Węże na ziemi, węże na niebie – koniec przygód komisarza Bondysa

Czasami są takie serie, które jednocześnie chce i nie chce się kończyć. Miałam tak na przykład z serią o komisarzu Bondysie autorstwa Hanny Szczukowskiej-Białys.  Ostatniej części trylogii, czyli: „Węże na ziemi, węże na niebie” wcale nie chciałam kończyć, ale z drugiej strony byłam ciekawa, jak potoczą się losy wszystkich postaci. 

Tym razem komisarz wraz z Beatą i Radkiem próbuje rozwikłać sprawę tajemniczej sekty, która zaczyna grasować w okolicy. Niestety, nie jest ona łatwa do rozwiązania, a tropy zaczynają się kręcić wokół węży, wężownika, tarota i tajemniczej Serpenty. Z każdą chwilą pytań jest coraz więcej, ale odpowiedzi jak nie było, tak nie ma. Jednak kiedy najbliższa przyjaciółka Bondysa jest zagrożona, mężczyzna musi jak najszybciej zamknąć całe śledztwo.

Okładka książki pt.: „Węże na ziemi, węże na niebie”.

„Węże na ziemi, węże na niebie” to idealne zakończenie całej serii. Po tej książce widać, jak zmieniało się pióro autorki. 

O dziwo, przestałam w tej części lubić Beatę. Całkowicie straciłam do niej całą sympatię i szacunek. Emocje emocjami, ale kurczę. To, co zrobiła, było okrutne.

Przy okazji mam pytanie. Pani Haniu. Dlaczego? Radek przecież nie zasłużył na to, co go spotkało. 

Co do Bondysa, to bardzo byłam zadowolona z zakończenia jego wątku. Dodatkowo w tej części swój finał ma również historia Estery, która no może nie wbiła mnie w fotel, ale nawet zaskoczyła. 

Polecam Wam tę trylogię z całego serca.

Współpraca barterowa z wydawnictwem SQN

Zawieszeni – kiedy znika ktoś bliski…

Pamiętam, że kilka lat temu wpadłam na Soul Asylum i ich piosenkę „Runaway Train”, a także nową wersję tej piosenki nagraną przez Jamiego N Commonsa i Skylar Grey. Obie uderzyły w jakąś moją czułą stronę i przez pewien czas nie mogłam oglądać żadnych spraw o zaginięciach. Do tego tematu wróciłam za sprawą książki Szymona J. Wróbla pt.: „Zawieszeni. O zaginionych i ludziach, którzy ich szukają”.


Pozwólcie, że tym razem przytoczę kawałek opisu lektury:


„Ania wracała ze szkolnej zabawy. Bruno wyjechał na wymarzone wakacje do Indii. Joanna wybrała się w góry, a Paweł chciał spotkać się z rodziną. To, co ich łączy, to fakt, że nigdy nie dotarli do domu. Co roku w Polsce ginie ponad dziesięć tysięcy osób. Wychodzą z domu, ze szkoły czy pracy, wyjeżdżają na wakacje i znikają bez śladu – chociaż wydaje się to nieprawdopodobne”.


Całość podzielona jest na dwie części – pierwsza to wywiady z rodzinami osób zaginionych. Druga opowiada o osobach, pracujących przy sprawach zniknięć. Autor rozmawiał np. z doktorem Bogdanem Lachem – profilerem czy nadkomisarzem Rafałem Dillerem – członkiem Archiwum X.

Okładka książki pt.: „Zawieszeni".

Mimo że cały tytuł jest dosyć krótki, czytałam go dosyć długo. Praktycznie po każdej historii dotyczącej zaginięcia musiałam zrobić sobie przerwę, żeby „przetrawić” emocje, które pojawiły się podczas zapoznawania się z lekturą. Dodatkowo w książce został wspomniany serial „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie” oraz fundacja Itaka, zajmująca się wparciem rodzin osób zaginionych.


Nie jest to łatwa pozycja, jednak naprawdę ją polecam. Chociażby dlatego, że „Zawieszeni. O zaginionych i ludziach, którzy ich szukają” zawiera wskazówki co zrobić, gdy ktoś bliski nagle znika.

Współpraca barterowa z wydawnictwem SQN

Robaki w ścianie – pierwszy tom serii kryminałów

Ostatnio naprawdę zaczęłam doceniać kryminały i cieszę się z każdego nowego tytułu, z którym mogę się zapoznać. Na przykład po „Pokusie diabła” Adriana Bednarka sięgnęłam po książkę „Robaki w ścianie” Hanny S. Białys. 

Jest to pierwszy tom serii kryminałów, gdzie główny bohaterem jest komisarz Bondys. W tej części autorka przenosi czytelnika do Bydgoszczy z lat 90, gdzie pewna dziewczyna znajduje w lesie zwłoki mężczyzny. Kiedy Bondys przyjeżdża na miejsce, okazuje się, że morderca podpisał ofiarę, a na jego klatce piersiowej wyrył napis „HOMO”. Zaczyna się śledztwo oraz wyścig z czasem.

Okładka książki pt.: „Robaki w ścianie”.

