Lato już za nami, teraz za oknem będzie królowała polska “złota jesień”. Kto ma więc ochotę wraz z główną bohaterką z powieści Natalii Jagiełło-Dąbrowskiej pt. „Nasze kiedyś” wybrać się na Majorkę?
Julia, bo tak nazywa się nasza bohaterka, wraz ze swoją szaloną przyjaciółką Sammy spędza swój urlop właśnie na tej słonecznej wyspie w przepięknym hotelu Oasis. Gdy postanawiają przejść się na plażę, dziewczyna już pierwszego dnia dostaje w twarz piłką od tajemniczego i przystojnego Hektora. Od tej chwili spotyka go niemal na każdym kroku i tak po pewnym czasie rodzi się między nimi gorące i prawdziwe uczucie. Jednak demony z przeszłości nie dają o sobie zapomnieć. Czy miłość okaże się silniejsza niż strach? Czy wakacyjny romans ma szansę na przetrwanie?
Julia jest bardzo wyrazistą bohaterką, z którą łatwo jest się utożsamić (przynajmniej ja nie miałam z tym żadnego problemu). Jej odczucia są bardzo intensywne, czasami wręcz czułam to co ona. Gdy kobieta opowiadała o swojej przeszłości, siedziałam skulona na krześle i za nic nie chciałam się rozluźnić. To bardzo dobrze. Lubię takie książki, gdzie emocje są realne, a nie sztuczne. Hektor jest bardzo fajnym mężczyzną. Czuły i opiekuńczy, czasami też arogancki, z ogromnym poczuciem humoru. Denerwowała mnie u niego nadopiekuńczość w stosunku do Julki, jednak z drugiej strony to bardzo dobrze, ponieważ okazywał jej to, jak bardzo mu na niej zależy.
Powieść jest napisana w pierwszej osobie, lekkim piórem, za które bardzo cenię autorkę. Mimo że po raz pierwszy miałam styczność z taką tematyką, utwór niezmiernie mi się podobał. Były momenty, przy których uśmiechałam się do monitora, ale też i takie, w których miałam ochotę rzucić laptop w kąt. Książkę czytałam z zapartym tchem, czasami zapominając o oddychaniu czy nakarmieniu kota. Autorka przywróciła mi wiarę w to, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje naprawdę, tylko czasem aby to zrozumieć, trzeba dostać czymś w głowę.
Zakończenie całkowicie mnie znokautowało i rozłożyło na łopatki. Przeczytałam je kilka razy i wciąż nie mogłam w nie uwierzyć. Nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji, po którym nie mogłam się pozbierać, nawet po skończeniu lektury. Czuję po niej lekki niedosyt, tak więc z niecierpliwością czekam na kolejną część. //A.M.N