Uwięzieni w grze. Niewidzialna inwazja – w samym sercu zła

Pamiętacie Jessego i Erica z książki „Uwięzieni w grze”? Tym razem powrócili w drugim tomie, czyli „Uwięzieni w grze. Niewidzialna inwazja”, a ich głównym zadaniem było uratowanie Marka – dzieciaka, który jakiś czas temu zaginął w tajemniczych okolicznościach.

Tak jeszcze zapytam. Lubicie Pokemon GO? Jeżeli tak, to powinno Wam się spodobać „Będzie dziko”, opisane w powieści. Schemat działania jest ten sam, jednak zamiast pokemonów, łapie się coś na kształt potworów. Nie takich z piekła rodem rzecz jasna. Jessie jednak nie polubił się z tą aplikacją z tego względu, że sam stał się jej elementem (jego gry DOSŁOWNIE pochłaniają). 

Okładka książki pt.: „Uwięzieni w grze. Niewidzialna inwazja”.

W tej części przygody Erica i jego przyjaciela były o wiele bardziej dynamiczne, działo się więcej, a sami bohaterowie znaleźli się w sercu firmy odpowiedzialnej za tworzenie gier wideo. Pojawiło się kilka niezłych plot twistów, przy których zaniemówiłam. 

Ogólnie czytało się tę powieść naprawdę przyjemnie.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Muza. 

Dunbridge Academy – witamy w nowym roku szkolnym

Powiem Wam tak. Druga część Dunbridge Academy jest jedyną książką, którą czytałam bez choroby lokomocyjnej. Zazwyczaj nie mogę jeździć z głową w dół, a przy tej powieści nie miałam takiego problemu.

Tym razem główni bohaterowie to para najlepszych przyjaciół – Charles i Victoria. Prawda jest jednak zupełnie inna i w pewnym momencie zauważają to nawet oni. Jednak czy warto będzie zaprzepaścić przyjaźń dla „czegoś więcej”?

Zacznę może od postaci, której nie lubiłam. Ward był jedną wielką czerwoną flagą, nie brał pod uwagę uczuć swojej dziewczyny, a nawet potrafił jej sprawić przykrość. Kiedy o nim czytałam, zastanawiałam się, czemu ona wciąż od niego nie uciekła. 

Okładka książki pt.: „Dunbridge Academy”.

Za to bardzo polubiłam Charlesa. Naprawdę, cieszyłam się, że potrafił się przyznać do swoich słabości i przeprosić. Chociaż czasami zarówno on jak i Tori nie do końca zachowywali się fair.

W tym tomie występuje motyw trójkąta miłosnego. Nie jestem jego fanką, ale jestem wdzięczna autorce za to, że w swoim tytule poprowadziła go w taki sposób, że nie drażniły mnie (w większości przypadków) decyzje głównej bohaterki. 

Mam nawet wrażenie, że ta historia podobała mi się bardziej od swojej poprzedniczki. Nie mogę się już doczekać kolejnych opowieści z tego uniwersum.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Moondrive.

Wiedźmy – historia trzech niezwykłych kobiet

Skoro mamy październik, to pora wyciągać z szafek wszystkie książki, które w jakiś sposób nawiązują do Halloween. Całkiem niedawno pokazywałam Wam powieść o wampirach, więc co powiecie teraz na wiedźmy? 

„Wiedźmy” opowiadają historie Alty, Violet oraz Kate. Ta pierwsza została oskarżona o zabójstwo. Druga próbowała dowiedzieć się czegoś o swojej matce. Trzecia zaś uciekła z Londynu przed mężem – sadystą. Co je ze sobą łączy? I skąd w ich żyłach płynie niezwykła moc?

Okładka książki pt.: „Wiedźmy”.

Nie powiem, że się zawiodłam. Podobała mi się historia Alty, najbardziej się zżyłam z tą bohaterką i to właśnie jej opowieść czytało mi się najlepiej. Z Violet ciężko było mi się utożsamić i jakoś nie mogłam jej polubić, mimo że naprawdę próbowałam. Z Kate miałam tak samo. 