W takich książkach nigdy nie próbuję zgadnąć, kto jest potencjalnym zabójcą. Mam też wrażenie, że tutaj nawet nie za bardzo wiedziałabym kogo typować. W szczególności, że nic nie jest takie, jakie się wydaje na pierwszy rzut oka. Mam pewien niedosyt, chciałabym lepiej poznać historię pewnej pacjentki szpitala psychiatrycznego oraz przeszłość komisarza i mam nadzieję, że autorka poruszy te wątki w kolejnych częściach serii. Powiem Wam, że przy końcówce zrobiłam naprawdę wielkie oczy. Nie spodziewałam się, że akcja skręci w taką stronę. 

Mimo pewnych niedociągnięć książkę czyta się naprawdę przyjemnie. Warto wspomnieć, iż Hanna opisuje, jak wyglądało zagadnienie homofobii w tamtych czasach. „Robaki w ścianie” to debiut, więc tym bardziej czekam na kolejne tomy, aby sprawdzić, jak rozwija się pióro autorki. 

Współpraca barterowa z wydawnictwem SQN

 

Tak miało być – książka dla młodzieży

Przed zapoznaniem się z „Tak miało być” starałam się unikać wszelkiego rodzaju filmików/recenzji na temat tej powieści. Niestety nieoznakowane spoilery spowodowały, że coś nie coś o niej usłyszałam. W dodatku były to niestety same negatywne rzeczy. 

Ale od początku. Mia wraz z mamą i ojczymem mieszka w Cape May. Dziewczyna gra w baseball dzięki bakcylowi, którego w dzieciństwie „złapała” od swojego biologicznego ojca. Bohaterka kocha ten sport całym swoim sercem i właśnie przygotowuje się do mistrzostw. Wszystko idzie dobrze do czasu poznania Nicholasa – starszego brata swojej przyjaciółki.

Okładka książki pt.: „Tak miało być”.

Z plusów na pewno warto zwrócić uwagę na fakt, że Mia, zamiast całe dnie spędzać w świecie wirtualnym, spełnia się na boisku, co bardzo dobrze widać. Fajnie, że zostały chociaż trochę opisane zasady baseballu, bo to zawsze jakaś ciekawostka. Z minusów, jakie znalazłam, było zachowanie Mii inne niż powinna wykazywać  prawie osiemnastolatka. Oceniając jej poczynania, raczej bym powiedziała, że ma około 13 – 14 lat. No i czasem irytowało mnie to, że często powtarzała zdanie: „Co się ze mną dzieje?”. Nie podobało mi się też to, jak traktowała swojego ojczyma. 

„Tak miało być” to taki miszmasz. Jest tu trochę o pierwszej miłości, złamanym sercu, o grze w baseball, o stracie rodziców oraz o tym, jak bohaterowie sobie z tym radzą… Romans nie jest głównym motywem, ale gdzieś tam istnieje w tle. 

Po tych negatywnych opiniach myślałam, że ta książka jest naprawdę zła. Ale jak mam być szczera, to po pierwsze – nie jestem już targetem, do jakiego skierowana jest ta pozycja, a po drugie – czytałam o wiele gorsze rzeczy w swoim życiu. Zachęcam do samodzielnego wyrobienia sobie zdania o tej lekturze.

Współpraca barterowa z wydawnictwem SQN

Opowieść wysłanniczki – nowy debiut na rynku

„Opowieść wysłanniczki” to książka, na którą bardzo czekałam. Słyszałam o niej już kilkakrotnie na Tik Toku, więc kiedy otrzymałam propozycję zrecenzowania tego tytułu, byłam naprawdę podekscytowana i szczęśliwa. 

Główną bohaterką jest Lyrissa, posiadająca niezwykłe umiejętności. Niestety nie dla wszystkich są one czymś pięknym i niewinnym – Zakon Umysłu widzi w jej magii materiał do eksperymentów. Pewnego dnia zostaje porwana i uwięziona przez nich na całe sto lat, jednak z pomocą nowo poznanych przyjaciół ucieka od swoich oprawców. 

Okładka książki pt.: „Opowieść wysłanniczki”.

Z tego co zauważyłam podczas czytania, to były momenty, które całkowicie mnie pochłaniały i dostarczały mnóstwa emocji, a po nich następowały takie wyciszające, powoli popychające akcję do przodu. Chociaż niestety przy scenach walk zabrakło mi efektu „wow”. 

Miałam problem z Aurelią – jedną z bohaterek. Raz mnie irytowała swoim zachowaniem, a czasami wprost przeciwnie. Darzę ją bardzo mieszanymi uczuciami. Lyrissa wiele przeszła w swoim życiu i potrafiłam zrozumieć jej zachowanie, co nie zmieniło faktu, że czasami chciałam nią potrząsnąć. 

„Opowieść wysłanniczki” to debiut Angeliki Botor. Mimo pewnych niedociągnięć całkiem przyjemnie spędziłam z nim czas. Jest tu romans, walka, przyjaźń, poszukiwanie swojego miejsca na ziemi, odzyskiwanie wspomnień i kilka żywych trupów. Choć książka ta jest obszerna, to zapoznałam się z nią dość szybko. Polecam samodzielnie wyrobić sobie zdanie o tym tytule.



 

 

Współpraca z wydawnictwem SQN