Niedawno po raz ostatni zawitałam do świata Dunbridge Academy. Mimo że od jakiegoś czasu nie jestem już targetem tej książki, to i tak spędziłam przy tej serii bardzo miłe chwile i naprawdę ciężko mi się rozstawać z uniwersum.
„Dunbridge Academy. Na zawsze twoja” opowiada o Olive – jednej z uczennic oraz Colinie – najnowszym „nabytku”, który dopiero co się pojawił, a już zaczął stwarzać problemy. Ta dwójka spotkała się przypadkowo przy basenie. Na początku nie przepadali za sobą, jednak kiedy zaczęli się poznawać, coś między nimi zaczęło iskrzyć. Tylko…jak zareagują na swoje sekrety, kiedy te wyjdą na światło dzienne?
Colin to najmniej przeze mnie lubiany męski bohater z całej serii Dunbridge Academy. Nie lubiłam go już od pierwszych stron. Owszem, potem było mi go naprawdę szkoda i bardzo mu współczułam sytuacji, w której się znalazł, co nie zmieniło faktu, że w rzeczywistości raczej bym się z nim nie dogadała. Co do Olive, to cieszę się, że mogłam poznać w końcu historię z jej perspektywy.
Autorka podobnie jak w poprzednich tomach poruszyła trudne tematy tj. np. przewlekła choroba, samookaleczanie czy zaburzenia odżywiania. Nie znam wielu książek o diabetykach, dlatego też poruszenie tego wątku było dla mnie na plus.
Naprawdę żałuję, że to już koniec mojej przygody z bohaterami DA. Ciężko jest mi się rozstać z tym światem i jeśli mam być szczera, to z chęcią przeżyłabym całą tę przygodę jeszcze raz. Czuję się tak, jakbym opuszczała starych przyjaciół, z którymi zdążyłam się już zżyć. Jeżeli nie znacie Emmy i Henry’ego oraz Tori i Sinclaira, to naprawdę zachęcam do nadrobienia powieści Sarah Sprinz.