Na plus z pewnością było dodanie elementów prawdziwej magii. Ta powieść ma w sobie jakiś urok. Mimo że nie do końca przypadła mi do gustu, to i tak w przyszłości sięgnę po kolejne książki autorki.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Muza.

Światła ślepego miasta – nowe spojrzenie na wampiry

Uwielbiam książki Natalii Hermansy. Wcześniej czytałam jej powieści skierowane do najmłodszych, jednak niedawno autorka wydała tytuł dedykowany starszym czytelnikom. Jeżeli więc lubicie wampiry, albo kiedyś czytaliście lektury z tym motywem, to „Światła ślepego miasta” powinny Wam się spodobać. 

Przyjaźń Werki i Olki została wystawiona na ciężką próbę. Obie porwano i umieszczono w New Blindley – miasteczku zamieszkałym przez wampiry. Jedna z nich stała się służącą oraz Nietykalną. Druga zaś miała zasiąść obok twórcy tego miejsca – Nicholasa. Weronika za wszelką cenę pragnęła się stamtąd wydostać. Jednak…czy można uciec z więzienia pełnego krwiożerczych wampirów? 

Okładka książki pt.: „Światła ślepego miasta”.

Muszę przyznać, że Natalia rzuciła nowe światło na nieśmiertelnych. Postacie były bardzo ciekawe i zróżnicowane. Znaleźli się tacy bohaterowie, których lubiłam od razu (np. Gabrysia) lub też tacy, których na początku darzyłam sympatią, ale z każdą przeczytaną stroną ona malała (tak miałam, chociażby z Henrym). 

Autorka w swoim tytule poruszyła też dwa ciężkie tematy. W „Światłach ślepego miasta” nie występuje wątek romantyczny, a ostatnie kilka stron przeczytałam na wstrzymanym oddechu i z przyspieszonym biciem serca. Przy dwóch scenach zrobiło mi się naprawdę przykro i nie mogłam uwierzyć w to, co przeczytałam. 

Oj, w tej książce naprawdę dużo się dzieje. 

Współpraca barterowa z wydawnictwem Nie powiem oraz z Autorką.

Nienawidzę, że Cię kocham – nowelki od Ali Hazelwood

Książki Ali Hazelwood biorę w ciemno. Zazwyczaj dobrze mi się przy nich wypoczywa i faktycznie mogę się dzięki nim zrelaksować po całym dniu. Tym razem wieczór spędziłam z „Nienawidzę, że Cię kocham”. 

Tytuł ten jest zbiorem trzech nowelek, opowiadających historie Mary, Sadie i Hannah. Pierwsza z nich odziedzicza po swojej promotorce dom, wraz z irytującym lokatorem. Druga utyka w windzie z mężczyzną, który złamał jej serce. Trzecia natomiast wpada w lodową rozpadlinę, a na ratunek przybywa jej mężczyzna poznany pięć lat wcześniej. 

Okładka książki pt.: „Nienawidzę, że Cię kocham”.

Najbardziej podobało mi się pierwsze opowiadanie, czyli „Pod jednym dachem”. Jak dla mnie było ono najciekawsze i nie tak „schematyczne” jak dwa kolejne. Pod względem fabularnym też wypadło najlepiej. Dodatkowo ma delikatny vibe enemies to lovers. 

„Nienawidzę, że Cię kocham” to przyjemna lektura na mniej więcej trzy godziny (przynajmniej mnie tyle zajęła). Ze względu na sceny 18+, książka ta dedykowana jest osobom dorosłym.

Współpraca barterowa z wydawnictwem You&Ya

Tęcza nad doliną – trzecia część cyklu Virgin River

Niedawno wróciłam do książek z cyklu Virgin River. Po „Słońcu po burzy” i „Kłopotach w raju” przyszła pora na powieść pt.: „Tęcza nad doliną”, opowiadającą historię Mike’a i Brie. 

Bohaterka była po traumatycznych wydarzeniach. Seryjny gwałciciel, którego próbowała skazać za jego zbrodnie, w bardzo brutalny sposób się na niej zemścił. Pomimo tego, że Mike się nią zaopiekował, Brie wciąż nie była sobą. Czy główny bohater pomoże jej wrócić do życia? 

