Boxy książkowe i okołoksiążkowe już dawno nie gościły na moim blogu, tak więc najwyższa pora to zmienić. Na pierwszy ogień idzie marcowa paczka z Bulgoczącego Kociołka, a w przyszłym miesiącu pojawi się recenzja boxa kwietniowego, którego tematem są Huncwoci.
Marcowa paczka z Bulgoczącego Kociołka
Motywem przewodnim pudełka byli „Weasleyowie”. Jak widać na zdjęciu, karton z zawartością został poddany kociej inspekcji, która wypadła pozytywnie. Po całej procedurze mogłam zajrzeć w końcu do środka.
Jeżeli chodzi o mojego ulubionego rudzielca z serii o Harrym Potterze, to na spółkę wygrywają bliźniacy. Dlatego też bardzo się ucieszyłam, kiedy znalazłam przedmioty nawiązujące do tych postaci.
W środku znalazł się m.in. plakat z Magicznych Żartów Wesleyów, reklamujący jeden z ich gadżetów, zakładka do książki z Fredem i Georgem oraz Wrzeszczące jojo. Sprawdziłam, działa bez zarzutów i całkiem ładnie się świeci, a, jako że do zakupu takich magicznych rzeczy, potrzebne są pieniądze, w paczce znalazła się również replika monet, które obowiązują w magicznym świecie.
Nie zabrakło również nawiązań do ich rodzeństwa – Ginny, najmłodsza z tej rodziny, dostała swój własny Światłoklik, czyli naturalną świeczkę sojową o zapachu grejpfruta, goździków i żurawiny. Ma bardzo ciekawy i ładny zapach. Ron natomiast otrzymał własną kartę tarota.
Bill – najstarszy z rodzeństwa miał za to zadedykowaną „Zieloną herbatkę Billa” z „Liści, Fusów, Patronusów” (autorska seria herbat Bulgoczącego Kociołka). W jej skład wchodzi zielona Sencha, nagietek, aronia, opuncja i chaber. Parzy się ją w 75 stopniach, przez 6-8 minut.
Pojawiło się również nawiązanie do Molly Wesley w postaci fasolek z jej ogrodu.
Dodatkowo w pudełku znalazłam portret ciotki Muriel. Była także koszulka i obwoluta na książkę, ale te dwa itemy pokażę Wam przy okazji innego posta.
Pozostałe Potterowe nawiązania
A skoro mowa o ozdobach do ciała, to przy okazji pokażę Wam mój najnowszy nabytek – puchoński kotek na stosie książek (modelką i inspiracją była moja własna kotka).
I ostatnia Potterowa rzecz, jaką ostatnio nabyłam to otulacz na książkę od sillywords.handmade. Jak widać na załączonym obrazku, mam już dwie osłonki na lektury. Na żywo obie prezentują się jeszcze lepiej. W otulacz wszyto wstążkę, pełniąca rolę zakładki. Dzięki temu mam ją od razu pod ręką i w każdej chwili mogę zaznaczyć stronę, na której skończyłam czytać. Najczęściej używam tego z liskami, ale za niedługo zacznę nosić ze sobą biały.
Dajcie znać, co najbardziej Wam się podoba.