Jakiś czas temu skończyłam czytać „Zbuntowaną szlachciankę” – ostatni tom serii W dolinie Narwi. Nie zdążyłam jednak stęsknić się za piórem autorki, ponieważ niedługo później otrzymałam „Zaginione klejnoty”, czyli pierwszą część nowego cyklu Urszuli Gajdowskiej pt. Dworek nad Biebrzą.
Izabela Wieczorek to panna na wydaniu, która nie zachowuje się tak, jak przystoi pannie z XIX wieku. I mimo tego, że adoratorów jej nie brakuje, to dziwnym zrządzeniem losu, zazwyczaj znikają oni w tajemniczych okolicznościach. Podczas konkurów wraz z jednym z kawalerów, ginie pamiątka rodowa. Baron Klemens Krzyżewski próbuje ją odnaleźć, więc rozpoczyna śledztwo. Zaczyna kręcić się w pobliżu Izabeli oraz jej wuja. Czy jednak jest gotów na to, co uda mu się odkryć?
„Zaginione klejnoty” były dla mnie lekką lekturą na jeden wieczór. Zaskoczyła mnie kreacja wicehrabiego Giełczyńskiego, ale muszę przyznać, że była świetna i bardzo do niego pasowała. Za Izabelą na początku nie przepadałam, ale ostatecznie polubiłam tę postać. Pod koniec, kiedy cała akcja dobiegała końca, wstrzymywałam oddech. Zrobiło się naprawdę interesująco i chciałam szybko poznać finał całej opowieści.
Myślę, że ta pozycja może spodobać się osobom, które lubią czytać romanse historyczne.