Okładka książki pt.: „Tęcza nad doliną”.

Dosyć źle czytało mi się tę część. Na samym początku miałam wrażenie, że wrzucono mnie w środek akcji, bez jakiegokolwiek słowa wyjaśnienia. Niby później autorka poruszyła ciężki temat, ale wydawało mi się, że w pewnym momencie zepchnęła go gdzieś na bok, na rzecz historii o drugoplanowych postaciach. Pojawiły się też osoby poznane w poprzednich tomach, tak więc polecam czytać tę serię w kolejności wydania. 

Trochę żałuję, że książka mi nie „podeszła”. Jeśli jesteście fanami tej serii, to zachęcam do samodzielnego wyrobienia sobie zdania o „Tęczy nad doliną”.

Podróbka – od zera do…

Mieliście jakieś markowe rzeczy z wyższej półki cenowej? Ja przyznam, że nigdy. Nie ukrywam też, że głównie przez ich cenę. Z tego co patrzyłam, torebka Gucci to koszt ok. 6500 zł. Ale jak wiadomo, oprócz oryginałów, na rynku można też zdobyć nielegalne kopie różnych towarów. 

Kirstin Chen w swojej powieści pt.: „Podróbka” opisała to, jak dwie przyjaciółki ze zwykłego przekrętu z podróbkami galanterii, stworzyły biznes znany na cały świat. Wszystko zaczęło się dość niewinne. Winnie odezwała się do Avy po dwudziestu latach, żeby odnowić znajomość. Stopniowo wprowadzała ją w swój plan, którym kobieta z początku się brzydziła. Jednak pewnego dnia Ava została odcięta od pieniędzy. Postanowiła więc wejść w układ z dawną przyjaciółką. Nie wiedziała tylko, ile będzie kosztowało ją to przedsięwzięcie…

Okładka książki pt.: „Podróbka”.

Z początku nie potrafiłam się „wbić” w historię. Jeszcze jak faktycznie dobrze mi się czytało o biznesie podróbkowym, tak o życiu rodzinnym Avy już niekoniecznie. Natomiast kiedy pewne wątki się już rozjaśniły, całkowicie przepadłam w powieści. Cała narracja jest na duży plus główna bohaterka opowiada swoją historię pani detektyw, przez co miałam wrażenie, że Ava siedzi naprzeciwko mnie. 

Kilka rzeczy naprawdę mnie zaskoczyło w tej lekturze, przy kilku scenach nawet się uśmiechnęłam. Było to moje pierwsze spotkanie z książkami Kirstin Chen, jednak z chęcią sięgnę po kolejne tytuły. 

Współpraca barterowa z 

To nie jest kraj dla słabych magów – druga część cyklu Między Światami

W końcu udało mi się nadgonić „To nie jest kraj dla słabych magów” pióra Kasi Wierzbickiej. Pierwszą część, czyli „Tajne przez magiczne” przeczytałam już jakiś czas temu, tak więc z wielką chęcią powróciłam do tego uniwersum. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na 6 listopada, kiedy to będzie miała miejsce premiera trzeciego tomu serii Między Światami, czyli  „Z magią jej do twarzy”.

Agata wróciła z martwych. W dodatku musi się oswoić z tym, że Iskry – osoby z nadprzyrodzonymi zdolnościami – zostały ujawnione całemu światu. Jakby tego było mało, w powietrzu wisi wojna międzygatunkowa. Kobieta ma jednak inne priorytety niż opowiadanie się za jedną ze stron. Pragnie zemścić się na pół demonie, który narobił wielkiego bałaganu w jej życiu. 

Okładka książki pt.: „To nie jest kraj dla słabych magów”.

Tak jak w poprzednim tomie główna bohaterka była dla mnie neutralna, tak w tej powieści bardzo ją polubiłam. Chociaż muszę przyznać, że instynktu samozachowawczego nie ma za grosz, przez co pakuje się w różne dziwne i niebezpieczne sytuacje. Trzeba jej przyznać, że dla swoich bliskich jest w stanie zrobić naprawdę wiele. Dawid jak zwykle robił zamieszanie, gdzie tylko się pojawił. 

