Koci tata – Jackson Galaxy powraca z kolejną książką

Jestem prostym człowiekiem – kiedy widzę książkę o kotach, to czytam książkę o kotach. Szczególnie kiedy została napisana przez Jacksona Galaxy, którego znam z programu telewizyjnego: „Kot z piekła rodem”. Co prawda jeszcze nie czytałam „Kociego mojo” jego autorstwa, ale z ogromną chęcią zabrałam się za lekturę pt.: „Koci Tata. O tym, jak kot przewartościował mi świat i nauczył kochać życie”. 

Powiem szczerze, że dopiero z tego tytułu dowiedziałam się, że Jackson był podupadłym muzykiem rockowym, pracującym w schronisku. Znalazł się w dobrym miejscu w dobrym czasie – to właśnie tam Benny’ego przywiozła, jego poprzednia właścicielka. Zwierzak miał bliskie spotkanie z samochodem, który roztrzaskał mu miednicę. Wtedy też zaczęła się jego wielka przygoda, z tym nietypowym zwierzakiem. 

Okładka książki pt.: "Koci tata".

Oprócz swojej historii autor w książce przedstawia porady dotyczące kotów. Sama próbowałam nawet przekazać jednemu z moich ogonków komunikat „Kocham cię” jednak on w odpowiedzi, zamiast mi odmrugać, popatrzył na mnie zdziwiony, co ja właściwie robię. Na szczęście druga próba się powiodła – Wiktoria mi odmrugała, a potem przyszła się poprzytulać. Pewnie kwestia przypadku, że akurat po tym wskoczyła mi na kolana, ale nie ukrywam, że było to bardzo miłe. 

Jest to jedna z ciekawszych lektur, przeczytanych przeze mnie w tym roku. Polecam ją każdemu, kto ma w swoim domu kota.

Współpraca barterowa z wydawnictwem SQN. 

Wysadzeni z siodła – postapo ze zwierzętami w roli głównej

Ten piękny koci model na zdjęciu to Lelek – jedyny mój kot, który nie ucieka, kiedy próbuje zrobić zdjęcie. Czasem się zdarzy, że który z pozostałych ogonków mi pomaga, jednak w 90% towarzyszy mi właśnie Lelek. Czemu znów zaangażowałam go do zdjęcia? Bo w debiucie Magdy, czyli książce „Wysadzeni z siodła”, koty są istotną częścią całej fabuły.

Ale od początku. Ludzie zniknęli z powierzchni ziemi, a przetrwały jedynie zwierzęta. Porządek i prawo sprawują poruszające się na dwóch nogach konie. Jeże parają się chemią w kanałach pod miastem. Część kotów należy do organizacji terrorystycznej. Kury zaś żyją według praw zakonnych. Fajnie? Fajnie. A jakby dodać do tego wirusa, który atakuje tylko jedną rasę, a lekarstwa ani widu, ani słychu? 

Okładka książki pt.: „Wysadzeni z siodła”.

„Wysadzeni z siodła” była istną petardą. Zakochałam się zarówno w uniwersum, jak i w historii, a w szczególności w bajce, którą opowiadała jedna z postaci. Chyba Was nie zaskoczę, że moją ulubioną bohaterką została Nitka, będąca kotką? Chociaż oprócz niej, moje serce skradł również pewien mały, aczkolwiek bardzo wyszczekany jeż – chemik. 

Autorka w swoją fabułę postapo wplotła miłość, rodzinne więzi, a także zawarła w niej interesujące wyjaśnienie tego, co mogło stać za zniknięciem ludzi na całym świecie. Czy dobrze się bawiłam, czytając książkę? Tak. Czy polecam? Jak najbardziej tak. Szczególnie jeżeli lubicie takie klimaty.

Współpraca barterowa z autorką 

Męczennicy na płótnie – komisarz Bondys powraca

Co prawda pierwotny plan zakładał przepłynięcie statkiem na tle zachodzącego słońca, ale jak się okazało, pomysł ten nie wypalił. Żeby chociaż na chwilę oderwać komisarza Bondysa od sprawy, najpierw zabrałam go na latarnię morską, a następnie koło południa na wspomniany rejs statkiem.

A czym się on ostatnio zajmował, że potrzebował urlopu? No cóż. Tym razem z Brdy wyłowiono ciało staruszki. Następną ofiarą stał się nastoletni chłopiec. Nie zdradzę Wam kolejnych ofiar, ale z pewnością Bondys miał pełne ręce roboty. Dodatkowo trzeba było do tego dodać brak śladów DNA i kilka tropów prowadzących donikąd. Czas uciekał, a niewiadomych przybywało.

Powiem Wam, że z całą historią zapoznawałam się z zapartym tchem. Lubię komisarza, więc od samego początku kibicowałam mu w odnalezieniu mordercy oraz odkryciu jego motywów.

W tej części szczególnie zainteresowała mnie postać Beaty i to do tego stopnia, że nie mogę się doczekać kolejnego tomu by zobaczyć, jak wybrnie z tego, w co się wpakowała. Końcówka książki bardzo mnie zaskoczyła. Dwa razy musiałam ją przeczytać, żeby się upewnić, że dobrze wszystko zrozumiałam.

W “Męczennikach na płótnie” widać, że trochę zmienił się styl autorki, co jest zdecydowanie na plus. Naprawdę niecierpliwie czekam na trzeci tom przygód komisarza. Nie tylko po to by sprawdzić, nad czym będzie pracować, ale również dlatego żeby dowiedzieć się, jak zakończą się personalne perypetie wszystkich bohaterów powieści.