Fangirl, ale tym razem jako powieść graficzna

Ostatnio wspominałam Wam, że żyję w uniwersum „Fangirl”. Jako że zaznajomiłam się zarówno z historią Cath, jak i z opowieściami o Simonie Snow, to przyszła pora na zabranie się za powieść graficzną.  

Tak w bardzo wielkim skrócie: główna bohaterka idzie na studia, gdzie chcąc nie chcąc będzie musiała wyjść ze swojej strefy komfortu. Co gorsza, nie mieszka w pokoju ze swoją bliźniczką, a z całkowicie obcą dziewczyną. 

Okładka powieści graficznej pt.: „Fangirl”.

Nie powiem, ta powieść uratowała mnie od kaca książkowego. Bawiłam się przy niej tak samo dobrze jak przy zwykłym wydaniu, a dodatkowym plusem były rysunki przedstawiające bohaterów. Przyznam, że trochę inaczej wyobrażałam sobie Wren i Nicka. Akcja pierwszego tomu kończy się w dość zaskakującym momencie, więc jeżeli ktoś zaczyna od tej pomarańczowej książki, to musi poczekać na ciąg dalszy. Ci, którzy czytali jej miętową wersję, doskonale znają przebieg kolejnych wydarzeń. 

Już nie mogę doczekać się pozostałych części tej rysunkowej adaptacji (a szczególnie wstawek z Simonem i Bazem). Miło będzie spojrzeć na „Fangirl” w trochę innej odsłonie.

Współpraca barterowa z wydawnictwem Odyseya.

Fangirl – korzenie przygód Simona Snowa

Do „Fangirl” trzeba dorosnąć. Przynajmniej takie myśli towarzyszyły mi podczas czytania. Pamiętam, że jakiś czas temu próbowałam zapoznać się z treścią tego tytułu, jednak odłożyłam go po kilku stronach. Dopiero teraz, kiedy jestem już starsza, odnalazłam w tej powieści odrobinę siebie. 

Cath jest fanką serii książek o Simonie Snow. Naprawdę dużą fanką. Tworzy nawet własne historie z uniwersum świata czarodziejskiego. To jest strefa komfortu, z której zostaje wyrwana w momencie pójścia na studia. Czuje się tam bardzo zagubiona, a dodatkowo nie mieszka ze swoją bliźniaczką, a z gburowatą Reagan. 

Okładka książki pt.: „Fangirl”.

Tak jak już mówiłam, polubiłam tę powieść dopiero teraz. Też zdarzyło mi się pisać i publikować fanfiki, też pokochałam kilka uniwersów, z których najchętniej bym nie wychodziła, dlatego też teraz łatwiej było mi utożsamić się z główną bohaterką. Podobało mi się to, że Cath w pewnym momencie zaczęła spotykać się z prawdziwymi ludźmi i wyszła ze swojej bańki. Autorka zostawiła otwarte zakończenie, co jest ciekawym zabiegiem i dzięki niemu czytelnik może sobie dopowiedzieć finał pewnych wątków. 

Obecnie jestem zakochana w świecie „Fangirl” i cieszę się, że czeka na mnie jeszcze manga z tego uniwersum. A jeżeli ktoś podobnie jak ja jest fanem tego tytułu i brakuje mu kolejnych przygód, to polecam sięgnąć po serię dedykowaną Simonowi Snow.

Współpraca barterowa z wydawnictwem OdyseYA.