Zaczarowany…dziennik? – recenzja książki “Bitwa o nonsens”

Rzadko sięgam sama z siebie po fantastykę. Dawniej potrafiłam czytać całe serie, teraz są to pojedyncze tomy. Może gatunek mi się przejadł i żyłam sobie w takim letargu. Przynajmniej do momentu, aż nie dostałam “Bitwy o nonsens” autorstwa Agaty Wilk.

Główną bohaterkę poznajemy w momencie, kiedy mieszka wraz z dziadkiem na pewnej wsi. Rodzice Charlene zginęli, więc opiekę nad nią przejęli dziadkowie.

Można powiedzieć, że była introwertykiem lub bardzo nieśmiałą osobą, która kochała rysować.

Pewnego dnia jednak, w jej szkicowniku pojawia się o jedną postać za dużo, co powoduje, że życie dziewczyny gwałtownie ulega zmianie – zostaje przeniesiona do krainy Enu Monde, gdzie – ku jej zdziwieniu – pełni rolę Kapłanki. Odkrywa również sekrety, które dotyczą jej matki.

Na początku trochę przeraziła mnie objętość książki, jednak w chwili, gdy zaczęłam ją czytać i wsiąkłam w świat przedstawiony przez autorkę, była ona dla mnie i tak za krótka.

Cher polubiłam od razu. Chociażby za ten upór i za to, że mimo swojej posady, która była dość ważna dla społeczeństwa i z pewnością nie zakładała narażania życia, nie bała się walczyć ani ryzykować życiem za tych, którzy byli jej bliscy. Mimo że życie rzucało jej kłody pod nogi, nie załamała się, tylko dzielnie szła na przód.

Oprócz niej moją sympatię zdobył też Axel – jednak z żołnierzy na królewskim dworze, gdzie przebywała dziewczyna. Polubiłam go za odwagę i jego charakter, w którym widziałam jedną z moich przyjaciółek.

Autorka wykreowała postacie tak, że nie mogłam ich nie polubić. Nawet jak na początku nie znosiłam Henriety wraz z główną bohaterką, to gdy tylko coś złego jej się działo, było mi dość przykro.

Świat który stworzyła autorka był bardzo ciekawy, pełen orków, demonów, aniołów, skrzatów, krasnali, faunów i pewnie jeszcze wielu ras, wciąż niepoznanych przez czytelnika. Książka jest podzielona na dwie perspektywy – głównej bohaterki i Axela.

Dużym plusem są też rysunki, które przedstawiają miejsca, w których byli bohaterowie.

Niestety moją jedyną bolączką było to, że rozdziały nie były podpisane, z jakiej perspektywy będziemy czytać. Czasami wybijało mnie to z rytmu czytania, bo musiałam szukać czasowników albo osób, które by wskazywały na to, u której postaci byłam.  

Dodatkowo zakończenie akcji w takim momencie tylko spotęgowało moją ciekawość, co będzie w następnym tomie.  

Powieść czyta się bardzo szybko i mam nadzieję, że za niedługo pojawi się kontynuacja, żebym mogła w końcu zapełnić niedosyt, który został mi po pierwszej części.

Za egzemplarz dziękuję

23 komentarze

Skomentuj Monika Kilijańska Anuluj pisanie odpowiedzi