja się między nimi rozwinie. I oczywiście, jak się to skończy. Z tyłu okładki zawarte było pytanie, czy ich związek będzie święty czy przeklęty. Szczerze? Nie mnie to oceniać.
W historii zawarte są również domniemania, co na to wszystko Bóg. Ja od początku uważałam, że to była część jego “boskiego planu”.
Opowieść tą czytałam z zapartym tchem, widząc na czytniku, jak zmniejsza mi się liczba stron do końca. Końcówka książki złamała mi serce na milion kawałków. Zazwyczaj nie płaczę przy czytaniu, jednakże tutaj prawie uroniłam łzę. Było to dla mnie takim zaskoczeniem, że przez pierwszą chwilę nie mogłam przyswoić tego, co się tak właściwie stało. Odłożyłam lekturę, żeby na chwilę ochłonąć i następnie stwierdzić, że jednak nie będę jej kończyć. Ostatecznie przeczytałam ją do końca i pomyślałam, że chciałabym kiedykolwiek spotkać kogoś takiego jak Adam.
Książka jest na jeden dzień, a dosłownie na parę godzin. Jeżeli ktoś ma ochotę na lekturę, przy której mógłby odpocząć, to właśnie serdecznie ją polecam.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Literackiemu “Białe Pióro”.