W trakcie lektury znalazły się nawet takie momenty, w których odwracałam głowę i przez chwilę analizowałam, co właśnie przeczytałam. Zazwyczaj były one bardzo brutalne, ale z drugiej strony łapały mnie za serce. 

W „To nie jest kraj dla słabych magów” dużo się dzieje, nie nie wieje nudą, czyta się szybko. Naprawdę nie mogę się doczekać trzeciego tomu.

Pod szepczącymi drzwiami, czyli herbaciarnia dla duchów

Zacznijmy od tego, że „Pod szepczącymi drzwiami” TJ Klune’a, nie było pierwszą książką autora, z którą miałam okazję się zapoznać. Jakieś dziesięć miesięcy temu przeczytałam „Dom nad błękitnym morzem”. Z tego co pamiętam, dzięki tej powieści zrobiło mi się ciepło na serduszku. Przy „Pod szepczącymi drzwiami” było podobnie, z tym dodatkiem, że pod koniec się wzruszyłam. 

Okładka książki pt.: „Pod szepczącymi drzwiami”

Wallace umiera, a na jego pogrzebie jest dosłownie pięć osób. W tym jedną z nich jest Żniwiarz, który ma przetransportować go w zaświaty. Mężczyzna nie jest z tego powodu zachwycony. A jeszcze mniej jest zadowolony z „przystanku”, w jakim przyjdzie mu spędzić czas, zanim przejdzie na drugą stronę. Okazuje się nim być herbaciarnia pośrodku lasu, gdzie Hugo – właściciel – serwuje herbatę takim osobom jak on. 

Kiedy zaczęłam zapoznawać się z treścią tej lektury, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że książka ta daje mi mocny vibe „Opowieści Wigilijnej”. Uściślając – przemiana Wallace’a była dla mnie podobna do przemiany Scrooge’a. Końcówka powieści spowodowała, że po policzkach spływały mi łzy, chociaż już byłam przekonana, że się na tym tytule nie wzruszę. Jeżeli więc podobała Wam się poprzednia pozycja autora, to zachęcam do sięgnięcia także po „Pod szepczącymi drzwiami”.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Akurat, Wydawnictwem Muza

Na wieki wieków korpo – urban fantasy z korpo w tle

Gdybym miała określić swoje odczucia po przeczytaniu książki pt.: „Na wieki wieków korpo”, to powiedziałabym, że ją kocham albo nawet uwielbiam. Z naciskiem na to drugie. 

Wyobraźcie sobie korpo. Takie, które na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle pozostałych. Pracuje w nim stażysta Mateusz. Nic nadzwyczajnego, prawda? On też tak myśli. Do czasu, aż zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Zagubiona, pogryziona przelotka. Tajemnicze zaginięcia osób z różnych działów. Słowiańscy bogowie i anioły w jednej rzeczywistości i nieuchronny koniec świata, do którego to wszystko zmierza. A i prawie bym zapomniała o tym, że przypadkowo w całe to zamieszanie wplątuje się zespół marketingu. 

Okładka książki pt.: „Na wieki wieków korpo”.

Kocham ten tytuł za bohaterów, fabułę i humor. Cała historia naprawdę mi się podobała i jednocześnie chciałam ją skończyć czytać i nie chciałam. Cały czas coś się tam dzieje, nie jest nudno, a niektóre plot twisty są GE–NIA–LNE. Nawet jestem w stanie wybaczyć Karo to, że zginęła tam prawie każda moja ulubiona postać. Chciałam nawet dziękować za wątek romantyczny między Mateuszem a Adą, bo akurat potrzebowałam takiego, ale… no właśnie, ale. Nie chcę Wam tutaj za bardzo spoilerować, co się takiego stało, jednakże akurat tego się nie spodziewałam. 

Nie jest to książka dla każdego, chociażby przez humor w niej zawarty, ale też przez nawiązania do religii. Jeżeli lubicie urban fantasy, słowiańskich bożków i atmosferę korpo, to naprawdę, ale to naprawdę zachęcam Was do sięgnięcia po „Na wieki wieków korpo”. Ja z niecierpliwością będę czekać kontynuację.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Spisek Pisarzy