To nie jest kraj dla słabych magów – druga część cyklu Między Światami

W końcu udało mi się nadgonić „To nie jest kraj dla słabych magów” pióra Kasi Wierzbickiej. Pierwszą część, czyli „Tajne przez magiczne” przeczytałam już jakiś czas temu, tak więc z wielką chęcią powróciłam do tego uniwersum. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko czekać na 6 listopada, kiedy to będzie miała miejsce premiera trzeciego tomu serii Między Światami, czyli  „Z magią jej do twarzy”.

Agata wróciła z martwych. W dodatku musi się oswoić z tym, że Iskry – osoby z nadprzyrodzonymi zdolnościami – zostały ujawnione całemu światu. Jakby tego było mało, w powietrzu wisi wojna międzygatunkowa. Kobieta ma jednak inne priorytety niż opowiadanie się za jedną ze stron. Pragnie zemścić się na pół demonie, który narobił wielkiego bałaganu w jej życiu. 

Okładka książki pt.: „To nie jest kraj dla słabych magów”.

Tak jak w poprzednim tomie główna bohaterka była dla mnie neutralna, tak w tej powieści bardzo ją polubiłam. Chociaż muszę przyznać, że instynktu samozachowawczego nie ma za grosz, przez co pakuje się w różne dziwne i niebezpieczne sytuacje. Trzeba jej przyznać, że dla swoich bliskich jest w stanie zrobić naprawdę wiele. Dawid jak zwykle robił zamieszanie, gdzie tylko się pojawił. 

W trakcie lektury znalazły się nawet takie momenty, w których odwracałam głowę i przez chwilę analizowałam, co właśnie przeczytałam. Zazwyczaj były one bardzo brutalne, ale z drugiej strony łapały mnie za serce. 

W „To nie jest kraj dla słabych magów” dużo się dzieje, nie nie wieje nudą, czyta się szybko. Naprawdę nie mogę się doczekać trzeciego tomu.

Na wieki wieków korpo – urban fantasy z korpo w tle

Gdybym miała określić swoje odczucia po przeczytaniu książki pt.: „Na wieki wieków korpo”, to powiedziałabym, że ją kocham albo nawet uwielbiam. Z naciskiem na to drugie. 

Wyobraźcie sobie korpo. Takie, które na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle pozostałych. Pracuje w nim stażysta Mateusz. Nic nadzwyczajnego, prawda? On też tak myśli. Do czasu, aż zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Zagubiona, pogryziona przelotka. Tajemnicze zaginięcia osób z różnych działów. Słowiańscy bogowie i anioły w jednej rzeczywistości i nieuchronny koniec świata, do którego to wszystko zmierza. A i prawie bym zapomniała o tym, że przypadkowo w całe to zamieszanie wplątuje się zespół marketingu. 

Okładka książki pt.: „Na wieki wieków korpo”.

Kocham ten tytuł za bohaterów, fabułę i humor. Cała historia naprawdę mi się podobała i jednocześnie chciałam ją skończyć czytać i nie chciałam. Cały czas coś się tam dzieje, nie jest nudno, a niektóre plot twisty są GE–NIA–LNE. Nawet jestem w stanie wybaczyć Karo to, że zginęła tam prawie każda moja ulubiona postać. Chciałam nawet dziękować za wątek romantyczny między Mateuszem a Adą, bo akurat potrzebowałam takiego, ale… no właśnie, ale. Nie chcę Wam tutaj za bardzo spoilerować, co się takiego stało, jednakże akurat tego się nie spodziewałam. 

Nie jest to książka dla każdego, chociażby przez humor w niej zawarty, ale też przez nawiązania do religii. Jeżeli lubicie urban fantasy, słowiańskich bożków i atmosferę korpo, to naprawdę, ale to naprawdę zachęcam Was do sięgnięcia po „Na wieki wieków korpo”. Ja z niecierpliwością będę czekać kontynuację.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Spisek Pisarzy